"Poker Face": Wielki blef. Najlepszy serial roku?
"Postępowanie obliczone na wprowadzenie kogoś w błąd" lub "w grze w karty: wywoływanie u partnera wrażenia, że się ma mocniejsze karty niż w rzeczywistości" - głosi definicja blefu w Słowniku Języka Polskiego PWN-u. Blef to podstawa pokera, wie o tym każdy kinoman, zwłaszcza fan George'a Clooneya. A jak to z blefem jest w "Poker Face" - serialu, który można obecnie śledzić na platformie SkyShowtime? Blefuje główna bohaterka czy może twórcy?
Zgodnie z najlepszą radą mistrza suspensu Alfreda Hitchcocka, zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie. W każdym razie w teorii. Wielkie kasyno. Olbrzymie pieniądze. Ekskluzywny hotel. I pokojówka, która widzi to, czego widzieć nie powinna. Gorzej, fotografuje znalezisko i pokazuje swojemu szefowi Sterlingowi Juniorowi (Adrien Brody), podpisując tym samym wyrok śmierci na siebie i swojego męża. Pech (a raczej twórca "Poker Face" Rian Johnson - widzowie pokochali go za przewrotny dyptyk kryminalny "Na noże" z Danielem Craigiem), że ów niegodziwy boss w tym samym czasie angażuje do współpracy (nie bez szantażu) niejaką Charlie Cale (Natasha Lyonne, aktorka znana m.in. z "Orange Is the New Black" i zarazem współscenarzystka "Poker Face"). To przyjaciółka zamordowanej i zarazem dziewczyna z hazardową przeszłością. Do czasu dobrze sobie na tej drodze radziła, ponieważ posiada wyjątkową umiejętność...
Charlie jak nikt inny potrafi odczytać, tudzież wyczuć, kłamstwo. Po prostu wie, że ktoś łże. Wykrycie pokerowego blefu to dla niej dziecinna igraszka. Potrafi też wyłapać znacznie poważniejsze bujdy. Szybko orientuje się, że policyjne wyjaśnienie śmierci przyjaciółki nie trzyma się kupy, a Sterling coś ukrywa. Krok po kroku, od przeczucia do przeczucia (a raczej od pewności, że coś nie gra do odkrycia, co to takiego i znalezienia na to dowodów) - rozwiązuje zagadkę. I teraz ona ściąga na siebie nieszczęście. Ledwo z życiem uchodzi. Musi uciekać. A uciekając - tak sobie zamarzył Rian Johnson - co odcinek poznaje kolejnych pechowców, którzy żywot tracą, a ona odkrywa, kto winnym zbrodni jest.
"Poker Face" - konstrukcyjnie - to typowy przykład "odwróconego kryminału" lub jak wolą ten nurt nazywać Amerykanie: "howcatchem" ("jakichzłapano"). To odwrotność "whodunnit" ("ktotozrobił", "ktopopełniłzbrodnię"). Widz ogląda zbrodnię i szybko dowiaduje się, kto zawinił. Nie wie tego główna bohaterka: Charlie. Cała wstydliwa przyjemność w oglądaniu "Poker Face" bazuje na przyglądaniu się jej śledztwu. Czy połączy wszystkie elementy układanki? Czy sama wyjdzie cało z niebezpiecznych sytuacji? Czy uda się jej znaleźć dowody i dostarczyć je organom ścigania albo w inny sposób doprowadzić do zwycięstwa sprawiedliwości?
Taka formuła serialu detektywistycznego od lat bawi widzów. Jej historia sięga twórczości z lat nastych XX stulecia i opowiadań R. Austina Freemana zebranych w tomie "The Singing Bone". Już na początku czytelnik dowiadywał się, jak przebiegało przestępstwo. Poznawał nawet jego motywy. "Wydawałoby się, że nie ma nic więcej do powiedzenia, ale doszedłem do wniosku, że czytelnik będzie tak zajęty zbrodnią, że nie zauważy wielu szczegółów, dowodów. I tak też było. Druga część, która opisywała zbrodnię w tym ujęciu, przez czytelników odbierana często była jak nowy materiał" - przytaczają dziś słowa autora znawcy podgatunku. Raz wprowadzony do popkultury, pozostał z czytelnikami do dziś. I zawitał oczywiście do kina i telewizji. I to za sprawą tej drugiej zyskał największą popularność.
Termin "howcatchthem" został po raz pierwszy użyty przez Philipa MacDonalda w 1963 roku, a szeroko używany stał się dekadę później - głównie za sprawą serialu "Columbo" (1968-1978 i 1989-2003). Widzowie w Polsce mogli produkcję oglądać ze stosunkowo niewielkim opóźnieniem do USA, bowiem TVP po raz pierwszy prezentowała ją już w latach 70. XX wieku. Głównym bohaterem był tytułowy porucznik z Wydziału Zabójstw Policji w Los Angeles. Jego znakiem rozpoznawczym był prochowiec, towarzyszem śledztw oraz życia uroczy i uparty basset. Ciało - gestykulację i niezapomnianą mimikę dał mu Peter Falk.
Teraz "Poker Face" nazywany bywa "damskim", "współczesnym" odpowiednikiem "Columbo". Sam Rian Johnson w wywiadach nie tylko od takich inspiracji się nie odżegnuje, a wręcz sam je przywołuje, dodając jeszcze kilka innych tytułów i bohaterów, jak np. Perry'ego Masona.
W Stanach produkcja zadebiutowała 23 stycznia 2023 roku. Pierwszy sezon składa się z 10 odcinków (obecnie pokazywanych w Polsce). Za oceanem odbiór był tak pozytywny (wliczając w to nominację aktorską do Emmy), że decyzja o realizacji drugiego sezonu zapadła zaledwie kilka tygodni po premierze drugiego. O co tyle hałasu?
Z fryzurą Tiny Turner i lekko zachrypniętym głosem Charlie mknie w rozklekotanym samochodzie przez amerykańskie bezdroża (to na pewno jeden z walorów serialu - więcej tu Ameryki bliższej "Nomadland" niż tej z widokiem na napis Hollywood) i co odcinek rozwiązuje inną zagadkę. O niej samej za wiele się nie dowiadujemy - może poza jedną rzeczą. Trzeba być naprawdę pechową dziewczyną, żeby ciągle tracić sympatycznych nowych znajomych w nieciekawych okolicznościach, a tak się właśnie w "Poker Face" dzieje. Wystarczy kilka dni znajomości i już... nekrolog. To przyjaciółka z pracy w kasynie, to małomiasteczkowy potentat grillowy, który nie chce już sprzedawać mięsa, czy marzyciel z przydrożnego baru, który wygrywa na loterii albo perkusista, który rzekomo skończył Julliard, ale bardziej wygląda na samouka. Giną, zanim zrealizują marzenia.
"To była fundamentalna dla całego serialu decyzja, żeby już w odcinku pilotażowym Charlie powiedziała: 'Nie jestem gliną'" - komentuje Rian Johnson w wywiadzie dla "Vulture". "Dla zespołu scenopisarskiego stało się to wyzwaniem, ale też i dało pretekst do dodania innej warstwy w każdym odcinku. Na podstawowym poziomie opowiadania oznacza to, że za każdym razem musieliśmy znaleźć powód, żeby Charlie chciała angażować się w sprawę, a nie po prostu ją olać, bo przecież ona sama nie widzi zbrodni, a teraz naraża się na prawdziwe niebezpieczeństwo. To, że nie jest gliną stało się największą zaletą tej postaci. Śledztwa to nie jest jej praca. Byłoby dla niej lepiej, gdyby wsiadała do swojego samochodu i wyjeżdżała. Ale ona jest jak De Niro w 'Gorączce'. Po prostu nie może tego tak zostawić. Nie będę jednak kłamać, nie było to łatwe do napisania. Jak co tydzień możemy przedstawiać inną wersję tego założenia, wersję, która będzie szczera, prawdziwa, którą widzowie kupią?".
I kupują. Zapowiedziany drugi sezon i pochwalne recenzje wskazują, że nawet bardziej niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać. Brytyjski "Guardian" już w tytule obwieszcza: "W tym niezwykle zabawnym serialu detektywistycznym Natasha Lyonne jest bardziej hipnotyzująca niż kiedykolwiek" i to jej "najbardziej urzekający występ". Całość autorka tekstu Lucy Mangan określa mianem "hołdu Riana Johnsona złożonego klasycznym serialom kryminalnym lat 70. i 80., takim jak 'Columbo'", a także "przyjemną zabawa w stylu retro". Polski "Vogue" pisze o "najlepszym serialu roku", który "świetnie sprawdzi się w długie jesienne wieczory", albowiem "ma wszystko, co potrzeba - wciągającą fabułę, gwiazdorską obsadę i zadziorny humor".
Nie są to głosy odosobnione, choć w recenzjach pojawiają się też uwagi i wiele z nich mnie samej wydaje się bliższymi. Odcinki nie są sobie równe, nie każda historia wciąga tak samo i często scenarzyści po prostu idą na skróty. Trochę szkoda, że przedstawianiu zbrodni poświęcane jest niemal tyle samo miejsca, co śledztwu - to bywa traktowane "po łebkach". Faktem jednak pozostaje, że produkcję niesie swoją charyzmą i wścibskością Charlie - Natasha Lyonne. Na pewno też serial posiada wiele realizacyjnych walorów: od zdjęć po muzykę i kostiumy. Ten inny obraz Ameryki niż typowo hollywoodzki może intrygować. Czasami pomaga też humor - czy aż tak zadziorny? Nie powiedziałabym, ale pies-rasista, fan Trumpa na pewno podnosi ocenę o oczko wyżej. Jest w tym szumie jednak sporo blefu - ale czasem można dać mu się uwieść, w imię ucieczki od codzienności. To jaka zbrodnia w przyszłym tygodniu czeka Charlie?
Autorka: Dagmara Romanowska