"Singielka": "Jest trochę za gruba, trochę za brzydka i trochę niemądra"
Pracuje w redakcji i szuka tego jedynego – to właśnie Elka, nasza polska Bridget Jones. Paulina Chruściel zdradza, co jest największą zaletą oraz... słabością tytułowej singielki.
Dlaczego Elka nie może znaleźć miłości?
- Tak naprawdę nie znam odpowiedzi na to pytanie. Próbujemy dowiadywać się o tym codziennie na planie serialu. Elka jak wiele dziewczyn i kobiet do niej podobnych ma kompleksy, lekką nadwagę i niepoukładane życie zawodowe. Jest trochę za gruba, trochę za brzydka i trochę niemądra. Ale ma wielkie serce, charakter i silną wolę. Chyba że chodzi o pierogi, pączki i wino (śmiech).
Czym będzie się kierować w wyborze partnera?
- Sercem! Elką kierują prawdziwe emocje i szczere uczucia. Bywa impulsywna, nieprzewidywalna, czasem naiwna, innym razem zabawna. Stara się być w tym sobą, po prostu. Rzecz jasna, popełnia mnóstwo błędów, ale zawsze się podnosi i to jest jej siła. No, oczywiście, dobrze by było, żeby ten wymarzony był chociaż trochę przystojny (śmiech).
Kto lepiej spełnia jej kryteria - Mikołaj czy Tomek?
- Nie mogę zdradzać wszystkiego od razu (śmiech). Każdy podoba jej się z innego powodu. Mają zupełnie różne cechy, które ją pociągają i odpychają jednocześnie. Mogę zapewnić widzów, że to historia, która ciągle będzie ich zaskakiwać!
Jak rozwinie się Pani postać?
- Widzowie poznają Elkę w przełomowym dla niej momencie. Postanawia wreszcie wziąć się za siebie. Przejdzie w końcu metamorfozę, okupioną dużym wysiłkiem. To historia o poszukiwaniu siebie, o tym, że trzeba przestać się okłamywać, że jest dobrze po prostu tak, jak jest. Trzeba zmieniać coś w życiu i próbować, mimo że nie od razu wszystko się udaje. To jest naprawdę w Elce fajne, że ona nigdy się nie poddaje.
Jest Pani żoną i mamą, ale gdyby mogła Pani obudzić się pewnego ranka jako singielka, co by Pani zrobiła?
- Szybko bym się nie obudziła... Zostałabym cały dzień w łóżku (śmiech)! Zazwyczaj nie mam na to szansy - zdjęcia do "Singielki" to ciężka praca, jesteśmy na planie po 12 albo i więcej godzin dziennie, 6 dni w tygodniu. Tak, w takiej sytuacji spędziłabym cztery dni śpiąc, jedząc i wylegując się w łóżku... Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz to robiłam (śmiech). A przecież oprócz tego jestem też mamą, więc kiedy nie pracuję, to zajmuję się dzieckiem, staram się nadrobić zaległości. Do tego córka jest rannym ptaszkiem, a wieczorami nie wyobraża sobie, że mogłaby obyć się bez mamy i "Dzieci z Bullerbyn", które uwielbia.
Rozm. Natalia Łuszczak