"Wspaniałe stulecie": "Harem Sulejmana" niedługo na rynku
13 kwietnia na polskim rynku ukaże się bestselerowa powieść Colina Falconera "Harem Sulejmana". Jest to opowieść o świecie Sulejmana Wspaniałego i jego haremu, który znamy z cieszącego się gigantyczną popularnością serialu Wspaniałe stulecie. Tylko w ŚwiecieSeriali.pl możecie zapoznać się z obszernym fragmentem powieści - jeszcze przed premierą!
Każda nowa niewolnica w haremie natychmiast podejmowała naukę języka osmańskiego dworu i Koranu oraz zostawała przydzielona do jednej ze strażniczek haremu, by nauczyć się przydatnej umiejętności. Hürrem przydzielono do głównej garderobianej - kâhyi - zgorzkniałej Czerkieski o cerze barwy wyprawionej skóry. Kobieta była już stara, lecz wciąż uparcie trzymała się wspomnienia jednej bezowocnej nocy spędzonej z sułtanem Bajezydem, dziadkiem Sulejmana. Od tamtej pory pełniła w haremie funkcję krawcowej, zagubiona pomiędzy belami brokatów, adamaszków, satyny, tafty i aksamitów.
Miała porywczy charakter. Hürrem lubiła swoją pozycję; na razie postanowiła ją wykorzystać, jak tylko potrafi najlepiej. Miała zwinne palce i dobre oko, a jej chusteczki zasłużyły na pochwałę samej sułtanki matki, najważniejszej kobiety w haremie. Nucąc sobie pod nosem podczas pracy, haftowała kwadrat zielonej satyny diba - najwspanialszej satyny na świecie, jak powiedziała jej kâhya, stąd, ze Stambułu.
Używała złotej i srebrnej nici, wyszywając na materiale misterny wzór z liści i kwiatów. Melodii, którą nuciła, nauczyła się od swojego ojca - była to tatarska pieśń o stepach i północnym wietrze. Nie usłyszała, że do pokoju weszła kâhya, lecz poczuła bolesne trzepnięcie w ucho. Poderwała się w szoku, upuszczając srebrną igłę na podłogę. Zerwała się na równe nogi i podniosła dłoń, aby oddać cios.
Oczy kâhyi zalśniły.
- No dalej, uderz mnie, ty mała wiedźmo! Kapı ağası podda cię za to chłoście! Hürrem oblała się krwistym rumieńcem aż po cebulki włosów i opuściła dłoń.
(czytaj dalej na następnej stronie)
- Tu się nie śpiewa, już ci to mówiłam. To jest harem, tu zawsze panuje cisza.
- Ale ja lubię śpiewać.
- Twoje upodobania nie mają tu żadnego znaczenia. Tak sobie zażyczył wielki pan.
- Przecież nawet go tu nie ma. Mogłybyśmy wypalić z armaty na podwórzu, a on o niczym by nie wiedział!
- Niepoprawna mała wiedźma! - Kâhya znów ją uderzyła, lecz tym razem Hürrem była przygotowana na cios. Jej usta wykrzywiły się w kpiącym uśmiechu, choć otwarta dłoń kâhyi zostawiła różowy ślad na jej policzku.
- Tak stanowi prawo! - zawołała kâhya.
Hürrem pochyliła się ku niej i szepnęła: - Proszę mówić ciszej. Jeszcze sułtan usłyszy! Przecież mamy zachowywać milczenie. Kâhya podniosła chusteczkę, którą wyszywała Hürrem, by poszukać na niej błędów. Gdy żadnego nie znalazła, z odrazą upuściła chusteczkę na ławkę.
- Wracaj do pracy. Hürrem dzieliła pracownię z czarnowłosą żydowską dziewczyną zakupioną na targu niewolników w Aleksandrii. Kâhya nazywała ją "bazarowym mięsem". Dziewczyna o imieniu Melisa miała długie nogi, cienkie nadgarstki i szybkie, nerwowe ruchy wróbla. Hürrem obserwowała ją kątem oka, gdy pochylona nad swoją pracą, próbowała stać się niewidzialna pomiędzy halkami i woalami tworzącymi stos na stole przed nią. Stanowiła jednak zbyt kuszący cel dla kâhyi w jej obecnym nastroju.
- Niech zobaczę - powiedziała kâhya, wyrywając materiał z palców Melisy.
- Coś ty zrobiła! To najdoskonalszy brokat z Bursy, a ty go zniszczyłaś!
- Wymierzyła jej cios w głowę.
- O czym ty myślałaś? Tylko spójrz na te szwy! Dziecko lepiej by sobie poradziło! Melisa pochyliła głowę bez słowa. Kâhya zrzuciła materiał na podłogę.
- Spruj to wszystko i zacznij od nowa! Nie dostaniesz kolacji, dopóki nie skończysz. Słyszysz? Odwróciła się i wypadła z pokoju.
- Stary, gruby wielbłądzi bąk! - syknęła Hürrem po jej odejściu.
Usiadła na ławce i znów zaczęła nucić, tym razem głośniej. Milczenie jest prawem! Co za nonsens! Tuż za nią rozległ się cichy, stłumiony szloch. Odwróciła się. Melisa płakała z głową schowaną w ramionach.
- Meliso... Nie pozwól się jej zdenerwować! To stara jędza! Melisa pokręciła głową i zaniosła się jeszcze głośniejszym szlochem.
- Meliso? - Hürrem wstała, starając się poskromić zniecierpliwienie. Też coś! Czy nikt dotąd nie uderzył tej dziewczyny? Usiadła na ławce obok niej i otoczyła ją ramieniem.
- Już wystarczy!
- To nie przez nią.
- A przez co? Meliso...? Co się stało?
Nagle dostrzegła to wyraźnie w wielkich brązowych oczach dziewczyny. Przerażenie, nagie i surowe. Cokolwiek się stało, nie miało nic wspólnego ze starą wredną krawcową. Wielkie nieba, co ona zrobiła? Melisa spojrzała na jej twarz, szukając u niej otuchy.
- Muszę to komuś powiedzieć - szepnęła.
- Mnie możesz zaufać - odparła Hürrem. - Cokolwiek się stało, nie powiem nikomu.
- Oni mnie zabiją - wymamrotała Melisa. Zacisnęła palce na krawędzi swojego kaftana, gniotąc materiał w dłoni.
- No mówże! Nie pomogę ci, jeśli mi nie powiesz, o co chodzi!
- Będę miała dziecko - wyznała Melisa.
Hürrem uznała, że musiała się przesłyszeć.
- To nie ma żadnego sensu.
- To prawda. Nie miałam miesięcznego krwawienia.
Hürrem wybuchnęła śmiechem. Dziecko? W tym żeńskim więzieniu?
- Meliso, to nic takiego, to się zdarza. Czasami krwawienie się spóźnia, czasami w ogóle nie nadchodzi. To nie znaczy, że jesteś brzemienna.
Melisa pokręciła głową.
- Nie, to prawda.
- Aby począć dziecko, potrzebny jest mężczyzna!
Melisa podniosła wzrok ponad ramieniem Hürrem, by się upewnić, że nikt nie podsłuchuje. Aż do tej chwili to siebie Hürrem uważała za bardziej światową, lecz nagle z małej Żydówki opadła maska, ujawniając doświadczenie i przebiegłość, których do teraz Hürrem nie dostrzegała.
- To kapı ağası - szepnęła Melisa.
Kapı ağası! Kapitan straży, naczelny biały eunuch! Hürrem otworzyła usta ze zdziwienia. Choć kapı ağası stał na czele straży haremu, nie miał prawa przebywać sam na sam z dziewczętami, ponieważ nie był rasé - całkowitym eunuchem - w przeciwieństwie do Murzynów.
Słyszała, że większość białych eunuchów jest wykastrowana tylko częściowo - ich jądra podwiązywano lub miażdżono jak u jagniąt. Czy to naprawdę możliwe...?
- Ale przecież to eunuch - szepnęła.
- Oczywiście, że to eunuch! Myślisz, że chędożyłabym się z pełnowartościowym mężczyzną? Tutaj? Hürrem była zdumiona. Nie tylko tym słowem - pruderyjna mała Melisa! - lecz przede wszystkim własną ignorancją. Podczas gdy ona usiłowała się uczyć nowego języka, przekonana, że pod każdym względem przewyższa to bazarowe mięso, jak nazywała ją kâhya, ta córka rolnika zdążyła znaleźć sposób na to, by zaciągnąć kogoś do łoża. Cóż, przynajmniej nie jestem brzemienna, pomyślała.
- Ale jeśli to eunuch... - Podobno mężczyzna może się... cóż, odnowić. Nawet tych czarnych sprawdzają co roku, by się upewnić, że nic nie odrosło.
- Bzdura! Wykastrowany koń pozostaje wykastrowany!
- Ale wiesz, biali eunuchowie... oni nie są rasé... Im nikt niczego nie odcina, inaczej niż Nubijczykom. Melisa nieco się uspokoiła; rozmowa jej pomogła. Hürrem wpatrywała się w nią zbulwersowana. Dziecko!
- Ale gdzie wy... to robiliście?
Melisa kontynuowała szeptem.
- W północnym krańcu pałacu jest podwórze otoczone wysokim murem i ocienione platanami. Wiodą na nie drzwi w murze, są zawsze zamknięte i nigdy nie ma przed nimi strażnika.
- Co tam robiłaś?
- Uczyłam się Koranu, tak jak nam przykazano. Zapewne mnie zobaczył, może z północnej wieży. Usłyszałam klucz w zamku. Chciałam uciec, ale... Hürrem przechyliła głowę, czekając na dalszy ciąg, lecz Melisa tylko wzruszyła ramionami.
- Powiedział, że jestem najpiękniejszą kobietą w całym haremie. Obiecał, że pomoże mi przykuć uwagę sułtana.
- Ile razy to się wydarzyło?
- Tylko raz. Może dwa - Westchnienie - Sześć razy.
- Sześć razy! Wiesz, co by zrobili, gdyby cię przyłapali?
- Przecież mnie przyłapali. Nieprawdaż?
Hürrem rozmyślała nad tymi słowami, zastanawiając się, jak sama by postąpiła, gdyby to ona znalazła się w zacienionym ogrodzie z Koranem w dłoni. Nawet śmiertelne niebezpieczeństwo mogłoby się okazać kuszące na tle obezwładniającej nudy tego obskurnego pałacu.
Codzienne kąpiele parowe i masaże, które im ordynowano, coś w niej poruszyły. Gnuśność i rozpieszczanie działały na ciało i duszę niczym afrodyzjak. Była to tortura, ponieważ żaden mężczyzna nie mógł ukoić tej tęsknoty.
- Jak było? - zapytała.
- Jak było? A jakie to ma znaczenie? Oni mnie zabiją! Wsadzą mnie skrępowaną do worka i wrzucą do Bosforu!
- Pomogę ci - zadeklarowała Hürrem.
- Jak? Co możesz zrobić?
- Coś wymyślę. Zobaczysz.