"Sherlock i upiorna panna młoda", czyli Sherlock jak "Dr Who"
Zapraszamy do zapoznania się z recenzją "Sherlocka i upiornej panny młodej". Uwaga! Małe spoilery.
Wiktoriański Londyn, rok 1895. Emelia Ricoletti, czyli tytułowa upiorna panna młoda, sieje postrach na ulicach miasta. Tylko, że jest to niemożliwe - po zabiciu ukochanego dziewczyna popełniła samobójstwo. Jak więc mogli ją zobaczyć Londyńczycy?
Zagadkę z duchem w roli głównej może rozwiązać tylko jedna osoba - detektyw Sherlock Holmes, mieszkający na Baker Street 221b.
Najnowszy, specjalny odcinek "Sherlocka" to, mówiąc w największym skrócie i nie zdradzając zbyt wielu szczegółów, bardzo udany projekt będący ciekawym kryminałem oraz eksperymentem filmowym i zabawą z widzem.
"Sherlock i upiorna panna młoda" jest w miarę samodzielną, osobną, alternatywną historią, która nie rozwija serialowej mitologii, ale przygotowuje podwaliny pod czwarty sezon. Genialnym posunięciem fabularnym, łączącym film z poprzednimi seriami brytyjskiego serialu, jest w pewnym stopniu połączenie dwóch zagadek kryminalnych jak i dwóch światów - współczesnego oraz wiktoriańskiego. Dzięki temu odcinek specjalny przypomina trochę jedną z historii o "Doktorze Who" lub "Incepcję". Zresztą lekkie nawiązanie do przygód podróżnika w czasie w jednej z końcowych scen nie jest jedynym Easter Eggiem w tym odcinku.
Odcinek specjalny aż kipi od wewnętrznych żartów i odniesień (np. do "Studium w szkarłacie" czy "Greckiego tłumacza" czy wątków z innych opowiadań Arthura C. Doyle’a; postaci Irene Adler; magazynu "Strand"). Scenarzyści puszczają oko do widza, komentują różne aspekty serialu i świadomie kpią z samych siebie. Film staje się trochę lustrem, w którym Mark Gatiss oraz Steven Moffat odbili świat serialowego Sherlocka oraz jego wady - stosunek Holmesa i Watsona do kobiet, zachowanie Sherlocka wobec Johna czy pani Hudson. Przy czym wszystkie te aspekty mistrzowsko łączą z głównym wątkiem filmu.
Nowy "Sherlock" jest więc eksperymentem, zabawą twórców oraz aktorów, jednak jego siła leży w przedstawieniu przyjaźni Sherlocka i Watsona. W tym odcinku John zadaje trudne pytania, wygarnia Sherlockowi wszystko, co trzeba, przywołuje go do rzeczywistości oraz ma jedną ze swoich najlepszych scen. Z kolei Holmes w końcu docenia Watsona. Fani Johnlocka powinni być z filmu bardzo zadowoleni - szczególnie z jednej humorystycznej kwestii pod sam koniec odcinka.
Filmowy rozmach, scenografia, kostiumy, zwroty fabularne, klimat i inteligentne, świetnie napisane dialogi to kolejne zalety nowego "Sherlocka". Benedict Cumberbatch jest w świetnej formie, a Martin Freeman, Rupert Graves, Una Stubbs, Louise Brealey i Amanda Abbington dzielnie dotrzymują mu kroku.
Choć niektóre wątki mogły być lepiej dopracowane - szczególnie sytuacja kobiet w okresie wiktoriańskim - a jedna scena zaprezentowana zupełnie inaczej (dobór kostiumów w tej scenie jest co najmniej dyskusyjny) to finałowy efekt nadal jest bardzo dobry. Nie każdy odcinek serialu powinien przypominać "Sherlocka i upiorną pannę młodą", ale jako samodzielny film to świetna zabawa dla fanów i nowych widzów. Premiera filmu odbędzie się 7 stycznia 2016 w wybranych kinach w Polsce. W telewizji produkcja zadebiutuje na antenie BBC Brit dwa dni później (9 stycznia, godz. 23.00).
10 najlepszych momentów odcinka, aka sceny (i kwestie), które najbardziej zapadają w pamięć
10. Pani Hudson zręcznie docina Sherlockowi i Watsonowi.
9. Teoria o bliźniakach.
8. Rozmowa Mycrofta i Sherlocka w samolocie (w ogóle Mycroft jest w tym odcinku wspaniały).
7. Przekomarzanie się Mary i Watsona ("I’m taking Mary home". "Excuse me?". "Mary takes me home").
6. Watson "przesłuchuje" Sherlocka i zadaje bardzo niewygodne pytania.
5. Konfrontacja z duchem (i nie chodzi tutaj o pannę młodą!).
4. "Mind palace".
3. "I’m a storyteller, I know when I’m in one".
2. "That’s not fair. There’s two of you!".
1. Scena przy wodospadzie (która ładnie łączy się z cytatem spod 2.)