Maciej Musiał współpracuje z NATO. "Patriotyzm jest dla mnie ważny"
Dzięki roli w serialu "Rodzinka.pl" stał się jednym z najpopularniejszych aktorów młodego pokolenia. Ale Maciej Musiał nie zamierzał i nie zamierza odcinać kuponów jaką dała mu ta produkcja. Stworzył pomysł pierwszego polskiego serialu Netflixa "1983", wystąpił też w serialu "Wiedźmin" oraz w międzynarodowej produkcji "1899". Aktorstwo to jednak nie jedyna jego pasja. Od ubiegłego roku jest też restauratorem, a ostatnio zaangażował się w projekt "Protect The Future", którego celem jest propagowanie wiedzy o NATO wśród młodych ludzi. Z Maciejem Musiałem rozmawiamy o tym, skąd wziął się pomysł na współpracę z Sojuszem, co dla niego oznacza patriotyzm, czego nauczył go ukochany dziadek i czy w przyszłości częściej będzie grał w polskich, czy zagranicznych produkcjach.
Kiedy miesiąc temu ogłosiłeś na Instagramie, że bierzesz udział w spotkaniach z przywódcami NATO, w pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś nowy projekt filmowy. Skąd wziął się pomysł na twoją współpracę z NATO?
Maciej Musiał: - Do mojej amerykańskiej menadżerki przyszedł mail z siedziby NATO z zaproszeniem dla mnie do udziału w projekcie. Ona napisała mi, żebym do niej zadzwonił, rozmawialiśmy długo na ten temat, bo to była dość niezwykła propozycja. Potem umówiłem się na rozmowę z człowiekiem odpowiedzialnym za ten projekt ze strony Sojuszu, żeby zrozumieć genezę tego pomysłu. W skrócie wygląda on tak - w NATO doszli do wniosku, iż młodzi ludzie w krajach wschodniej flanki trochę obawiają się aktualnej sytuacji. I choć wiedzą, czym jest NATO, to często nie mają pojęcia, jak dużo robi. A robi naprawdę szalenie dużo ważnych rzeczy - co chwilę odbywają się ćwiczenia wojsk lądowych, powietrznych, sił morskich. Chodziło więc o to, żeby przybliżyć młodym ludziom działania NATO, żeby byli świadomi, że ktoś nad ich bezpieczeństwem czuwa. Dlatego zaangażowali znane osoby z tej części Europy, którzy mogliby tę wiedzę upowszechniać w swoich mediach społecznościowych. Byliśmy w siedzibie NATO w Brukseli, gdzie spotkaliśmy się z najważniejszymi osobami, w tym z sekretarzem generalnym Jensem Stoltenbergiem, a potem na ćwiczeniach na Bałtyku. Następnym wydarzeniem, w którym wezmę udział, będzie lipcowy szczyt NATO w Wilnie.
Dużo się dowiedziałeś podczas tych spotkań?
- Bardzo dużo. Zrozumiałem, jak działa NATO, jak są podejmowane decyzje. To nie jest tylko sojusz interesów, ale przede wszystkim sojusz wartości i to tworzy siłę. Żaden głos nie jest pomijany. A głos Polski, po tym, co się wydarzyło na Ukrainie, jest bardzo ważny.
Jesteś jedynym Polakiem zaangażowanym w tej projekt?
- Na razie tak. Jest plan rozszerzenia naszej reprezentacji, ale jeszcze zobaczymy.
A z innych krajów też wybrano do tego projektu młodych aktorów?
- Nie, jestem chyba jedynym aktorem w tym gronie. Pozostałe osoby to influencerzy.
Miałeś jakieś wątpliwości, czy wziąć udział w tym projekcie?
- Żadnych. NATO jest potężnym gwarantem bezpieczeństwa Polski, najlepszą możliwą organizacją, w której jesteśmy, fantastyczną z punktu widzenia geopolitycznego, historycznego, na każdej płaszczyźnie. To jest teraz kluczowe, żeby być częścią NATO, więc nie mam żadnych wątpliwości, że mój udział w tej akcji jest właściwy. Dość często mówię publicznie o tym, że patriotyzm jest dla mnie ważny. Myślę, że także dlatego zwrócono się z tą propozycją właśnie do mnie. A jeśli ktoś uznał, że jestem potrzebny NATO, to musiałem się zgodzić, bo chcę służyć sprawie. Zdecydowałem się też to zrobić ze względu na mojego dziadka, który zawsze powtarzał, że niezależnie od tego, co się w życiu robi, to można znaleźć przestrzeń, żeby zrobić coś dla Polski, dla społeczeństwa.
Twój dziadek, kapitan Marian Markiewicz ps. "Maryl", to postać niezwykła. Był żołnierzem Armii Krajowej, który po wojnie pozostał w konspiracji i nadal brał udział w akcjach podziemia niepodległościowego, za co został aresztowany i kilka lat spędził w więzieniu. Kiedy w ubiegłym roku odszedł, napisałeś, że był dla ciebie wzorem, wsparciem, nauczył cię kochać świat, ludzi i Boga. Co było kluczowe w waszej relacji?
- Bezwarunkowa miłość, jaką mnie obdarzył. Ta miłość sprawiła, że stałem się pełniejszy. Dla mnie był najważniejszą osobą w moim życiu, to on mnie ukształtował. Dużo czasu spędzaliśmy razem w Głubczycach, gdzie mieszkał po wojnie. Dziadek był dla mnie autorytetem ze względu na swoją historię, opowieści o przeszłości, które budziły we mnie podziw. Nauczył mnie, na czym polega patriotyzm, dzięki niemu moja miłość do Polski stała się jeszcze silniejsza.
Jesteś aktorem, producentem, bierzesz udział w zagranicznych produkcjach. Ale wciąż ludzie najbardziej kojarzą Cię z serialem "rodzinka.pl", który dał ci popularność. Nie męczy cię to?
- "rodzinka.pl" była ważna. To był bardzo dobry serial pod względem artystycznym, miał ogromny wpływ na moją karierę. Później był serial "1983", który pozwolił mi przebić jakiś szklany sufit i pójść dalej. Z kolei rola w "Wiedźminie", choć była nieduża, stanowiła punkt odniesienia w rozmowach, żeby grać w zagranicznych produkcjach. No, a później był serial "1899", również ważny krok w karierze, bo przez chwilę był najbardziej oglądanym serialem na całym świecie.
I co dalej? Teraz stawiasz na polskie czy zagraniczne produkcje?
- Dobrze się czuję i tu, i tam. O marzeniach lepiej nie mówić, bo później trzeba się z takich słów rozliczać. Czekam na to, co się wydarzy, jakie będą propozycje, jaki będzie rynek. Jestem otwarty, będę po prostu obserwował sytuację.
Niedawno otworzyłeś w warszawskiej Królikarni kawiarnię Pląs, a rok temu Cafe Podrygi na terenie Muzeum Narodowego. Chcesz być również restauratorem?
- Lubię realizować swoje wizje. Kiedyś sobie wymyśliłem, że chciałbym być częścią dawnego Cafe Lorentz na terenie Muzeum Narodowego. Dawno już miałem nazwę i wszystkim mówiłem, że to będzie się nazywało Cafe Podrygi. Kiwali głowami, a ja podpytywałem kelnerki, czy ktoś może nie przejmuje tego miejsca. Po jakimś czasie okazało się, że będą zmiany, pogadałem z nowymi inwestorami, dołączyłem do zespołu i tak zrealizowałem swoje marzenia. To daje mi satysfakcję, bo kocham Warszawę i staram się dać temu miastu coś, co uważam za wartościowe dla mieszkańców. Moim zdaniem zarówno Cafe Podrygi, jak i Cafe Pląs są takimi miejscami. Dla mnie najbardziej liczy się to, żeby każdy dobrze tam się czuł. Nie patrzę na to przez pryzmat biznesowy, być może moi partnerzy biznesowi mają takie podejście. Ja po prostu czuję, że mam dobre pomysły.
Jesteś bardzo pracowity, a kiedyś powiedziałeś o sobie, że jesteś leniem.
- Myślę, że pracę można podzielić na koncepcyjną i na wykonawczą. W koncepcyjnej jestem bardzo dobry i jak się do czegoś zapalę, to mogę nad tym bardzo długo pracować. W tej wykonawczej jej trochę gorzej, inni mają większe predyspozycje.
Na otwarciu Cafe Pląs była twoja mama, która kiedyś była także twoją menadżerką. Z tatą, który jest aktorem, występujesz razem w reklamach. Twoi rodzice są rozwiedzeni, ale ty masz z obojgiem bardzo dobre relacje, co nie jest częste. Jak wam się to udało?
- Uważam, że oboje są pięknymi ludźmi i jestem wdzięczny za to, co mi dali. Oboje mieli na mnie duży wpływ. Zarówno tata, który zabierał mnie w dzieciństwie na plany filmowe, a później na castingi, jaki i mama, która zawsze we mnie wierzyła. Nasze relacje nie zawsze były łatwe, ale chyba u nikogo nie są, bo wszyscy mamy jakieś rany, blizny. Nam udało się wszystko jakoś poskładać. Najchętniej odniósłbym się do czwartego przykazania - czcij ojca swego i matkę swoją - ale to ma zawsze wydźwięk katolicki, a nie chcę, żeby taki miało, bo traktuję dekalog jako zbiór doświadczeń ludzkości na przestrzeni lat. Uważam, że ono jest drogowskazem dla dorosłych ludzi, żeby odnaleźć siebie w dobrej relacji z rodzicami. Dzięki temu jesteśmy pełniejsi. To jest dobre dla naszego szczęścia i spokoju wewnętrznego.
Izabela Komendołowicz-Lemańska