"The Crown": Gwiazdy produkcji o pracy nad serialem
9 listopada na serwery Netflixa powraca serial "The Crown" z nowymi odcinkami. Piąty sezon na długo przez premierą wzbudzał duże zainteresowanie. Media rozpisywały się o zmianach w obsadzie, wątkach, które zostaną pokazane oraz kontrowersjach. Na dzień przed premierą odbyła się konferencja prasowa z udziałem głównej obsady. Jak wspominają prace nad "The Corwn?
"The Crown" to bez wątpienia jeden z największych hitów w historii Netflixa. Pierwszy sezon zadebiutował w listopadzie 2016 roku. Zrealizowana z imponującym rozmachem seria o losach królowej Elżbiety II i jej rodziny zyskała ogromną sympatię widzów i krytyków oraz zdobyła szereg nagród, w tym siedem Złotych Globów i 21 statuetek Emmy. 9 listopada widzowie na całym świecie będą mogli zobaczyć długo wyczekiwany sezon 5.
Zbliża się 40. rocznica objęcia władzy przez Elżbietę II. Królowa snuje refleksje na temat swoich rządów, w czasie których doczekała dziewięciorga premierów, wejścia telewizji pod strzechy i zmierzchu Imperium Brytyjskiego. Na horyzoncie pojawiają się nowe wyzwania. Upadek Związku Radzieckiego i przekazanie suwerenności w Hongkongu sygnalizują sejsmiczne zmiany w międzynarodowym porządku i stawiają monarchię zarówno przed wyzwaniami, jak i szansami. Królową czekają też kłopoty rodzinne - brzmi opis fabuły piątego sezonu "The Crown".
W przeddzień premiery podczas konferencji główna obsada produkcji dzieliła się swoimi wrażeniami z planu. Na pytania dziennikarzy odpowiadała Imelda Staunton, która w tym sezonie przejęła koronę od Olivii Colmam. Obok niej zasiedli Jonathan Pryce (książę Filip), Lesley Manville (księżniczka Małgorzata), Dominic West (Karol), Elizabeth Debicki (Diana), Jonny Lee Miller (premier John Major).
Wszyscy zgodnie stwierdzili, że nie mogą doczekać się premiery. Debicki przyznała nawet, że wreszcie na spokojnie będzie mogła zobaczyć wszystkie odcinki. Pryce zażartował, że nie może się doczekać, żeby zobaczyć jak dobrze zagrał. I trudno mu się dziwić. Dziennikarze w recenzjach zgodnym chórem wyszczególniają jego aktorski popis w piątym sezonie produkcji.
Aktorzy opowiedzieli nieco o kulisach oraz o tym, co przyciągnęło ich do produkcji. Jonny Lee Miller przyznał, że był szczęśliwy mogąc wystąpić w serialu tej jakości. Imelda Staunton podkreśliła z kolei niebywałą dbałość o detale kostiumów czy scenografii. Nawet jeśli czegoś nie było w kadrze, to i tak musiało być idealnie dopracowane.
"Gdy zaczynasz przygotowania do roli, jesteś z tym sam. Masz postać, którą musisz stworzyć. Robisz to samodzielnie, ale w ostatnich trzech czy czterech miesiącach, gdy powili zaczynają sie zdjęcia do serialu, dostajesz kostium, perukę, makijaż... Dla mnie był to moment, w którym w końcu dostrzegłam Małgorzatę" - mówiła Lesley Manville.
Gra aktorska w piątym sezonie jest na najwyższym poziomie. Jednak dwie osoby wyróżniają się na tle innych. Pierwszą jest wspomniany już Jonathan Pryce, drugą Elizabeth Debicki w roli Diany. Australijska aktorka niemal wtopiła się w swoją postać. Mistrzowsko oddawała nie tylko emocje księżnej, ale również jej mimikę i gesty.
Debicki przyznała, że była zdenerwowana biorąc na siebie to wyzwanie. "To ogromna odpowiedzialność oraz wyzwanie. Był to dla mnie interesujący proces - wprowadzić swoją interpretacje postaci". Imelda Staunton wyznała z kolei, że rola któlowej była dla niej niezwykłym zadaniem aktorskim, gdyż musiała trzymać swoje emocje na wodzy.
Jonathan Pryce wziął niedawno w obronę twórców serialu i przyznał, że zawiódł się na kolegach po fachu, którzy głośno domagali się umieszczenia przed każdym odcinkiem komunikatu dotyczącego fikcyjności fabuły. Aktor został zapytany, czy kręcenie The Crown zmieniło jego postrzeganie brytyjskiej monarchii.
"Zmieniło? Nie. Wzmocniło moje uczucia względem nich. Przypuszczam, że patrząc na księcia Filipa, uświadomiłem sobie, jakim był człowiekiem za nagłówkami gazet. Spędził większość swojego życia w złej prasie, m.in. za swoje wypowiedzi mówiąc zwykle o koloniach. Znalezienie czegoś więcej o człowieku, który stał za tym wszystkim, zmieniło mój pogląd na niego, zasadniczo".
Aktorzy starali się również odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to akurat brytyjska rodzina królewska wzbudza tak duże zainteresowanie. "Bo jest najlepsza" - zażartował Jonny Lee Miller. "Mają najlepsze stroje" - dodał z uśmiechem Dominic West. "Europejskie rodziny królewskie żyją w inny sposób. W większości żyją jak zwykli ludzie, używają publicznych środków komunikacji i często mają normalną pracę. W brytyjskiej monarchii pracą jest bycie członkiem rodziny królewskiej. Do tego otacza ich nuta tajemnicy" - odpowiedział już na poważnie serialowy książę Filip.
Gdy świat obiegła wiadomość o śmierci Elżbiety II, scenarzysta serialu "The Crown" Peter Morgan obwieścił, że zdjęcia do nowego sezonu zostaną przerwane "z szacunku dla Jej Królewskiej Mości". Pojawiały się również głosy, że z powodu żałoby powinna zostać również przeniesiona premiera serialu. Czy śmierć królowej wpłynie na odbiór serialu przez widzów?
"Myślę, że to na pewno wpłynie na ich postrzeganie tego, co robimy, ale jestem przekonany, że liczby będą jeszcze większe" - powiedział Jonathan Pryce. "Po śmierci królowej oglądalność poprzednich serii 'The Crown' wzrosła o 500% i nie chcę, żeby to zabrzmiało zbyt pompatycznie, ale myślę, że ludzie zyskają odrobinę komfortu, widząc, jak znów na ekranie" - dodał. Jego słowa potwierdzają statystyki.
Imelda Staunton nawiązała również do ogromnych kolejek, które ustawiły się w Londynie, by pożegnać królową oraz do szacunku, jakim darzyli ją poddani. "To mnie zadziwiło, reakcja ludzi i pomyślałem, Boże, naprawdę podziwialiście tę kobietę. Oto celebrujemy tę kobietę, z jej własną twarzą - wiecie, co mam na myśli? Ta kobieta, która po prostu wykonywała pracę i nic poza pracą, nie rzeczy wokół niej"