"The Umbrella Academy": Szaleństwo (nie)kontrolowane
Jak prezentuje się najnowsza produkcja o superbohaterach? "The Umbrella Academy" to mieszanka wybuchowa. Ekranizacja serii komiksów, których autorami są Gerard Way (założyciel i wokalista My Chemical Romance) i Gabriela Bá (ilustracje), ma swoją premierę 15 lutego i bez cienia wątpliwości jest nową propozycją Netflixa, której nie możecie przegapić.
Pierwszy, złożony z dziesięciu odcinków, sezon jest oparty o "The Umbrella Academy: Apocalypse Suite". Druga część opowieści to "The Umbrella Academy: Dallas".
Wśród komiksowych wydań znalazły się również krótsze formy - historie "Mon Dieu!", "But the Past Ain’t You", "Anywhere But Here", "Safe & Sound". Po kilku latach przerwy Gerard Way rozpoczął prace nad trzecim tomem przygód niezwykłej rodziny.
Najnowsza odsłona, "The Umbrella Academy: Hotel Oblivion", pojawiła się na rynku amerykańskim w zeszłym roku - do tej pory ukazało się pięć zeszytów serii. Całkiem możliwe, że powstanie także czwarta część cyklu.
Akcja serialu rozpoczyna się właściwie w 1989 roku, kiedy jednego dnia czterdzieści trzy kobiety (w żaden sposób ze sobą nie powiązane) rodzą dzieci. W czym jest problem? Kobiety nie były w ciąży. Większość dzieci wiodło szczęśliwe dzieciństwo, jednak siedmioro z nich trafia pod opiekę miliardera-ekscentryka, Reginalda Hargreeve’a.
Kiedy po latach Luther (Numer 1), Diego (Numer 2), Allison (Numer 3), Klaus (Numer 4), Vanya (Numer 7) i Numer Pięć spotykają się na pogrzebie przybranego ojca wszystko zaczyna się walić - na wierzch wychodzą dawne problemy i zatargi, a rodzina zamiast zbliżyć się do siebie w wyniku tragicznych wydarzeń, coraz bardziej się od siebie oddala. Tymczasem do apokalipsy zostało osiem dni i tylko członkowie tytułowej "Umbrella Academy" mogą ocalić świat przed zagładą.
"The Umbrella Academy" to fantastyczny, świetnie zrealizowany oraz zagrany, dziwny (w najlepszym znaczeniu tego słowa) serial.
Mamy tu wszystko. Są "superbohaterowie"; podróże w czasie; wyraziste, pełne zalet i wad postacie; dobrze napisani przeciwnicy; doskonale wykreowany świat; strzelaniny; dramat; komedia i... szympans Pogo - opiekun dzieciaków i lokaj Hargreeve’a.
Twórcom należą się ogromne brawa za świetne zaadaptowanie komiksowych wątków (wiele z nich jest nieco zmienionych) dla potrzeb serialu i widza, który niekoniecznie musi znać komiksowy pierwowzór.
Połączenie wszystkiego w jedną spójną całość wyszło znakomicie. Co ważne, fani oryginalnej historii znajdą wiele odniesień do komiksu (jak np. wzmianka o Doktorze Terminalu) czy puszczenie oka do Gerarda Waya, który pojawia się w "The Umbrella Academy" jako recenzent książki Vanyi.
Jakby tego było mało, główna obsada spisuje się bardzo dobrze. Ellen Page w roli mojej ulubionej Vanyi jest jak zawsze świetna, ale warto zwrócić też uwagę na Aidana Gallaghera, Emmy Raver-Lampman i Roberta Sheehana.
Aidan Gallagher (Numer Pięć) jest młodym aktorem, dla którego rola w "The Umbrella Academy" będzie najprawdopodobniej trampoliną do sławy.
Gallagher jak na razie ma na koncie główną rolę w serialu familijnym stacji Nickoldeon "Nicky, Ricky, Dicky i Dawn". W serialu Netflixa pokazuje się z jak najlepszej strony.
Roberta Sheehana (Klaus) widzowie mogą kojarzyć z produkcji takich jak "Wyklęci" czy "Geniusz". W "The Umbrella..." kapitalnie bawi się swoją rolą. Z kolei Emmy Raver-Lampman, serialowa Allison i Angelica Schuyler z "Hamiltona" (sztuki Lin Manuela Mirandy) daje z siebie wszystko.
Jednym z największych plusów serialu jest doskonała ścieżka dźwiękowa. W "The Umbrella Academy" możemy usłyszeć takie piosenki jak "Istanbul (Not Constantinople)" (w jednej ze scen akcji w początkowych odcinkach); "This Year’s Love" Davida Graya (scena, w której wykorzystano ten utwór może doprowadzić widzów do łez) "Don’t Stop Me Now" Queen, "Dancing in the Moonlight" (szósty odcinek; majstersztyk) czy "Run Boy Run" Woodkid.
Wisienką na torcie jest "I Think We’re Alone Now" Tiffany. Scenę z pierwszego odcinka (fragmenty można obejrzeć w zwiastunie serialu) z tą właśnie piosenką będziecie chcieli zobaczyć kilka razy. Ja oglądając ten epizod wróciłam do tego momentu z dziesięć razy.
"The Umbrella Academy" ze wszystkimi swoimi "dziwnościami" jest serialem, który naprawdę warto zobaczyć. Pod tym całym sztafażem, podobnie zresztą jak w "Nawiedzonym domu na wzgórzu", kryje się skomplikowana historia o niezwykłej i "popapranej" rodzinie.
Ocena: 8.5/10
*Przy okazji... Jedną ze współproducentek "The Umbrella Academy" jest Lauren Schmidt-Hissrich, czyli obecna showrunnerka netflixowego "Wiedźmina". Jeżeli "The Witcher" będzie choć w połowie tak dobry jak "The Umbrella Academy" to nie mamy się naprawdę czym martwić.
Recenzja powstała na podstawie siedmiu z dziesięciu odcinków serialu.