Czarny charakter
Uznany za "szwarc charakter" polskiego kina, nie ma nic przeciwko tej opinii. - Teraz gram gliniarza z komisariatu na Czerniakowie! - mówi Adam Ferency.
Oglądamy Pana w nowym serialu "Układ warszawski", jednak - na przekór nazwie - z produkcją historyczną ma on niewiele wspólnego?
- Tytuł może być mylący, ponieważ nasz serial to opowieść kryminalna z wątkami komediowymi. Ukazuje losy środowisk stojących po dwóch stronach prawa - policjantów i przestępców. Swoją drogą, dziwię się, że mój bohater, Artur "Kosa" Kosecki (najstarszy ze wszystkich!) doczekał sześćdziesiątki, będąc w czynnej służbie policyjnej. Do tego ma jeszcze energię na tropienie bandytów.
Ma także chęci do amorów... Czy w serialu kryminalnym jest miejsce na wątek romansowy?
- Kosecki żywi pewne uczucia w stosunku do naczelniczki Eweliny (Katarzyna Herman), która jest matką kilkorga dzieci. Nie jest natomiast wiadome, czy jej serce jest zajęte, dlatego sam jestem ciekaw, czy ich znajomość przekształci się w coś poważniejszego.
Zwłaszcza że jest to relacja szef-podwładny. Myśli Pan, że przedstawicielki płci pięknej są lepszymi przełożonymi?
- Wyłączając kilka reżyserek, bardzo rzadko pracowałem pod kierownictwem kobiet. Jednak każdą z nich wspominam bardzo ciepło. Płeć szefa nie świadczy o jego kompetencjach, dlatego nigdy nie robiłem sobie żartów na ten temat. Nawet jeśli zatrzymałem na kobiecie spojrzenie, nie było w tym żadnych podtekstów.
Często wcielał się Pan w policjantów, kryminalistów i urzędników UB. Nie boi się Pan zaszufladkowania?
- Fakt, uznano mnie za "szwarc charakter" polskiego kina, ale w moim wieku człowiek już nie boi się żadnej szuflady. Ja w swojej czuję się swobodnie, zwłaszcza że od czasu do czasu mogę zagrać kogoś innego...
Choćby kamerdynera w otoczce brytyjskiego czarnego humoru. Konrad z "Niani" był miłą odskocznią?
- Zawsze uważałem, że mógłbym być dobrym aktorem komediowym, ale nikt nie obsadził mnie w tego typu roli. Moją tęsknotę za komedią dostrzegł dopiero reżyser "Niani" Jerzy Bogajewicz i jestem mu za to bardzo wdzięczny.
W "Układzie..." będzie Pan żartował z wegetarian. Prywatnie też woli Pan fast foody?
- Mój bohater jest samotnikiem żyjącym w ciągłej gotowości, ponieważ bycie policjantem to praca 24 godziny na dobę. Komuś, kogo telefon wyciąga z domu w środku nocy, ciężko zachować higieniczny tryb życia. Sam też hołduję zasadzie, by żyć i dać żyć innym. Nie mam wstrętu ani do kiełków, ani do plastikowego jedzenia.
Rozm. Agnieszka Tomczak