Aleksandra Szwed: Ekipa "Rodziny zastępczej" sprawiła, że zakochałam się w tym zawodzie
Aleksandra Szwed zapisała się w pamięci widzów jako Eliza z "Rodziny zastępczej". Dla wielu dziecięcych aktorów serial był startem w branży aktorskiej. Z okazji 30-lecia Polsatu, aktorka wspomina czas spędzony na planie oraz opowiada jak wygląda jej kariera po latach.
"Rodzina zastępcza" była przed laty jednym z najpopularniejszych seriali telewizyjnych. Produkcja do dziś cieszy się ogromną sympatią widzów, a powtórki odcinków nadal można oglądać w telewizji. Dla wielu dziecięcych aktorów, którzy wcielali się w dzieci granego przez Gabrielę Kownacką i Piotra Fronczewskiego małżeństwa Kwiatkowskich, serial Polsatu był początkiem trwającej do dzisiaj kariery.
Jedną z największych gwiazd, jakie wypromował serial "Rodzina zastępcza", jest Ola Szwed. Serialowa Eliza do dziś świetnie radzi sobie w branży. Występuje w kolejnych produkcjach, prężnie działa również w mediach społecznościowych.
Justyna Miś, Interia: Jaki jest pani ulubiony serial Polsatu i dlaczego akurat ten?
Aleksandra Szwed: - Moja odpowiedź na to pytanie chyba nikogo nie zaskoczy - oczywiście że "Rodzina Zastępcza"! Dlaczego? Mogłabym wymienić tysiąc różnych "obiektywnych" powodów, ale mój sentyment ma charakter osobisty i absolutnie nie wstydzę się tego. Nie jest tajemnicą, że ta produkcja, mówiąc bardzo krótko i bardzo dosłownie, zmieniła moje życie.
Pani kariera aktorska rozpoczęła się od serialu "Rodzina zastępcza". Czy ma pani jakieś szczególne wspomnienie z planu?
- Moja kariera aktorska zaczęła się trochę wcześniej, nie przed kamerą, lecz na teatralnych deskach, ale bez wątpienia to "Rodzina zastępcza" przyniosła mi największą rozpoznawalność, a ekipa tego serialu sprawiła, że zakochałam się w tym zawodzie. Takich szczególnych wspomnień jest bardzo wiele, bo wielu było naprawdę niezwykłych ludzi, z którymi miałam przyjemność pracować na planie. Dorastałam na tym planie. Pamiętam jak z Sergiuszem budowaliśmy "bazę" z koców i poduszek, albo jak Misheelka pomagała mi odrabiać lekcje na stole z dykty rozstawionego obok stanowiska do charakteryzacji w piwnicy naszego serialowego domu. Pamiętam Marylę Rodowicz siedzącą w kuchni Kwiatkowskich, śpiewającą i grającą na swojej gitarze, Jarka Boberka mówiącego milionami głosów ku naszej uciesze, czy śmiech Piotra Fronczewskiego gdy w przerwie miedzy ujęciami wszyscy opowiadali dowcipy. To jest moje dzieciństwo.
Jak szybko zdobyła pani rozpoznawalność po serialu "Rodzina zastępcza"? Czy dzieci, nauczyciele w szkole, czy na późniejszym etapie edukacji kojarzyły panią przez pryzmat tej roli?
- Na pewno w jakimś stopniu tak, ale trudno byłoby mi z mojej perspektywy stwierdzić obiektywnie w jak wielkim. Jedni nie dawali mi zupełnie tego odczuć, inni wprost przeciwnie. Ludzie są różni, ich reakcje też są rożne. Nie zamierzam ich oceniać.
Czy ma pani kontakt z obsadą serialu? Spotykacie się?
- Ostatnio widziałam się z Moniką na jej urodzinach. Wcześniej, razem z Misheelką zrobiły mi niespodziankę na kilka dni przed porodem - kiedy byłam na warkoczykach wpadły znienacka, by mnie uściskać i życzyć mi powodzenia. Spędziliśmy ze sobą jedenaście lat swojego życia. To nie jest więź, która przemija. Nasze drogi mogą się rozejść, możemy się nie wiedzieć lata, ale dla mnie to już zawsze będą bliscy mi ludzie. Zostałam w branży, więc z wieloma członkami zarówno obsady jak i ekipy widuję się w pracy. Są to zawsze przemiłe spotkania. Z Jarkiem Boberkiem parę lat temu grałam nawet w jednym spektaklu.
Jakby miała pani dać jedną radę dzieciom rozpoczynającym karierę aktorską, to jaka by to była?
- Nie wiem czy podjęłabym się udzielania rad w tej kwestii. Ja zaczynałam w innej epoce. Poza tym nigdy nie ma jednego złotego środka dla wszystkich, a to jest trudna branża, pod wieloma względami bardzo wymagająca, co czyni ją niekoniecznie "pro-dziecięcą".
Czy chciałaby pani, aby pani dzieci poszły w kierunku aktorstwa, występów na scenie, muzyki?
- Chciałabym żeby były szczęśliwe. Cokolwiek to znaczy. Moje dzieci nie powinny być, i mam nadzieję, że nigdy nie będą, narzędziem do spełniania moich ambicji.
Na przestrzeni lat spełnia się pani w różnych artystycznych aktywnościach na scenie i nie tylko. Co sprawia pani największą przyjemność i satysfakcję?
- Chyba właśnie sam fakt, że mogę się realizować na tak wielu płaszczyznach i w tak wielu formach. A wciąż pojawiające kolejne. To wyzwanie, wymaga nieustannego wychodzenia ze strefy komfortu i nabywania coraz to nowych umiejętności, ale w efekcie daje naprawdę ogromna satysfakcję.
Czy ma pani w planie występy w produkcjach filmowych/serialowych? Gdzie będzie można panią zobaczyć?
- Miałam niedawno ogromna przyjemność dołączyć do ekipy serialu "Pierwsza Miłość". Serial obchodzi włącznie swoje 18-lecie! Można mnie tez zobaczyć na deskach warszawskiego teatru Capitol w spektaklu "Alibi od zaraz".
Książka, którą Pani ostatnio przeczytała i może polecić na zimowy wieczór?
- Właśnie skończyłam nagrania audiobooka książki "A song for You - moje życie z Whitney Houston" Robyn Crawford. Bardzo ciekawa perspektywa historii życia tej ikony muzyki dla fanów Whitney ale nie tylko. Na zimowy wieczór w sam raz.
Czego życzy Pani Polsatowi na kolejne lata?
- Kolejnych fantastycznych i kolejnych kultowych produkcji, które zapiszą się nie tylko w historii telewizji, ale i w sercach widzów na wiele, wiele lat.
Tekst powstał z okazji 30-lecia stacji Polsat.