Glinka: Chcę filmów o kobietach
Katarzyna Glinka opowiada o kinie, książkach i zbliżających się świętach.
PAP Life: - Ma pani swojego mistrza?
Katarzyna Glinka: - Moim wymarzonym mistrzem jest Pedro Almodovar. Bardzo chciałabym z nim pracować. Ciągle o tym mówię i mam nadzieję, że kiedyś będę szła ulicami Warszawy i stanie przede mną Almodovar i powie, że chce ze mną pracować. Mam nadzieję, że moje marzenie się kiedyś ziści.
Teraz w Polsce największym zainteresowaniem cieszą się komedie romantyczne. Myśli pani, że zdominują naszą kinematografię?
- Na pewno nie należy traktować tej kategorii gorzej. Rynek się komercjalizuje i może to dobrze, bo ciężkie polskie kino nie każdemu odpowiada. Nie uważam, że dobre kino to tylko takie, w którym występuje patologia, pijaństwo i agresja. Nie powinno się wybierać takich filmów, jako najlepszych.
- Cieszę się, że kino się komercjalizuje, bo sięgniemy po inne tematy, które potraktujemy poważnie. To będzie przyjemne, ładne w obrazku, a jednocześnie dotykające problemów ludzi i będzie to kino dla ludzi. Życie dostarcza nam tylu ciekawych tematów i niekoniecznie skrajnie złych lub dobrych. Zachęcam polskich scenarzystów i reżyserów, żeby skupili się na kobietach, bo brakuje w polskim kinie pięknych historii o kobietach.
Życie dostarcza nam wielu ciekawych historii i korzystają z tego znani ludzie, wydając własne książki.
- Myślę, że jeżeli ktoś ma potrzebę pisania, a ktoś inny ma potrzebę kupienia i przeczytania takiej książki, to nie ma w tym nic złego. Nikt nie popełnia zbrodni. Mamy wolny rynek. Wierzę w to, że jeżeli ktoś pisze, to znaczy, że ma coś do powiedzenia.
Zbliżają się święta. Jak spędzi pani ten czas?
- W święta zawsze wyjeżdżam do rodziców i spędzam czas z mamą, tatą, bratem, bratową i chrześniakiem. Świętujemy w wąskim gronie, ale rodzinnie, ciepło i zwyczajnie.
Z Katarzyną Glinką rozmawiała Dominika Gwit (PAP Life).