"Talianka": Joanna Moro na Wielkanoc zawsze jeździ do rodzinnego Wilna
Joanna Moro, czyli Giulietta z "Talianki", nie wyobraża sobie, by spędzić Wielkanoc gdzie indziej niż w rodzinnym domu na Wileńszczyźnie. Aktorka, jak co roku, na święta jedzie z mężem i synami do Wilna.
Joanna Moro, choć od wielu lat mieszka w Polsce, nie zapomina o tym, skąd pochodzi. Na Litwie, gdzie się urodziła i wychowała, ma liczną rodzinę. Także jej mąż Mirosław Szpilewski, zanim na stałe osiadł w Warszawie, mieszkał w Wilnie... Nic dziwnego, że aktorka i jej najbliżsi chętnie jeżdżą na Wileńszczyznę i nie wyobrażają sobie, by święta - a zwłaszcza Wielkanoc - mogli spędzać gdzie indziej.
- Wiosna na Litwie jest przepiękna! - mówi Joanna Moro, dodając, że nie może się już doczekać świąt w Wilnie.
Wielkanocne zwyczaje na Litwie niewiele się różnią od tych, jakim hołdują Polacy. Są pisanki, święconka, suto zastawione stoły...
- Do malowania jajek stosuje się tylko naturalne barwniki, na przykład wywar z kory dębowej albo łupin cebuli. Do robienia wzorków na pisankach używa się źdźbeł traw, listków poziomek albo kwiatów przylaszczek - przykłada się je do skorupek jajek, dociska za pomocą pończochy i zanurza w garnku z barwnikiem - opowiada Joanna Moro.
Gwiazda "Talianki" zdradziła w rozmowie z magazynem "Party", że jej synowie uwielbiają tradycyjną wielkanocną zabawę litewską - toczenie jajek.
- Każde dziecko toczy swoje jajko z góry, używając wąskiej rynienki i starając się trafić w leżące na dole jajka innych. Wygrywa ten, kto zbije najwięcej skorupek - tłumaczy.
W rodzinnym domu Joanny Moro na świątecznym stole znaleźć można wyłącznie dania własnej roboty.
- Mama jest strażniczką wszystkich litewskich tradycji. Marynuje mięsa, zagniata ciasto na brioszki, a babcia robi kiełbasy i trze chrzan wykopany z własnego ogródka - mówi.