"Stalker": Prześladowcy są wśród nas
W ubiegłym roku zawrzało w USA, gdy na ekranie zadebiutował „Stalker”. Krytycy uznali, że serial jest zbyt brutalny, bo twórcy pokazali, że działania prześladowców mogą prowadzić do śmierci ofiary. Jak jest naprawdę, opowiedzieli nam Maggie Q i Dylan McDermott, którzy wcielają się w detektywów ścigających stalkerów.
- Ja akurat nie miałem takiego prawdziwego prześladowcy, ale moi znajomi tak. W ich oczach nadal widać przerażenie, bo takie nękanie trwa czasem latami - mówi nam Dylan McDermott.
- Bardzo trudno się z tym walczy, a ofiary często popadają w paranoję przy różnych okazjach. Są wyczerpane codziennym lękiem i czujnością. Najgorsze, że prawo nie stanowi jasnych przepisów dotyczących takich zachowań. A przecież wystarczy, że taka osoba podgląda cię przez okno, gapi się przez długi czas i śledzi. Spotykasz swojego prześladowcę na parkingu, w restauracji, na ulicy i czujesz się nieswojo, gdy zauważasz, że to nie jest przypadek. Takie zachowanie przeraża i sprawia, że mimowolnie dostajemy gęsiej skórki - dodaje aktor, który intensywnie przygotowywał się do roli w "Stalkerze" współpracując z przedstawicielami FBI i policji z Los Angeles.
- Poznałem kilka osób, które zajmują się takimi zdarzeniami. Często słyszymy o stalkerach śledzących gwiazdy i celebrytów, ale rzadko mówi się, co przytrafia się zwykłym ludziom. Proszę mi wierzyć, takich spraw jest o wiele więcej. Dzieją się na naszych oczach każdego dnia - przyznaje Dylan. Na szczęście aktor nie popada w obsesję.
- Jestem ostrożny, ufam swoim przeczuciom, a kiedy wracam do domu, zerkam w lusterko, by sprawdzić, czy ktoś mnie śledzi. Niestety, obecnie w naszym społeczeństwie wszyscy musimy oglądać się za siebie. Stalkerem może być każdy. Ba, mój bohater też balansuje na krawędzi i zachowuje się prawie jak jeden z nich, gdy szuka kontaktu z synem. Robi mu zdjęcia, bo matka nie pozwala na spotkania z ojcem. Na szczęście nie przekracza granic - mówi McDermott.
Mniej szczęścia miała w życiu prywatnym Maggie Q, serialowa partnerka Dylana.
- Miałam do czynienia ze stalkerami jeszcze zanim stałam się osobą publiczną i od dawna wiem, że ten problem dotyczy o wiele szerszej grupy ludzi, niż tylko celebrytów - mówi Maggie.
- Nie opowiadam o moich doświadczeniach z prześladowcami, bo uważam, że nie zasługują na uwagę, której tak bardzo szukają. Przy okazji przygotowań do "Stalkera" przypomniałam sobie osoby, które dawno temu zachowywały się obsesyjnie i miały urojenia w stosunku do mnie. Nie wpływa na to twój wygląd, to kim jesteś w miejscu publicznym czy fakt, że ludzie cię znają. Sama trzymam dystans w relacjach z fanami. W pilotowym odcinku "Stalkera" mówi się o szokujących statystykach, według których mniej niż 10 proc. ofiar prześladowców, to osoby sławne. Słyszymy o nich, bo warto o nich pisać, a ich nazwiska przykują uwagę odbiorców. I to jest ważne, ale tak jak w serialu, większość przypadków dzieje się obok nas. Pokazujemy, na co zwracać uwagę i jak reagować na takie podejrzane sytuacje. Nie macie pojęcia, jak wiele zwykłych kobiet mówi mi, że miały takie doświadczenia, m.in. ktoś próbował wymusić przyjaźń, spotkania, opisywał wydarzenia, które nie miały miejsca, wysyłał niepokojące wiadomości, straszył, osaczał. Ich historie szokują. Mam nadzieję, że dzięki temu serialowi uczulimy społeczeństwo na problem nękania, które rujnuje życie tysięcy ofiar - dodaje aktorka.
Jednym z narzędzi dręczycieli są media społecznościowe.
- Przekleństwo naszych czasów - mówi Dylan.
- Sądzę, że dziś chyba każdy jest troszkę stalkerem, bo przygląda się temu, co porabiają znajomi i to w większej skali niż kiedyś. Zawsze będziemy ciekawi, co robią inni, ale obecnie bardzo szybko i łatwo przekraczamy granice. Obecność w mediach społecznych dolewa oliwy do ognia. Wiem, bo sam z nich korzystam. Z mojej perspektywy to źródło poważnych zagrożeń. Są jeszcze hakerzy włamujący się na cudze konta. Ludzie żyją tak, jakby kręcili film, w którym są gwiazdami. Codziennie zamieszczają swoje zdjęcia, zdradzają lokalizację i próbują zwrócić uwagę innych. Dlatego jest tak wielu stalkerów - wyjaśnia McDermott i dodaje:
- Warto zgłaszać takie zdarzenia na policję. Oczywiście "Stalker" nie jest serialem dokumentalnym, ale większość historii jest oparta na faktach. Być może dzięki tym opowieściom uda się zapobiec jakiejś prawdziwej tragedii - zwierza się aktor.
Maggie przyznaje, że przemoc w serialu to ta z głównych wydań wiadomości.
- Czasem okazuje się, że w życiu mają miejsce zdarzenia bardzo dziwne i nieprawdopodobne. Podczas przygotowań do roli słuchałam opowieści funkcjonariuszy i nie mogłam w nie uwierzyć. Ludzie, z którymi mają do czynienia, to często osoby chore, mające problemy psychiczne. Policjanci najpierw muszą ustalić, na jakie schorzenie cierpi stalker, dopiero wtedy starają się go powstrzymać. Trzeba reagować na nagabywanie, natrętne wizyty, śledzenie i anonimy. Milczenie nie rozwiązuje problemu. Ze stalkingiem spotkaliśmy się również w polskich serialach, chociaż nie na taką skalę, jak w USA. Być może pamiętacie poniższe scenki? Naprawdę, nie trzeba być sławnym, by paść ofiarą prześladowcy.
nex