Ranczo
Ocena
serialu
9,9
Super
Ocen: 76600
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Zmienny jak kameleon

W młodzieżowym stroju, z ponętną dwudziestolatką u boku. Taki pojawił się Cezary Żak w „Hotelu 52”. Zmienny jak kameleon, równie wiarygodny jest jako polityk próbujący robić karierę w stolicy i jako wiejski ksiądz. Nam mówi, jak udaje mu się unikać monotonii w życiu i pracy.


Dlaczego inteligentny facet, jak Pana bohater z "Hotelu 52", na widok młodej dziewczyny traci rozum? 

- Inteligencja nie ma w tym przypadku znaczenia. Niezależnie od niej, wszystkim mężczyznom tak samo buzują hormony! Szczególnie tym, którzy weszli w kryzys wieku średniego.

Grozi on także panu?

- Żona żartuje, że zachowuję się, jakbym stale go miał. Nie zdradzam jednak żadnych symptomów: nie rozwiedliśmy się do 40-stki i do 50-tki też nie zamierzamy. Mam inne marzenia niż czerwone porsche i hotelowe szaleństwa z nowo poznanymi dziewczynami. Ale rola tak odbiegająca od życia prywatnego zawsze jest atrakcyjna.

Reklama

Niektórym mężczyznom podoba się ona również w życiu...

- Nie jestem ekspertem w dziedzinie uczuć, ale większość związków wpada w zabijającą uczucie rutynę. Trzeba z nią walczyć! Świat nie sprzyja życiu razem, ale obok siebie, gdy każde z partnerów zamyka się we własnym hermetycznym świecie.

Państwu się udaje tego uniknąć. Zdradzi pan receptę na trwały związek?

- Mamy z żoną zbieżne spojrzenie na sztukę: słuchamy tej samej muzyki, razem oglądamy filmy, podziwiamy te same zabytki. Podobny gust sprawia, że możemy prowadzić wielogodzinne rozmowy, wciąż inspirować się wzajemnie. Po 27 latach małżeństwa jesteśmy jednocześnie partnerami i przyjaciółmi, a wspólne spędzanie czasu to wielka przyjemność. Nigdy się nie nudzimy.

Lubi pan wspólne urlopy czy stara się uciec gdzieś daleko od domowego babińca?

- Dwa razy w roku wyjeżdżamy z żoną do Włoch. Lubię posiedzieć sobie z winem i zapalić cygaro przed rzymskim Panteonem. Jeżeli robię to w dobrym towarzystwie, jestem wniebowzięty. 

Dość osobliwie...

- Fantazyjnie to by było, gdybym palił cygaro w Nowej Zelandii albo na Grenlandii. Ale tam się nie wybieram, bo panicznie boję się latania. Lubię podróżować po Europie, ale kiedy muszę wsiąść do samolotu na dłużej, przechodzę prawdziwe męki.

TT Ma Pan sposób na przezwyciężenie lęku? - Mam, ale chyba nie powinienem o tym mówić.

Po tylu latach zdarza się jeszcze państwu wzajemnie zaskoczyć odmiennymi poglądami?

- Oczywiście: w kwestii wychowywania naszych córek, Oli i Zuzi. Ja jestem zwolennikiem "rzucania na głęboką wodę", by dzieci same uczyły się podejścia do życia i popełniały ewentualne błędy, natomiast żona najchętniej rzucałaby im... koła ratunkowe.

W domu wilkowyjskiego wójta też bywały dyskusje o problemach wychowawczych.

- "Ranczo" ma to do siebie, że sytuacje w nim pokazane są blisko życia. To nie jest piękny, "glamourowy" serial. Można powiedzieć, że pokazuje brzydszy, ale przez to prawdziwszy świat. Każdy z widzów może docenić ten realizm. A do tego humor! Szósta seria jest wyjątkowo zabawna i pełna niespodzianek Pewnie dlatego kolejny sezon odnosi taki sukces.

Łatwiej wcielać się w księdza czy wójta?

- Bardziej śmieszy mnie wójt, choć trudniejszy do grania jest ksiądz. Ale obie role są tak wiarygodnie napisane, że nie rozdzielam ich i z każdej czerpię radość. Scenariusz "Rancza" jest pisany dla konkretnych aktorów. Bardzo lubię "kąpać się" w tych historiach i zabawnych, nieprzegadanych tekstach.

Lubi pan mieć wpływ na dialogi. Podobno niedługo sprawdzi się pan w roli reżysera.

- Otrzymałem od Krystyny Jandy propozycję wyreżyserowania sztuki w Och-Teatrze. Nosi ona tytuł "Trzeba zabić starszą panią". Rzadko się zdarza zobaczyć rzetelnie zrobioną komedię. W maju rozpoczynamy próby, premierę planujemy na początek lipca. Główną bohaterkę zagra Barbara Krafftówna. Bardzo się cieszę na to spotkanie!

Rozmawiała Agnieszka Tomczak

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Cezary Żak | Ranczo | Hotel 52
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy