Stała się wielką osobistością
Grana przez nią Lodzia w "Ranczu" stała się wielką osobistością. Tej roli gratulują jej nawet księża. Magda Kuta zapewnia, że widzowie wciąż mogą liczyć z jej strony na niespodzianki.
W czwartej serii "Rancza" widzieliśmy, jak Czerepach ubiegał się o względy Leokadii, a już od początku piątej oglądamy ją jako... panią Czerepachową.
- Z tego wniosek, że był ślub. Choć nie na ekranie. Z tego powodu Artur Barciś, mój serialowy mąż, dosadnie wyraził swoje niezadowolenie, ale mnie to specjalnie nie przeszkadzało.
Czy z małżonkiem Lodzia radzi sobie równie dobrze, jak w pracy?
- Stara się, jak może, dba o tego swojego mężczyznę, dogadza mu, stroi dla niego siebie i dom. W jednym tylko jest nieprzejednana - nie pozwala na jego powrót do polityki. Ale Czerepach nie byłby Czerepachem, gdyby nie kombinował i nie obmyślał wciąż nowych sposobów, jak tu ten żoniny zakaz ominąć. Zobaczymy, które z nich okaże się sprytniejsze...
Kto by pomyślał, że Lodzia, wstydliwa i naiwna urzędniczka, zakochana w byłym wójcie, przejdzie taką metamorfozę!
- Zmieniła się nie tylko sama Lodzia, inna jest już teraz jej pozycja w serialu! Zaczęło się od kilku epizodów w pierwszej transzy, przy czym muszę przyznać, od początku zafascynowała mnie ta rola. Widać fascynacja była obopólna, bo twórcy zdecydowali się rozbudowywać ją w kolejnych częściach. Nic lepszego nie mogło mi się w życiu przytrafić!
Czy często doświadcza Pani sympatii widzów dla tej postaci?
- Jak najbardziej! Podobno nawet okrzyknięto mnie pierwszą księgową III Rzeczypospolitej! Ludzie często podchodzą na ulicy, pytają, co dalej będzie się u Lodzi działo, troszczą się, doradzają. Nawet wysoki hierarcha podczas procesji w warszawskiej katedrze, szepnął przechodząc obok mnie: "Gratuluję roli". Przez całe nabożeństwo nie mogłam się skupić!
Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj
