Samo Życie
Ocena
serialu
8
Dobry
Ocen: 521
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

​Danuta Rinn: Życie jej nie rozpieszczało

Na jej piosenkach i kreacjach aktorskich wychowały się pokolenia Polaków. Jej największy przebój nie powstałby, gdyby nie zdrada. Nie był to jedyny cios, który zadało jej życie. Danuta Rinn w prywatnym życiu zmagała się w wieloma problemami.

Danuta Rinn, a właściwie Danuta Smykla, urodziła się 17 lipca 1936 roku w Krakowie. Tam też zaczynała swoje pierwsze kroki na scenie muzycznej oraz teatralnej. Przydomek artystyczny "Rinn" przyjęła po mężu. Andrzej Rynduch był jej wielką miłością Niestety, z powodu jego zdrad małżeństwo zakończyło się. Artystka bardzo przeżyła rozstanie z ukochanym. Po latach przyznała, że małżeństwo trwało o cztery lata za długo.

W 1963 przeniosła się do Warszawy i rozpoczęła karierę piosenkarki. W stolicy poznała Bogdana Czyżewskiego, z którym zaczęła występować w duecie. Chociaż po pierwszym rozwodzie obiecała sobie, że już nigdy nie popełni tego samego błędu, to w 1964 roku poślubiła Czyżewskiego. Połączyła ich gorąca miłość i artystyczne sukcesy. Z czasem wyszły na jaw różnice nie do pogodzenia. Danuta Rinn chciała założyć rodzinę, marzyła o stabilizacji. Bogdan Czyżewski wolał muzykować i imprezować.

Reklama

"Decyzję o tym, kiedy odejść, trzeba podjąć we właściwym momencie. Czasem należy takiego odstawić i jeszcze kopnąć w cztery litery. Bogdan potrafił zrobić malutką dziurkę i wypić całą krew tak, że nie zostawał ślad" - wspominała artystka. Po 10 latach małżeństwa para zdecydowała się na rozwód. Była wtedy tuż przed czterdziestką i nagle została pozbawiona marzeń o domu, dzieciach, rodzinie. Był to dla niej bardzo ciężki czas w życiu. Zmagała się z depresją, na niczym jej nie zależało. By poradzić sobie z problemami zaczęła zajadać stres.

WIELKIE ZMIANY W PROGRAMIE TVP! SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY!

Jednak kontynuowała karierę bez męża. Pomógł jej w tym przyjaciel i kompozytor, Włodzimierz Korcz. "Pomyślałem o Dance Rinn. Właśnie rozwiodła się z Bogdanem Czyżewskim. Była w nie najlepszej formie. Czekała na jakieś propozycje zawodowe, ale jej telefon nie dzwonił. Interesujący dla wszystkich był tylko duet Czyżewski-Rinn, ale on właśnie przeszedł do historii" - mówił po latach. Gdy przeczytała pierwsze linijki utworu "Gdzie ci mężczyźni", miała wykrzyknąć, że na ten utwór czekała całe życie. Kilka tygodni później przebój śpiewała cała Polska. Artystka powoli zaczęła wracać do życia, w tym również na plan filmowy. W drugiej połowie lat 70. zagrała w kilku popularnych filmach oraz serialach. W latach 80. miała przerwę od aktorstwa. Później zagrała m.in. w "Samym życiu", "Graczykach" czy "Niani".

Aktorstwo nie było jej jedyną pasją. Danuta Rinn uwielbiała gotować, co przekładało się na jej wygląd. Nazywano ją "rezolutnym pulpecikiem" i "śpiewającą krągłością", mówiono do niej: "wasza puszystość". Wymuszano na niej diety, a ona, na przekór wszystkim, nigdy nie chciała schudnąć. Ze swoich nadprogramowych kilogramów uczyniła znak rozpoznawczy. Miała do siebie dystans. "Utyć boi się każda, tylko nie każda wie, co z tym zrobić. Prawdę mówiąc, miałam do wyboru: albo wykorzystać tę swoją cechę, albo zrezygnować z zawodu. Nie boję się śmieszności, gdy śpiewam o miłości, gdy śpiewam piosenkę liryczną lub dramatyczną. Po prostu zaakceptowałam siebie taką, jaką jestem" -mówiła w rozmowie z Onetem.

Spełniała się w muzyce oraz aktorstwie. Niestety, nigdy nie udało jej się spełnić marzenia o macierzyństwie. Swoje matczyne uczucia przelała na córkę chrzestną - Kingę Rusin. Z matka dziennikarki, Marią, poznały się jeszcze w latach 60. i szybko połączyła je przyjaźń. "Była kochaną matką chrzestną, wspaniałą piosenkarką i wielką osobowością" - napisała o niej Rusin w jednym ze swoich wpisów.

Przez ostatnie lata życia zmagała się z ciężką cukrzycą. Z tego powodu przeszła poważną operację. Później potrzebowała stałej opieki lekarskiej, dlatego zdecydowała się na przyjazd do Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. "Po operacji w szpitalu musiałam przechodzić rekonwalescencję pod stałą opieką lekarską i pielęgniarską. W szpitalu pytali: ‘Kto panią odbierze?’. Nikt, bo nie mam rodziny. Przyjechałam więc tutaj" - mówiła w rozmowie z "Faktem".

"Podjęłam słuszną decyzję, decydując się na pobyt w Skolimowie, zresztą od dawna zdawałam sobie sprawę, że trafię tu na starość. Tylko te stare lata przyszły o wiele wcześniej niż przypuszczałam" - dodawała w "Tele Tygodniu". Artystka odeszła przedwcześnie 19 grudnia 2006 roku w jednym z warszawskich szpitali, do którego trafiła w wyniku powikłań cukrzycowych.  


swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy