Kamilla Baar: Co mnie inspiruje, pasjonuje, gdzie podróżuję, co czytam [wywiad]
Kamilla Baar wraca na mały ekran. Po rolach w takich produkcjach jak "Vinci", "Echo serca", "Kamerdyner", "Na dobre i na złe" czy "Komisarz mama", teraz przyszedł czas na wyzwanie jakim jest thriller medyczny "Sortownia". W jaką bohaterkę wcieli się tym razem?
"Sortownia" to mroczna opowieść o pracy lekarzy, a jednocześnie podróż w głąb ludzkiej natury.
Kamilla Baar: - Na początku nie wiedziałam, co ten tytuł może oznaczać. Szybko się dowiedziałam, o czym jest cały serial, więc zrozumiałam jego koncepcję. Moje wątpliwości zostały szybko rozwiane [uśmiech-przyp. red.]. Gram żonę jednego z głównych bohaterów, którego gra Marcin Czarnik. Agnieszka prowadzi galerię sztuki.
Mam wrażenie, że ta produkcja dla pani to podróż do przeszłości. Kilka lat temu wcielała się pani w rolę dr Hany Goldberg serialu "Na dobre i na złe".
- W "Sortowni" nie brałam udziału w wątku lekarskim, ale w pewnym sensie mogę tę przygodę nazwać podróżą do przeszłości. W "Vinci" grałam przecież malarkę, jak widać, historia lubi się powtarzać [uśmiech-przyp. red.]. W "Sortowni" po raz pierwszy współpracowałam z Anną Kazejak, która jest silną, wyrazistą reżyserką. Z Andrzejem Chyrą to nasze kolejne spotkanie w pracy. Z Marcinem Czarnikiem wcześniej spotykałam się w szkole teatralnej, a później w teatrze. To fantastyczni aktorzy, partnerzy i koledzy.
A gdyby pani mogła zostać lekarzem, która profesja byłaby odpowiednia?
- Byłabym pediatrą lub zajmowała się ludźmi, którzy są już u schyłku życia. Dzieciństwo i starość - te okresy w życiu ludzkim poruszają mnie szczególnie. Dzieci potrzebują lekarzy empatycznych, dowcipnych i takich, którzy pomogą zwalczyć lęk przed strzykawką. Każda mama pewnie nie raz i nie dwa to przerabiała. Starość z kolei wymaga troski taktu i delikatności. Na pewnym etapie zastanawiałam się, czy profesja lekarska nie byłaby tą właściwą drogą. Ale ostatecznie sztuka i możliwość "grania" lekarza zwyciężyła.
Wspomniała pani o wrażliwości. Niedawno nagrała pani audiobooka "Nasz bieg z przeszkodami. O wrażliwości i inności". Proszę o nim opowiedzieć?
- Sama często sięgam po książki psychologiczne, a od lat cenię sobie autorytet pani profesor Ewy Woydyłło, jej książki są dla drogowskazem. Dlatego przeczytanie jej nowej książki w formie audiobooka było prezentem. Dziś dzielenie się wrażliwością jest nieczęste. Ludzie, którzy otwarcie pokazują emocje, słabości, wzruszenia są bezcenni. Często barykadujemy się przed emocjami, żyjąc w obrazkowym świecie. A to przecież wrażliwość otwiera drzwi indywidualności danej osoby. I fascynuje innością.
Czuje się pani "inna" na tle show-biznesowego szaleństwa?
- Nie myślę o tym, pielęgnuję swój czas, selekcjonuję wydarzenia, na których bywam. Kibicuję kolegom, oglądam polskie filmy, spektakle. W moim zawodzie najważniejsza jest jakość. Daję z siebie jak najwięcej i zawsze staram się ukończyć projekty najlepiej jak potrafię. Spełniam się jako aktorka, ale ciągle chcę się inspirować pracą innych jako widz. Na moim koncie społecznościowym piszę o tym, co mnie inspiruje, pasjonuje, gdzie podróżuję, co czytam.
Płynnie wróciłyśmy do wyzwań zawodowych. Co przed panią?
- Niedługo na jednej z największych platform streamingowych ukaże się produkcja, w której brałam udział. Póki co nie mogę nic więcej powiedzieć.
Ma pani cały czas apetyt na więcej?
- Chciałabym zagrać w filmie, który będzie afirmacyjny. Opowie o pięknie życia, triumfie miłości i przyjaźni. Pewnie dlatego, że brakuje mi pozytywnej narracji w dzisiejszych mediach.
Rozmawiała Aleksandra Szymczak / AKPA