"Stranger Things 4": Winona Ryder i David Harbour o "interesującej zmianie"
Mimo iż trzon obsady serialu "Stranger Things" stanowią młodzi aktorzy, którzy w hicie Netfliksa stawiali pierwsze kroki przed kamerą, w produkcji zobaczyć możemy także duet doświadczonych artystów: Winonę Ryder (Joyce Byers) i Davida Harboura (Jim Hopper).
"Mam bardzo mieszane odczucia odnośnie dzieci w show-biznesie - sama byłam jednym z nich - jestem jednak niezwykle dumna z tych dzieciaków, kim się stali" - Ryder powiedziała w rozmowie z portalem Hollywood Reporter, zwracając uwagę na fakt, że nastoletnie gwiazdy "Stranger Things" w większości osiągnęły już pełnoletniość.
"Pamiętam, jak mówiłam im: 'Waszą nagrodą jest sama praca. Robicie to dla tego momentu, kiedy jesteście na ekranie'. Od razu to złapali, a teraz sami mi o tym przypominają" - dodała aktorka.
"W dzieciach w ich wieku jest pewien rodzaj czystości. (...) Te dzieciaki zaskoczyły mnie swoją życzliwością, troskliwością i niezwykłością" - zakończyła Ryder.
Mimo iż w czwartym sezonie "Stranger Things" większość bohaterów nadal mieszka w miejscowości Hawkins, grany przez Davida Harboura Jim Hopper jest przetrzymywany w Rosji.
"W pewnym sensie był to dla mnie bardzo samotny sezon. Nienajlepszy do kręcenia, ale była to interesująca zmiana" - zauważył aktor. "Zrobiliśmy wcześniej tyle rzeczy razem. W telewizji jest to niezwykle trudne, coś jak w 'Wyspie Giligana' [amerykański sitcom, emitowany w latach 60. XX wieku przyp. red.], prawda? Widzowie włączają telewizor, żeby oglądać, jak bohaterowie próbują wydostać się z wyspy. Albo 'Przyjaciele'... Zawsze chcesz oglądać ich razem w kawiarni, ponieważ są twoimi przyjaciółmi" - mówił Harbur, dodając, że w pewnym względzie "Stranger Things" zbudowany jest na podobnym poczuciu wspólnoty.
Tyle że w czwartym sezonie jego bohater pokazany jest z dala od grupy. To, że Jim Hopper znalazł się w "o wiele bardziej mrocznym miejscu", jest próbą pokazania "wskrzeszenia" ekranowego bohatera.
Podzielony na dwie części czwarty sezon "Stranger Things" liczył będzie dziewięć odcinków. Jak informują twórcy serialu w rozmowie z portalem "The Wrap", każdy z nich liczył będzie ponad godzinę. "Wiele wspólnego ma z tym fakt, że nasze postaci w czwartym sezonie są rozproszone w trzech różnych miejscach, a przez to mamy czterokrotnie więcej fabuły niż w poprzedniej serii. Wiedzieliśmy też, że piąty sezon będzie ostatnim, więc musieliśmy zacząć zdradzać nasze tajemnice" - tłumaczyli bracia Duffer.
"Im dłużej pisaliśmy scenariusze, tym bardziej zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że potrzebujemy więcej czasu na rozwój wydarzeń i to, by ta opowieść zagrała. W połowie pisania wiedzieliśmy, że będziemy musieli poprosić Netflix o dziewięć odcinków zamiast ośmiu, a gdy zaczęliśmy zdjęcia, wiedzieliśmy już, że będą to megadługie odcinki" - stwierdził Matt Duffer. "Odcinek siódmy i dziewiąty będą w zasadzie filmami, z czego dziewiąty będzie długim filmem. Jeszcze nad nim pracujemy, ale powinien trwać ponad dwie godziny" - ujawnili bracia.
Tak jak wspomnieli, akcja czwartego sezonu "Stranger Things" rozgrywać się będzie w trzech lokacjach. Przede wszystkim w miasteczku Hawkins, gdzie do tej pory rozgrywała się akcja serialu, ale też w Kalifornii, gdzie naukę rozpoczyna kilkoro bohaterów serialu, oraz na Kamczatce, dokąd trafił szeryf Hopper.
Od bitwy o Starcourt, która przyniosła miasteczku Hawkins terror i zniszczenie, minęło sześć miesięcy. Zmagając się z jej skutkami, nasza grupa przyjaciół po raz pierwszy zostaje rozdzielona, a zmaganie się z zawiłościami licealnego życia wcale nie ułatwia im sprawy. W tym trudnym dla nich okresie pojawia się nowe przerażające zagrożenie nie z tego świata. Jeśli rozwiążą jego makabryczną tajemnicę, być może uda im się w końcu położyć kres horrorom Drugiej Strony - czytamy w oficjalnym opisie fabuły czwartego sezonu "Stranger Things".
Jak donosi "Wall Street Journal", nakręcenie jednego odcinka czwartego sezonu "Stranger Things" kosztowało Netflix 30 milionów dolarów. Łatwo więc policzyć, że na dziewięcioodcinkowy sezon tego popularnego serialu streamingowy gigant wydał aż 270 milionów dolarów! To ogromna kwota. Dla porównania, realizacja jednego odcinka najchętniej oglądanego serialu Netfliksa, południowokoreańskiego "Squid Game", kosztowała zaledwie trzy miliony dolarów.