"Revolution": Serialowa pierwsza liga
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałby świat, gdyby nagle przestały działać wszystkie urządzenia elektroniczne? To nie tylko "sweet bye bye" dla waszego ukochanego smartfona. O tym jak cywilizacja może zawalić się jednego dnia i co z tego wyniknie opowiada nam Billy Burke, gwiazda serialu "Revolution".
"Revolution" to historia rodziny próbującej stawić czoło permanentnemu brakowi energii elektrycznej na całej planecie, która stała się światem opustoszałych miast, lokalnych bojówek milicyjnych oraz heroicznych rewolucjonistów dążących do odzyskania wolności. W każdą technologię co do jednej - komputery, samoloty, samochody, telefony, nawet oświetlenie - uderzył tajemniczy i permanentny blackout.
W "Revolution" Billy Burke wciela się w postać Milesa. Jest on byłym żołnierzem amerykańskiej piechoty morskiej prowadzącym pustelnicze życie. Wraz z grupą ocalałych osób wyrusza na pomoc swojemu kuzynowi Danny’emu. Przez cały czas wszyscy nieustannie poszukują przyczyn tajemniczego braku energii oraz odpowiedzi na pytanie, czy można ją przywrócić.
Billy Burke opowiedział nam o swojej roli w serialu.
Jaka była Twoja reakcja, kiedy po raz pierwszy obejrzałeś ukończony odcinek pilotażowy "Revolution"?
- Gdy po raz pierwszy zobaczyłem odcinek pilotażowy, uśmiechałem się od ucha do ucha. Nakręciłem wiele pilotów i gram już od dawna, ale natychmiast wiedziałem, że "Revolution" to strzał w dziesiątkę. Mieliśmy dużo szczęścia, ponieważ za tym serialem stoją naprawdę wielkie nazwiska - takie jak J.J. Abrams i Eric Kripke. Ponadto reżyserią zajął się Jon Favreau. Człowiek stara się nie mieć nadmiernych oczekiwań, ale ci ludzie to pierwsza liga i sprawiają, że wszyscy inni też chcą tacy być. Wszyscy bardzo się cieszymy, że możemy uczestniczyć w tym projekcie. To bardzo ekscytująca produkcja i nie możemy się doczekać, aby się dowiedzieć, co będzie dalej.
Czy producent Eric Kripke zdradził ci coś na temat tego, jak potoczy się fabuła w pierwszym sezonie?
- Właściwie nie. My aktorzy wiemy naprawdę niewiele o założeniach fabuły serialu - ale mi się to podoba. Wolę, kiedy tak właśnie jest. Mogę być wówczas fanem tak jak wszyscy inni widzowie.
Twoja postać w "Revolution" jest bardzo sprawnym wojownikiem. Czy widzowie dowiedzą się, skąd zdobyła tak duże doświadczenie bojowe?
- Dużo na temat mojego bohatera dowiadujemy się z retrospekcji przewijających się przez całą serię, ale na początek mogę powiedzieć, że był on wojskowym; jeszcze przed awarią elektryczności posiadał określone umiejętności. Podczas 15 lat bez prądu wszyscy musieli nauczyć się radzić sobie bez broni palnej. Stąd właśnie wzięły się noże i miecze.
Czy przygotowując się do roli przechodziłeś specjalne szkolenie w zakresie umiejętności walki?
- Uczyłem się na bieżąco. Mamy doskonałego koordynatora kaskaderów i choreografa. Nazywa się Jeff Wolfe i pracował przy serii filmów "Piraci z Karaibów", więc jest świetny w tym, co robi. On sprawia, że wszystko staje się łatwe, choć staramy się, by wyglądało na trudne.
Czy to oznacza, że możemy spodziewać się dużej ilości scen akcji?
- Tak. Właściwie w każdym odcinku należy spodziewać się świetnych scen akcji. Praca nad nimi była świetnym przeżyciem dla wszystkich zaangażowanych osób.
Jaka była dla ciebie najtrudniejsza scena akcji?
- Nie wiem, czy określiłbym je jako trudne, ale z pewnością były fizycznie wymagające. Zwłaszcza że jestem osobą, która raczej lubi sobie spokojnie posiedzieć. Szczerze mówiąc, kręcenie tego serialu było dla mnie najbardziej ekscytującym przeżyciem od długiego czasu. Jestem takim człowiekiem, który zawsze będzie chciał spróbować swoich sił w każdym numerze kaskaderskim, jaki mu zaproponują.
Jak myślisz, dlaczego historie osnute wokół umiejętności przetrwania w trudnych warunkach, takie jak "Revolution", stały się w ostatnich latach tak popularne?
- Wiesz co? Naprawdę nie mam pojęcia. Może chodzi o fascynację pytaniem: "co ja bym zrobił w takiej sytuacji"? Jak byśmy ze sobą współpracowali i jak znajdowalibyśmy się nawzajem? Ten pomysł można rozwijać w tak wielu różnych kierunkach, tyle różnych ścieżek można wybrać. I oczywiście ludzie uwielbiają zagadki.
Wiele osnutych wokół tego motywu produkcji przedstawia świat, w którym doszło do degeneracji i rozpadu społeczeństwa, lecz w "Revolution" społeczeństwo nadal funkcjonuje. W odcinku pilotażowym widzimy milicję, ale czy możesz szerzej wyjaśnić, jak wygląda hierarchia świata przedstawionego w serialu?
- Nie istnieje tylko jedna milicja, lecz na całym świecie powstało wiele tego typu organizacji. Jednak o ile wiem, w pierwszym sezonie mamy do czynienia tylko z tą milicją - zaś człowiek, którego mój bohater być może zna, jest osobą, która zapoczątkowała tę organizację. On obrał jedną z możliwych ścieżek, zaś mój bohater inną. On stał się żądny władzy, zaś mój bohater - nie.
Czy możesz nam powiedzieć, jak to się stało, że twój bohater stracił kontakt z rodziną na przestrzeni 15 lat, które minęły od awarii prądu?
- Zrobił to celowo i ponownie jest to jedna z rzeczy, których dowiemy się za pośrednictwem serii retrospekcji. Zobaczymy, jak wyglądał cały proces i co dokładnie się stało. Mój bohater walczył przez bardzo długi czas i w końcu musiał się od tego odciąć, bo widział zbyt wiele. Był już tym zmęczony. Co zatem mógł zrobić? Przeprowadził się do Chicago i otworzył bar. Zaczął robić własny alkohol i żył dalej. Tym właśnie się zajmował przez ostatnich piętnaście lat.
Serial zasadniczo sytuacji w świecie, w którym zawiodła technologia. A w jakim stopniu ty sam na niej polegasz?
- Wydaje mi się, że polegam na technologii bardziej niż bym chciał. Stale teraz o tym myślę, zwłaszcza odkąd rozpocząłem pracę nad tym serialem. Co możemy teraz zrobić bez komórki? Praktycznie nic. Zwłaszcza smartfony zaczęły nas wyręczać we wszystkim. Nie mam pojęcia, co bym zrobił, gdyby technologia nagle zawiodła, ale na pewno zrobiłbym wszystko, co w mojej mocy, by stawić czoła każdemu wyzwaniu.
Serial "Revolution" możemy aktualnie oglądać w TVN 7 w niedzielne wieczory.
© 2014 Warner Bros. Entertainment Inc.