"Służby specjalne": Generał Światło to wcielone zło
W opinii krytyków Wojciech Machnicki, którego oglądamy w "Służbach specjalnych" w roli generała Romualda Światło, jest największym odkryciem aktorskim tej produkcji. On sam skromnie mówi, że jego praca została zauważona.
Grany przez pana generał Światło to znakomity strateg i manipulator. Również człowiek, który potrafi korzystać z przyjemności życia. Co zdecydowało, że Patryk Vega zaangażował pana do tej roli?
- Z Patrykiem spotkałem się po raz pierwszy na planie jednego z seriali ("Twarzą w twarz"), ale wtedy zagrałem maleńki epizod. Różniej dostałem kolejny epizod w filmie "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć". Dobrze nam się współpracowało. Miałem tam do zagrania epizod sowieckiego oficera. Zaproponowałem, żeby to był człowiek, który zamiast wykrzykiwać rozkazy bardziej tonował swoje emocje. Później okazało się, że generał Światło powinien być nosicielem podobnych cech i zachowań.
Ile z pańskich propozycji wpłynęło na budowę tej postaci?
- Ta rola prawie od początku do końca została tak napisana, jak ją widzimy na ekranie. Patryk zbudował tę postać dzięki dwuletniej pracy nad dokumentacją i obserwacjom ze spotkań z niższymi i wyższymi oficerami służb. Ja tylko próbowałem trochę rozjaśnić tego bohatera. Później docierały do mnie bardzo pozytywne opinie, na przykład z kręgów policyjnych, że komuś moja postać jednoznacznie kojarzyła się z jego szefem.
To są na pewno bardzo specyficzni ludzie, którzy mają dość szczególne biografie. Dojście do tego stopnia wtajemniczenia czyni w człowieku spustoszenia.
- Na przykład w postaci relatywizmu moralnego. Generał decyduje o życiu i śmierci ludzi; o tym, co jest właściwe, a co nie. On o planowanym zabójstwie mówi "trzeba go wygasić", jakby mówił "zrób mi kanapkę".
Możliwość zgrania kogoś tak mrocznego to chyba duża satysfakcja?
- Od wielu lat uprawiam ten zawód. Grałem również amantów, a teraz jestem tak zwanym aktorem charakterystycznym. Kojarzono mnie z sympatycznymi, ciepłymi, uśmiechniętymi postaciami. Po raz pierwszy zagrałem w takim wymiarze kogoś, kto jest wcielonym złem.
Na pewno widzowie serialu zapamiętają generała.
- Takie postacie się pamięta. Wyrazisty, wiarygodny czarny charakter jest rzadszym zjawiskiem niż amanci. Może wydaje się, że tego złego łatwiej zagrać, ale to wcale nie jest takie proste. Musiałem poszukać w sobie pewnych zachowań, które generała uwiarygodnią.
Wiarygodnym czynią go chwile, w których ujawnia zwyczajność. No, i jeszcze sprawy osobiste, towarzyszka życia kupiona na Kubie za kilkadziesiąt dolarów...
- W dodatku to nie są wymyślone sytuacje. Po przeczytaniu scenariusza powiedziałem Patrykowi, że fantastycznie wymyślił z tą Kubanką, bo to znakomicie charakteryzuje generała. Na to Patryk powiedział: "Nic nie wymyśliłem. Znam takiego faceta". Kupił on sobie na Kubie kobietę i wywiózł do bratniego wówczas kraju socjalistycznego.
Jest w "Służbach specjalnych" potencjał na dłuższy serial...
- Też chciałbym go zobaczyć. Ale w kontynuacji już nie zagram. A dlaczego, tego dowiedzą się widzowie już po obejrzeniu naszego serialu.
Rozmawiał PIOTR K. PIOTROWSKI