Polska aktorka w dzieciństwie przeżyła koszmar, a potem piła na umór, by zapomnieć...
Elżbieta Czyżewska - jedyna polska aktorka, która zagrała w kultowym amerykańskim serialu "Seks w wielkim mieście" - bardzo wstydziła się rodziny, z której pochodziła i biedy, jakiej doświadczyła w dzieciństwie. Przez niemal całe swe dorosłe życie piła, by zapomnieć o tym, co przeżyła, będąc małą dziewczynką.
Elżbieta Czyżewska była w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia jedną z najpopularniejszych aktorek w naszym kraju. Cieszyła się uznaniem krytyków i ogromną sympatią widzów. Filmy z jej udziałem były wielkimi kinowymi przebojami, a bilety na spektakle, w których grała, wyprzedawały się z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem...
Kiedy w 1967 roku postanowiła wyemigrować do Stanów Zjednoczonych (pojechała "za mężem" - amerykańskim dziennikarzem wydalonym z Polski za artykuł o Władysławie Gomułce), nikt nie wierzył, że na zawsze opuszcza kraj, w którym była kochaną przez miliony gwiazdą. Ona jednak była zdeterminowana, by - na przekór wszystkim - zrobić za oceanem karierę.
Dzięki mężowi poznała wiele gwiazd - w jej nowojorskim apartamencie bywali m.in. Dustin Hoffman, Jane Fonda i Arthur Miller. Prowadziła bujne życie towarzyskie i... uczyła się, jak pozbyć się akcentu, który eliminował ją z walki o role w amerykańskich produkcjach. W końcu dopięła swego i zaczęła grać w filmach, serialach i na Broadwayu.
- Jestem aktorką, która ciągle pracuje i - to ważne - pracuje w swoim zawodzie. W Ameryce liczą się dwa miejsca: Los Angeles, gdzie aktorzy grają wyłącznie w filmach i serialach, oraz Nowy Jork, gdzie mieszkają aktorzy teatralni. Los Angeles to fabryka produkująca filmy. Tam bywam rzadko. Żyję w Nowym Jorku, bo tu jest Broadway, tu są teatry, tu mam pracę. Jestem aktorką charakterystyczną, a do tego kobietą w określonym wieku - moja sytuacja na amerykańskim "rynku" jest dokładnie taka, jaka powinna być - powiedziała w wywiadzie, gdy w 2003 roku przyleciała do Polski, by odcisnąć swą dłoń na Promenadzie Gwiazd w Międzyzdrojach.
Elżbieta Czyżewska bardzo chętnie rozmawiała z dziennikarzami o pracy w Nowym Jorku, o swym spełnionym "american dream", o gwiazdach, z którymi się przyjaźniła. Nigdy jednak nie chciała mówić o dzieciństwie...
Dopiero po jej śmierci wyszło na jaw, że jako mała dziewczynka przeszła przez prawdziwe piekło i do końca życia nie mogła otrząsnąć się z koszmaru, jaki zgotowała jej rodzona matka!
Ojciec Elżbiety Czyżewskiej zginął podczas wojny, a jej matka - biedna krawcowa - nie była w stanie właściwie zaopiekować się nią i jej siostrą Krysią. Mieszkały w maleńkim pokoiku w rozpadającej się suterenie na warszawskiej Tamce, nie miały dostępu do bieżącej wody i elektryczności...
Matka codziennie piła na umór i sprowadzała do domu przygodnych kochanków. W końcu oddała kilkuletnie wówczas córki do sierocińca. Elżbieta Czyżewska do końca życia nie wybaczyła mamie tego, że ją porzuciła. Niestety, odziedziczyła po niej skłonność do alkoholu i słabość do mężczyzn...
Choroba alkoholowa i wypalane w ilościach hurtowych papierosy zniszczyły nie tylko jej urodę i karierę, ale też - przede wszystkim - zdrowie. Aktorka zmarła na raka przełyku w czerwcu 2010 roku. Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, gdzie spoczęły jej prochy, pożegnała ją jedynie garstka znajomych.