W górach czuję się najlepiej
– Podhale mam we krwi, choć mówią teraz o mnie „góral niskopienny” – mówi ze śmiechem Jan Wieczorkowski. Do serialu wnosi góralski temperament, a skończona właśnie czterdziestka dodaje mu uroku, który cenią jego fanki.
Mateusz Rybicki wyłonił się, jak z mgły na Podhalu i... wykupił pół Zakopanego?
- Rzeczywiście, grany przeze mnie bohater pojawił się na początku czwartego sezonu, jako większościowy udziałowiec pensjonatu Lucyny. Wprowadził przez to szczyptę niepokoju na Podhalu.
To zamieszanie wniósł także do życia Agnieszki, graną przez Natalię Rybicką...
- Ona mu od razu wpadła w oko. Czują do siebie miętę, ale ich zauroczenie rozkwita bardzo powoli. Natrafiają na trudności, spotykają ich niespodzianki nie zawsze miłe, które okażą się kluczowe dla tego sezonu serialu.
Opowiadasz o swojej postaci jak o dobrym znajomym. Jaki jest więc Mateusz?
- On nie ma tylko jednego asa w rękawie, co jest bardzo ciekawe dla aktora. Zainteresowała mnie tajemnica, którą nosi w sobie. Kiedy czytałem scenariusz, intrygujące w tej postaci było to, że nie do końca wiadomo, czym się zajmuje, skąd przybywa, czy jest dobry, czy zły, fajny, czy nie. Ale to, co najbardziej mnie zaskoczyło, że człowiek robiący interesy na całym globie, obywatel świata, ma... góralskie korzenie. Umie mówić gwarą, śpiewać po góralsku. Nawet po ciemku potrafi wyruszyć w góry na ratunek... No, ma chłopak w sobie sporo z górala. Siedzi, wdycha zapachy oscypka, kwaśnicy, bigosu... (śmiech).
Ty też? Jako góral z Rabki...
- Spędziłem w Rabce dwadzieścia lat życia, po czym przyjechałem do Warszawy na studia i zostałem. Natomiast korzenie to jest coś niezwykle silnego. Podhale mam we krwi. Mówią o mnie "góral niskopienny". Zdecydowanie w górach czuję się najlepiej, pewniej niż na Mazowszu czy na Mazurach.
Podobno reżyser Radosław Piwowarski doskonale ożywia postaci z kartek scenariusza?
- To doświadczony reżyser, na którego filmach wychowało się moje pokolenie. Reżyseruje, prowadzi aktora, jest przygotowany, ma wiele pomysłów i poświęca się całkowicie temu, co robi w danej chwili.
A wyjdzie licho z Mateusza?
- Wyjdzie! Okaże się, że ma dziewczynę w Ameryce. Ale będę go bronił, bo jest pod strasznym pantoflem i ucieka od tamtej kobiety, a w Zakopanem odnajduje prawdziwe uczucie.
Możesz mówić pozytywnie o rozpoczętym roku?
- Jak najbardziej. Zacząłem "Szpilkami na Giewoncie", a zaraz będziemy kręcić piąty sezon "Czasu honoru".
Niedawno przekroczyłeś magiczną "40". Czas na zmiany?
- Mówi się, że życie mężczyzny zaczyna się dopiero po czterdziestce. (śmiech). Tak do dwudziestki jest luz, do trzydziestki okres buntu, po trzydziestce do czterdziestki przychodzi niepewność, a po czterdziestce mężczyzna staje się pewny siebie.
Rozmawiała Beata Banasiewicz