Wiadomości z drugiej ręki
Ocena
serialu
7
Dobry
Ocen: 84
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Okiem scenarzystów

Gdyby scenariusz zachował swój latynoamerykański charakter, pewnie byśmy się w perypetiach bohaterów nie odnaleźli. Dzięki trójce zdolnych ludzi, serial stał się historią o nas i dla nas.

Trzymająca w napięciu akcja, specyficzny humor i cięte dialogi to zasługa Wojciecha Lepianki, Ewy Ratusińskiej, Moniki Sitek oraz Grzegorza Warszawskiego. - Ich inwencja twórcza była zaskakująca, role dobrze rozpisane, a przekaz czytelny - chwalą scenarzystów aktorzy, grający w "Wiadomościach z drugiej ręki" - serialu, który jest adaptacją argentyńskiego "Los exitosos Pells".

Polska wersja najlepsza

- Prace rozpoczęliśmy jesienią ubiegłego roku. Mieliśmy do napisania 48 odcinków. Południowoamerykańskie realia różnią się od naszych, dlatego trzeba było historię przystosować. Poza tym, rodzimy widz jest wyrobiony, oczekuje czegoś więcej niż przekazu w stylu "kawa na ławę". Czasami pisaliśmy więc wszystko od nowa - mówi Wojciech Lepianka, który napisał pięć pierwszych odcinków i nadzorował prace pozostałej trójki.

Reklama

Efekt był taki, że argentyński producent w trakcie wizyty w Polsce stwierdził, iż nasza wersja jest najlepsza!

- Na planie często dyskutowaliśmy nad kształtem scen. Zdarzało się wręcz, że wspólnie przepisywaliśmy dialogi. Ucieszyłam się, że grana przeze mnie postać kilka razy miała możliwość przełamania się i pokazania z zupełnie innej strony. Jedna z ciekawszych scen, jaką zapamiętałam, to zorganizowanie przez nią strajku okupacyjnego - opowiada Magdalena Łaska, czyli serialowa prezenterka Agata Rusek. Aleksandra Bednarz, grająca asystentkę reżysera Lilkę, również nie ma scenarzystom nic do zarzucenia.

- Ucieszyłam się, że gram Lilkę, bo to fajnie napisana postać. Moja ulubiona scena? Ta, w której dziewczyny postanawiają zemścić się na Łukaszu, zostawiając go bez ubrania - mówi aktorka, która... nie miała okazji spotkać się ze scenarzystami oko w oko.

Bez odmładzania!

Nie poznała ich też Ada Fijał, grająca Ewę, rywalkę Lilki.

- Trochę szkoda, bo niektóre pomysły dotyczące granej przeze mnie bohaterki było zaskakujące - mówi aktorka.

- Uwielbiam scenę, w której pokazaliśmy uczulenie Ewy na kwas hialuronowy. Byłam ciekawa, jak nasze charakteryzatorki poradzą sobie z tą scenariuszową fantazją i muszę przyznać, że efekt końcowy mnie poraził. Wiem już, że nie planuję tego typu zabiegów odmładzających!

- Miałam ogromną radość pisania mogłam puścić wodze fantazji. Niewiarygodne perypetie naszych bohaterów to w głównej mierze nasza inwencja. Początki nie były łatwe, lecz po pierwszych odcinkach, kiedy zobaczyliśmy, którego aktora na co stać, budowaliśmy postać pod niego. Warto było natrudzić się przy tym serialu, takiej satysfakcji nie czułam już dawno - dodaje Ewa Ratusińska.

Artur Krasicki

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Wiadomości z drugiej ręki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy