Z Archiwum X X Files
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 349
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Gillian Anderson: Niczego nie żałuję!

Świat pokochał ją za rolę agentki FBI w "Z archiwum X". Lecz Gillian Anderson uparcie szuka nowych wyzwań. Jej kariera właśnie nabiera zawrotnego tempa. Jak radzi sobie z medialnym szumem?

Wydaje się być chłodna, wyniosła i zdystansowana. W dużej mierze przyczyniła się do tego rola nieprzystępnej i sceptycznej agentki Dany Scully w kultowym "Z Archiwum X". Dziś z podziwem przyglądamy się 45-letniej Gillian Anderson.

Powiedzieć o niej gwiazda, to za mało. Jest artystokratką w aktorskim świecie. Z pochodzenia Amerykanka. Z wyboru Brytyjka. Po oszałamiającym sukcesie serialu uciekła przed zgiełkiem Hollywood. Wybiera niszowe produkcje i spełnia swoje marzenia o grze w londyńskim teatrze. Lecz nie zawsze było tak pięknie.

Reklama

Buntowniczka

Filigranowa blondynka przyznaje, że od 14 roku życia uczęszcza na terapię. Jest perfekcjonistką i uwielbia kontrolować sytuację.

- Byłam potwornie zazdrosna o moje rodzeństwo. Próbowałam pokazać, kim jestem - mówi o swojej buntowniczej młodości Gillian w wywiadzie dla "Radio Times". Dlatego ufarbowała włosy na czerwony kolor i nosiła kolczyk w nosie.

- Byłam dość nieokiełznana, rozwiązła i dużo piłam. Miałam szczęście, że udało mi się z tego wyrwać. Jest coraz lepiej. Otwieram się na życie. Ćwiczę spontaniczność i przestałam obsesyjnie martwić się o przyszłość - zdradza gwiazda. 

Tłumaczy też, dlaczego ma złą sławę wśród dziennikarzy, którzy dostają gęsiej skórki na myśl o przeprowadzeniu z nią wywiadu.

- Sukces to błogosławieństwo i przekleństwo. Kiedy przyszedł, miałam 24 lata. Nie mogłam wyjść z pokoju bez błysku reporterskich fleszy. Dzięki Bogu, dziś mam spokój. Szczerze nie wiem, jak celebryci są w stanie z takim zaufaniem udzielać wywiadów - kontynuuje zwierzenia.

- Pamiętam sesję w "FHM", o którym w życiu nie słyszałam. Sądziłam, że fotograf był prawdziwym artystą. Byłam ubrana w skąpe gumowe wdzianko, a on poprosił bym pozowała na łóżku. Zgodziłam się nie mając pojęcia, że wybuchnie z tego taka afera. Nadal jestem naiwna - przyznaje krytycznie.

Rzeczywiście, w latach 90. zrobiła furorę w prasie, szczerze opowiadając, że miała relacje z kobietami, chociaż podkreślała, że to był przejściowy okres w jej życiu. Dziś jest przede wszystkim profesjonalistką broniącą granic swojej prywatności.

Zamknięty rozdział

W ubiegłym roku minęło 20 lat od emisji w USA pierwszego odcinka "Z Archiwum X". Jakie uczucia po latach wzbudza w niej serial, który dał jej sławę? - Niczego nie żałuję, ale gdybym miała udzielić rady mojej córce Piper (18 l.), a powtarzam jej to do znudzenia, to niech korzysta z życia, zanim rozpocznie karierę - przyznaje w wywiadzie dla "The Telegraph".

- Chciałabym w jej wieku być bardziej świadoma tego, jakie miałam szczęście i jak wiele drzwi stało przede mną otworem. Dokonałabym bardziej zróżnicowanych wyborów, by jeszcze bardziej rozwinąć siebie - dodaje nie bez nuty goryczy. Idealny moment Cóż, nie ukrywa, że jej życiem rządzą namiętności. To dla wybranków swojego serca potrafiła zmieniać miejsca zamieszkania.

- Zachęcam moją córkę, by podążała za głosem serca, ale z myślą o rzeczach, które chce robić, a nie ganiać za mężczyznami. Ileż czasu się na to traci... Absurd! - kwituje z uśmiechem aktorka.

- Od kiedy urodziłam synów, jestem bardziej świadoma tego, jak wielki wpływ mam na ich życie. Poświęcam im jak najwięcej uwagi - przyznaje.

Zdaje sobie sprawę, że ostatnio jej grafik pęka w szwach. - Udało się zgrać terminy. Zaczęłam od scenariusza "Upadku", od którego nie mogłam się oderwać. Stella jest mi bardzo bliska. Jest taka swobodna, pewna siebie i czuje się świetnie w swojej skórze. Pomogła mi jeszcze bardziej poznać siebie i swoją kobiecość. Później pojawił się "Hannibal" i wreszcie "Stan kryzysowy". Nie mogłam ich sobie odpuścić. Udało się - mówi z satysfakcją Anderson.

Zatrzymać piękno

A jak radzi sobie z upływającym czasem? - Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, ile mam lat. To mnie uderzyło - nie ukrywa aktorka. - Z ciekawością patrzę w przyszłość, ale przyznaję, że przez kilka dni pozwoliłam sobie na rozpacz i żal po mojej upływającej młodości i straconym czasie - dodaje.

- Przeszły mi przez myśl operacje plastyczne, ale podziwiam kobiety, które starzeją się naturalnie i z godnością. Uważamy, że jesteśmy niezniszczalni. Przytomniejemy, kiedy zauważamy zmiany na skórze naszych dłoni. Chciałabym znaleźć się przed lustrem i nie czuć źle z powodu zmian. Doceniać naturalny proces nie myśląc, że to coś złego - mówi Anderson


Oprac. nex

Świat Seriali
Dowiedz się więcej na temat: Hannibal | Z Archiwum X | Gillian Anderson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy