W rytmie serca
Ocena
serialu
9,9
Super
Ocen: 16171
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"W rytmie serca": Julia Wieniawa-Narkiewicz chce być traktowana poważnie

Julia Wieniawa-Narkiewicz, czyli Alex z "W rytmie serca" i Paula z "rodzinki.pl", wyznała w jednym ze swych ostatnich wywiadów, że bardzo chce, by ludzie traktowali ją poważnie... - Nie jestem tylko dziewczynką z telewizji! - mówi.

Julia Wieniawa-Narkiewicz jest bez wątpienia jedną z najpopularniejszych młodych Polek. Choć ma dopiero 20 lat, może się poszczycić wieloma rolami w serialach i filmach oraz udziałem w kilku kampaniach reklamowych. Jej profil na Instagramie śledzi aż 759 tysięcy obserwatorów...

- Nie osiągnęłam sukcesu z dnia na dzień. Od dawna ciężko pracuję - mówi i dodaje, że jest jej przykro, że wciąż postrzegana jest głównie jako Paula z "rodzinki.pl" i dziewczyna Antoniego Królikowskiego, czyli Kuby z mazurskiej sagi "Nad rozlewiskiem".

Reklama

- Czasami jest to trochę wkurzające, ale nie mogę się tym przejmować. Po prostu robię swoje - powiedziała niedawno.

Julia Wieniawa-Narkiewicz twierdzi, że wszystko, co robi, robi dla siebie, ale chciałaby pracować z poczuciem, że ludzie traktują ją poważnie.

- W Polsce jest dużo młodziutkich aktorek, takich jak ja czy na przykład Julka Wróblewska, ludzie nie byli przygotowani na to, że odniesiemy sukces. Wiele osób twierdzi, że to kariera przez łóżko... Albo że mam jakieś znajomości. Ludzie są źli, że tak szybko udało mi się osiągnąć sukces - żaliła się w swym ostatnim wywiadzie.

- Myślę, że za kilka lat będę bardziej wiarygodna i że ludzie zaczną mnie postrzegać jako poważną artystkę, a nie tylko jako dziewczynkę z telewizji - dodała.

Najprawdopodobniej jeszcze w tym roku ukaże się debiutancka płyta Julii.

- Muzyka zawsze przy mnie była. Daje mi możliwość przekazywania emocji, kreowania siebie. Muzyka, którą tworzę, wypływa z mojego serca, ale ciągle szukam swojego stylu. Trochę lawiruję między mainstreamem a offem, lubię eksperymentować... - mówi.

Julia Wieniawa-Narkiewicz ma już za sobą pierwsze koncerty. Żartuje, że ci, którzy przyszli na nie, by zobaczyć, jak powinie się jej noga, musieli poczuć się rozczarowani, bo na estradzie wypadła - zdaniem ekspertów z wytwórni płytowej, z którą podpisała kontrakt - naprawdę dobrze.

- Niektórym nie mieści się w głowie, że nagle zaczęłam śpiewać, bo z góry zakładają, że moja muzyka jest zła, że nie mam talentu. Po koncertach okazało się, że ci niedowiarkowie zaczęli mówić: "Ta młoda aktoreczka umie śpiewać". I zaczęli mnie szanować. To mój największy sukces - twierdzi.

 



  

 

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy