Serialowe role mu się nie mylą
Przemysław Bluszcz gra obecnie w kilku produkcjach, ale nie ma mowy o tym, aby role zaczęły mu się mylić - są zbyt różnorodne. A najbardziej dumny jest ze współpracy z żoną Anną.
Gestapowiec w "Czasie honoru", taternik w "Ratownikach", legionista w powstającym serialu "1920. Biało-czerwone", do tego film "Być jak Kazimierz Deyna". Aktor jest ostatnio bardzo zapracowany, ale jak przekonuje, postacie jeszcze mu się nie mylą.
- To mogłoby być nawet interesujące: wyciągam z lawiny turystę i pytam go po niemiecku, z której strony nadciągną bolszewickie wojska. A poważnie mówiąc, moi bohaterowie są tak różni, że niemożliwością jest, aby te wszystkie role zlały się ze sobą w całość. Ciężko porównać esesmana do ratownika górskiego - tłumaczy.
Aktor wyznaje, że prywatnie najbliżej jest mu do Stefana, ojca głównego bohatera filmu "Być jak Kazimierz Deyna".
- Między innymi dlatego, że reżyseruje go moja żona. Współpracuje się nam doskonale, rozumiemy się niekiedy bez słów, być może dlatego, że grałem już w reżyserowanych przez nią spektaklach teatralnych. Oczywiście czasem dochodzi, jak to w życiu, do różnicy zdań. Nie ma w tym jednak nic dziwnego. Uważam Anię za świetnego reżysera i cieszę się, że w końcu mogła zrealizować swój pierwszy film, do którego napisała razem z Radkiem Paczochą scenariusz - opowiada.
- 'Być jak Kazimierz Deyna' jest komedią, a ja rzadko się w nich pojawiam. Jestem raczej kojarzony z negatywnymi bohaterami i pewnie dlatego ludzie na ulicy nie podchodzą do mnie i nie proszą o autograf. Może jestem dla nich nieobliczalnym facetem, po którym nie wiadomo czego się spodziewać - dodaje.
Podczas kręcenia zdjęć do "Ratowników", artysta odczuwał ogromny podziw dla ludzi gór, którzy pomagali przy realizacji serialu.
- Ich pokora wobec świata była niezwykle pouczająca i budująca. Moim największym odkryciem okazały się słowackie Tatry. Są po prostu piękne i niepowtarzalne! Dziwię się, że większość Polaków woli pojechać do zatłoczonego Zakopanego niż zaszyć się gdzieś po drugiej stronie granicy: w Tatrzańskiej Łomnicy czy Starym Smokowcu... Być może pojadę tam na urlop - podsumowuje aktor.
Z Przemysławem Bluszczem rozmawiał Artur Krasicki.