"Dziewczyny ze Lwowa": Marian Dziędziel - mistrz drugiego planu
Niezwykle skromny. Rzadko gra główne postaci, ale z każdej, nawet najmniejszej roli potrafi zrobić prawdziwą perełkę i zyskać sympatię widzów. Tak jak jego serialowy Henryk.
O aktorstwie zaczął myśleć bardzo wcześnie. - Franciszek Pieczka był z sąsiedniej wsi. To mnie zmobilizowało - wspominał Marian Dziędziel.
- Poszedłem do krakowskiej Szkoły Teatralnej, by tym, którzy naśmiewali się z mojego śląskiego akcentu, udowodnić, na co mnie stać - przyznał.
Debiutował jeszcze na studiach - w 1968 roku zagrał epizod w jednym z odcinków "Stawki większej niż życie". W latach 70. był gwiazdą legendarnej Piwnicy pod Baranami.
- Piwnica dała mi sporo radości - wspominał Marian Dziędziel tamten czas.
W filmach długo grał PRL-owskich amantów. Z wiekiem zaczął wcielać się w postaci o skomplikowanym wnętrzu.
Dziś może być mrocznym czarnym charakterem lub chwytającym za serce uosobieniem dobroci.
- Zawsze staram się, by widzowie mieli wrażenie, że z moimi bohaterami pogadali przez kilkadziesiąt minut na serio - zdradza tajemnicę swojego warsztatu znakomity aktor.
JBJ