Skazana
Ocena
serialu
8,9
Bardzo dobry
Ocen: 479
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Polski aktor przytył 50 kilogramów. "Nie poukładałem się ze sobą. Chodzę na terapię"

Tomasz Schuchardt, czyli Bartłomiej Dworak ze "Skazanej" i Stefan Jassijej z "Rojst. Millenium", wychowywał się we wsi Sobowidz na Pomorzu i wstydził się tego, więc gdy pytano go, skąd jest, kłamał, że z Gdańska. "Już jako licealista przeżyłem etap absolutnego wyparcia swojego pochodzenia" - wyznał. W najnowszym wywiadzie aktor po raz pierwszy odniósł się też do swojej tuszy i przyznał, że w ciągu kilku lat przytył aż 50 kilogramów.

Tomasz Schuchardt to bez wątpienia jeden z najzdolniejszych polskich aktorów swojego pokolenia. Już za swoją pierwszą główną rolę filmową - w "Chrzcie" Marcina Wrony - został wyróżniony na Festiwalu Filmowym w Gdyni nagrodą za najlepszą kreację. Dostał też nagrodę za debiut sceniczny. Od kilku tygodni jest też dumnym posiadaczem Orła, którego jednak nie odebrał osobiście, bo gdy odbywała się gala Polskich Nagród Filmowych, wolał zajmować się 7-letnią córką.

Reklama

"Blask fleszy to nie moja bajka. Są ludzie do tego stworzeni, ja mam z tym problem. Od trzech lat przechodzę przemianę życiową i jeszcze nie poukładałem się ze sobą. Chodzę na terapię" - tłumaczy swą nieobecność na Orłach w najnowszym wywiadzie dla "Twojego Stylu".

Tomasz Schuchardt: Grał "duszę towarzystwa", żeby zapomnieć o kompleksach

Jeszcze niedawno Tomasz Schuchardt - to jego słowa - często przywdziewał maskę klauna.

"Denerwowała mnie cisza, nie odnajdowałem się w niej. Czułem się niejako zobligowany, by tę ciszę wypełniać, zabijać i w związku z tym bywałem w wielu sytuacjach nad wyraz głośny" - mówi aktor, dodając, że bycie "duszą towarzystwa" pozwalało mu zapomnieć o kompleksach.

Gwiazdor "Skazanej", "Wielkiej wody" i "Morderczyń" nie kryje, że kiedyś potwornie wstydził się swoich korzeni.

"Na wsi nie miałem dostępu do tej samej wiedzy co koledzy z miasta. Czułem wstyd i strach. Zamiast rzucić się w wir nauki, uciekałem w wygłupy, w tym byłem świetny. W szkole teatralnej, pytany, skąd jestem, odpowiadałem: z Gdańska. Wstyd oswajałem przez lata" - wspomina na łamach "Twojego Stylu".

Dopiero pod koniec studiów w krakowskiej szkole teatralnej Schuchardt zaczął przyznawać się do tego, że wychowywał się w popegeerowskiej wsi Sobowidz.

"Zacząłem głośno mówić, że jestem ze wsi. I poczułem ulgę. Mogłem tę wieś wreszcie odkopać, wyciągnąć dobre i złe doświadczenia, które mnie zbudowały" - twierdzi dziś.

Tomasz Schuchardt: Tylko jeden reżyser nie nakrzyczał na niego, kiedy mocno przybrał na wadze

O ile pochodzenie już od dawna nie jest dla Tomasza Schuchardta problemem, o tyle problemem wciąż są pochwały, jakie różni ludzie - reżyserzy, koleżanki i koledzy po fachu, krytycy i "zwykli" widzowie - kierują pod jego adresem.

"Kiedy ktoś mnie wychwala, odczuwam duży dyskomfort, mieszankę wstydu i zażenowania" - zdradził w najnowszym wywiadzie, zapewniając jednak, że tak naprawdę cieszy się, gdy to, co robi, podoba się innym.

Aktor przyznaje, że w ostatnich latach przeszedł ogromną metamorfozę nie tylko wewnętrzną, ale też - widoczną gołym okiem - fizyczną.

"Różnica między moją 'najszczuplejszą' a 'najgrubszą' rolą wynosi 50 kilogramów" - powiedział "Twojemu Stylowi", dodając, że tylko jeden reżyser nie wyzłośliwiał się i nie okazywał rozczarowania, kiedy mocno nabrał na wadze.

"Tylko Janek [Jan Holoubek - przypis red.] nie krzyczał. Przed zdjęciami do 'Wielkiej wody' spojrzał na tę moją cielesność i powiedział: 'Świetnie! Takiego cię chcę'. Wchodząc u Janka na plan, czuję się bezpiecznie" - podkreśla Schuchardt.

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Schuchardt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy