"Służby specjalne": Wojciech Zieliński oddałby życie za córkę!
Wojciech Zieliński, czyli kapitan Janusz Cerat ze "Służb specjalnych", przeżył wiele bardzo groźnych wypadków. - Dopiero kiedy stajesz twarzą w twarz ze śmiercią, zdajesz sobie sprawę z tego, że życie jest piękne! - mówi.
Wojciech Zieliński żartuje czasem, że los lubi wystawiać go na poważne próby. Kilka lat temu na przykład ledwo uszedł z życiem z bardzo groźnego wypadku... Aktor przyznaje, że kiedyś czasami sam prowokował niebezpieczne sytuacje, ale po tym, jak niemal zginął, nabrał pokory do życia i zaczął naprawdę je doceniać.
- W przeszłości często prowokowałem pecha. A to złamałem obojczyk, a to pogryzł mnie pies... Raz spadłem w teatrze z kilkunastu metrów, bo popisywałem się przed kolegami. Dziś już coś takiego nie przyszłoby mi do głowy - mówi.
Po jednym z wypadków Wojciech Zieliński przez dwa tygodnie leżał w szpitalu w stanie śpiączki, później przeszedł półtoramiesięczną rekonwalescencję.
- Kiedy się obudziłem, zrozumiałem, że jestem wielkim szczęściarzem i nie powinienem więcej kusić losu - wspominał w wywiadzie, dodając, że całkowicie zrewidował swój światopogląd i od tamtej pory czuje się jak nowo narodzony.
- To było dla mnie jak przebudzenie! Wtedy zdałem sobie sprawę, że pięknie jest żyć - mówi.
Jeżeli dziś Wojciech Zieliński miałby znów ryzykować swe życie, zrobiłby to tylko z jednego powodu - dla córki.
- Za Marysię oddałbym życie. To jest wyznacznik mojej miłości do niej. Gdyby chodziło o kogokolwiek poza córką, pewnie bym kalkulował, ale dla niej zrobiłbym wszystko - twierdzi aktor.
- Marysia jest cudem! To największa miłość mojego życia - mówi serialowy kapitan Cerat ze "Służb specjalnych".