Seks w wielkim mieście Sex and the City
Ocena
serialu
7,5
Dobry
Ocen: 243
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"I tak po prostu": Tak miały potoczyć się losy Mr Biga i Stanforda

Finał kontynuacji "Seksu w wielkim mieście" zbliża się wielkimi krokami. Widzowie, którzy od tygodni śledzą dalsze losy najsłynniejszych ekranowych przyjaciółek z Nowego Jorku, zastanawiają się, jak potoczą się ich losy. Michael Patrick King w najnowszym wywiadzie zdradził kilka szczegółów na temat serialu "I tak po prostu".

Musiał umrzeć?

Showrunner kontynuacji "Seksu w wielkim mieście" ujawnił m.in., że dni uśmierconego w pierwszym odcinku produkcji Mr Biga i tak były policzone - ukochany Carrie Bradshaw miał zginąć w trzecim filmowym sequelu "SATC", którego finalnie nigdy nie nakręcono. King wyjaśnił również, jak pierwotnie miały potoczyć się losy przyjaciela Carrie, Stanforda Blatcha, który opuścił męża i wyjechał do Japonii. Niezbędnych zmian w scenariuszu dokonano po śmierci wcielającego się w tę postać Williego Garsona.

Już 3 lutego wyemitowany zostanie finałowy odcinek serialu "I tak po prostu". Niesłabnące zainteresowanie widzów podsycić postanowił teraz showrunner produkcji, Michael Patrick King. W wywiadzie udzielonym "Variety" poruszył on m.in. kwestię uśmiercenia Mr Biga w pierwszym odcinku kontynuacji "Seksu w wielkim mieście". Choć śmierć tak kluczowej postaci początkowo wywołała wśród odbiorców rozpacz, żałoba po ukochanym Carrie Bradshaw nie trwała długo - grający go Chris Noth błyskawicznie stracił sympatię fanów po tym, jak kilka kobiet oskarżyło go o przemoc seksualną.

Reklama

Okazuje się, że dni Mr Biga i tak były policzone. King wyjawił bowiem, że miał w planach zakończenie jego wątku w nigdy nienakręconym trzecim sequelu "Seksu w wielkim mieście". Film ów nie powstał ze względu na Kim Cattrall, która kategorycznie odmówiła powrotu na plan i ponownego wcielenia się w uwielbianą przez widzów Samanthę Jones. "Już wtedy wpadłem na pomysł, że Mr Big musi umrzeć. Myślę, że ostatecznie dobrze się stało, bo gdyby miał umrzeć w filmie, bohaterzy nie mieliby wystarczająco dużo czasu na przeżycie tej straty" - wyjaśnił showrunner serii.

"I tak po prostu": Nie będzie drugiego sezonu? Wszystko przez zarzuty wobec Chrisa Notha

Pożegnanie przyjaciela

King opowiedział także o tym, jak pierwotnie miały potoczyć się losy najbliższego przyjaciela Carrie, Stanforda Blatcha, który, jak pamiętamy, opuścił swojego męża i wyprowadził się do Tokio. Scenarzyści musieli wprowadzić niezbędne zmiany po śmierci portretującego go na ekranie Williego Garsona. Aktor zmarł na raka trzustki pod koniec września minionego roku. Jak ujawnił wówczas King, odtwórca roli Stanforda pracował niemal do samego końca, utrzymując swój stan zdrowia w tajemnicy.

W rozmowie z "Variety" showrunner serialu zdradził, że postać ta początkowo miała być obecna we wszystkich odcinkach. "Zanim dowiedziałem się, że Willie jest ciężko chory, planowałem rozwinąć wątek Stanforda tak, by pojawił się w każdym z 10 odcinków. Miał przechodzić kryzys wieku średniego. On i Anthony prawdopodobnie i tak by się rozstali. Chcieliśmy jednak położyć nacisk na jego relację z Carrie. Mieliśmy w planach serię przezabawnych scen z udziałem Stanforda i Carrie, w których z całą pewnością wróciłaby ta wyjątkowa chemia, jaką od samego początku mieli na ekranie Willie i Sarah Jessica" - wyjawił King.

Plan ten musiał jednak zostać drastycznie zmieniony. Finalnie wątek Stanforda zakończył się w czwartym odcinku, z chwilą, gdy Carrie odczytała jego odręcznie napisany list. Poinformował w nim o rozpadzie swojego małżeństwa i wyprowadzce do Japonii. "To była najbardziej wyświechtana, banalna scena, jaką kiedykolwiek napisałem. Ale czułem, że tak właśnie należy to zrobić. Śmierć, kiedy zdarza się w realnym świecie, nie jest ani zabawna, ani urocza. Nie chciałem więc bawić się w kreatywne wyjaśnianie nieobecności Stanforda, bo to nie byłoby w porządku wobec Williego. Widzowie wiedzieli doskonale, że zmarł, więc nie zaangażowaliby się w tę historię" - podkreślił King. 


PAP life
Dowiedz się więcej na temat: 'Seks w wielkim mieście' | I tak po prostu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama