"Squid Game": Odtwórcy VIP-ów ostro skrytykowani!
Serial "Squid Game" już od tygodni bije rekordy popularności - zbiera dobre recenzje od krytyków i jest chwalony przez widzów. Jak się okazuje niektóre elementy produkcji jednak zawodzą, o czym głośno zaczynają mówić fani serialu. Wśród najczęściej krytykowanych kwestii jest gra aktorów wcielających się w postaci VIP-ów, czyli zachodnich miliarderów, którzy obstawiają graczy uczestniczących w tytułowej grze. Grający VIP-a numer 2 Daniel C. Kennedy przyznaje, że był zdruzgotany niepochlebnymi opiniami.
"Cierpię na ekstremalną depresję kliniczną, więc było to dla mnie wyzwaniem. Początkowo byłem zdruzgotany komentarzami widzów" - powiedział Daniel C. Kennedy w rozmowie z "The Guardian". Dopiero po pewnym czasie przestał się przejmować tym, co piszą o nim fani "Squid Game". "Na szczęście z czasem, dystansem i odrobiną szczerej autorefleksji byłem w stanie przefiltrować te komentarze na coś, co pomoże mi poprawić się następnym razem, zamiast martwić się rzeczami, które są nieuniknione, gdy jesteś częścią projektu, który został zauważony na świecie" - dodał. Zauważony to mało powiedziane - "Squid Game" to najpopularniejszy serial Netfliksa - w pierwszym miesiącu obejrzano w 111 milionach gospodarstw domowych.
Nie wszyscy serialowi VIP-owie przyjęli krytykę ze strony fanów w tak negatywny sposób. "Nie narzekam! Gram w najgorętszym serialu na świecie. Dostaję maile od fanów. Dzisiaj pewna kobieta napisała, żebym wysłał jej autograf. Zrobiłem tak. Dwie godziny później przysłała mi zdjęcie tatuażu na jej ramieniu. Widać na nim było napis: Geoffrey Giuliano, czwarty VIP" - wyznał Geoffrey Giuliano, który w "Squid Game" zagrał VIP-a numer cztery. Aktor dodał, że dzięki serialowi w jednej chwili stał się popularny. "Dostaję też seksualne propozycje od kobiet i mężczyzn. Ten projekt wydobył mnie z totalnego i absolutnego niebytu. Ludzie robią sobie tatuaże z moim podpisem. Dostaję propozycje fellatio. Jestem gwiazdą!" - rozpływa się w zachwytach Giuliano.
O szczegółach pracy nad swoją rolą opowiedział w "The Guardian" VIP numer jeden, czyli John D. Michaels. "Mitem, który chciałbym rozwiać jest to, że wzięli nas prosto z ulicy. W różnych serialach jest różnie, ale często aktorzy, którzy nie są Koreańczykami dostają w koreańskich serialach dialogi, które bywają tłumaczone w tłumaczu Google’a. Dlatego mogą brzmieć nienaturalnie. Często też nie dostajemy scenariuszy reszty odcinków. Dostajemy tylko swoje sceny i nie mamy świadomości szerszego kontekstu" - zdradził.
Zobacz też: "Squid Game": Gracz 001 nie może poradzić sobie ze sławą?