Szara eminencja
- Ja nic nie wiem, jestem tylko prostą księgową - zwykła mawiać Lodzia, którą Magdalena Kuta gra w "Ranczu". Z czasem jednak ta skromna kobieta stała się szarą eminencją w Wilkowyjach.
Serial "Ranczo" wszedł na stałe do telewizyjnego menu i stał się smakowitym kąskiem, którym delektują się rzesze fanów. Skąd taki sukces?
- Myślę, że to przede wszystkim zasługa fantastycznie pisanego scenariusza. Każdy w tym serialu odnajdzie cząstkę siebie i bliskich sobie doświadczeń. Co ważne, wszystko pokazywane jest z miłością do ludzi, bo nawet jeśli trafi się "czarny charakter", zawsze można dostrzec w nim cząstkę człowieczeństwa.
Jak choćby w Czerepachu, Pani serialowym mężu?
- Właśnie! Swoją drogą, jestem pełna uznania dla Artura (Barcisia - red.), że potrafi z takim wyczuciem balansować pomiędzy "obrzydliwą lisowatością" tej postaci, a zaletami, które Czerepach też posiada. To one uwiodły stateczną i uczciwą Leokadię i doprowadziły ją do ołtarza! Przy okazji, dzięki temu, że zostałam włączona w ten wątek, zmieniło się trochę i moje podejście do różnych mężczyzn. Staram się teraz osądzać ich mniej pochopnie i nie ulegać stereotypom (śmiech).
Stereotypem pozostaje władza w męskich rękach. Tymczasem w Wilkowyjach panie dowiodły, że może być inaczej!
- Obawialiśmy się nieco, co będzie, kiedy wójt Kozioł (Cezary Żak) przestanie być wójtem i nastaną "babskie rządy". Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Lucy (Ilona Ostrowska) wspierana przez Halinę (Viola Arlak) i Lodzię, działa dzielnie, skutecznie i z dużym wdziękiem na wilkowyjskim gruncie.
Czy rola Lodzi przysporzyła Pani popularności?
- Oczywiście, jak również powszechnej sympatii. Ludzie podchodzą, pytają, co dalej będzie się u Lodzi działo, doradzają. Najbardziej zdumiewające wyrazy uznania usłyszałam z ust wysokiego hierarchy w warszawskiej katedrze, podczas procesji. Przechodząc koło mnie, szepnął: - Gratuluję roli! Przez całe nabożeństwo nie mogłam się skupić, zastanawiając się, o którą z nich chodzi. Doszłam do wniosku, że pewnie o jakąś teatralną. Tymczasem po skończonej uroczystości znów natknęłam się na tegoż dostojnika. Krótka rozmowa wszystko wyjaśniła: on też jest fanem "Rancza"!
Niebawem pojawi się Pani znów w "Czasie honoru".
- Cieszy mnie to bardzo, jako że w poprzedniej, 4. części, siostry Józefy nie było. Teraz, w powojennej scenerii, postać wraca, a ja ponownie przywdziewam habit, w którym czuję się doskonale.
A poza pracą? Co słychać w Pani świecie?
- Od paru lat jest nim cudowna parka - 3,5-letni Anatol i 1,5-roczna Różyczka, moje wnuki! Słyszałam, że bycie babcią stanowi najwspanialsze z przeżyć, jakiego można doświadczyć, ale nie potrafiłam tego zrozumieć. Dziś już potrafię.
Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj