"Ranczo": Synek zaczekał
Przyszła na świat w Sokołowie Podlaskim i nieźle zaciąga po podlasku. Kiedyś się tego wstydziła. Teraz już nie... Oglądamy ją w „Ranczu”, „Na noże” i „Barwach szczęścia”.
Podobno ksiądz w symbolicznym prezencie ślubnym podarował pani i mężowi bociana...
- Bociana dostaliśmy od znajomego, przyjaciela rodziny. Ksiądz podarował nam miniaturkę domku. Śmialiśmy się, że ten nasz wymarzony był do niego podobny.
Wróżba się spełniła, bo mieszkanie już macie, a i bocian rychło przyleciał. Synek ma już rok?
- Niecały.
Jak na wiadomość o ciąży zareagowała produkcja seriali?
- W "Barwach szczęścia" moja Justyna była zajęta swoimi sprawami i niewiele jej było na ekranie. A w "Ranczu" o tym, że spodziewam się dziecka, powiedziałam jeszcze na etapie pisania scenariusza. Takie sytuacje są trudne dla ekipy i reżysera, ale oni tę wiadomość zaakceptowali, w dodatku otoczyli mnie opieką na planie. Dni zdjęciowych miałam sporo, pracowałam jeszcze na 3 tygodnie przed porodem. Gdy z jakimś drobiazgiem dzwoniłam do reżysera Wojciecha Adamczyka, śmiał się i pytał, czy na pewno nie telefonuję do niego ze szpitala. Nie był pewien, czy skończymy te zdjęcia. Ale mój synek był grzeczny, poczekał.
W "Ranczu" ciut pani miesza...
- Moja bohaterka w poprzedniej serii została wysłana do Wójta i Czerepacha jako wtyka i o mało nie zakończyłoby się to katastrofą. Ale Czerepach podejrzał w jej komputerze, co Ola planuje, a że panowie byli sprytni, uknuli plan, że dadzą jej jakąś okrągłą sumkę i stanowisko, to dziewczyna zmieni front. Co też się stało. Teraz, w nowej serii wpadamy na coraz bardziej pomylone pomysły, które mają na celu wywindowanie Wójta na prezydenta Rzeczypospolitej.
Ma pani za sobą epizody w "Samym życiu", "Szpilkach na Giewoncie". Teraz w "Na noże" wciela się pani w siostrę głównego bohatera, Edytę.
- Na planie "Na noże" wszystko działa jak w zegarku. Gram panią anestezjolog, spełnione marzenie ojca, mającego problem z moim filmowym bratem, który jest tylko kucharzem. Bo nasz tata ma wyśrubowane ambicje. Ale jak włoska rodzina - raz się kłócimy, raz kochamy, a ja bardzo wspieram brata. I wbrew pozorom ja w tym serialu nie gotuję - raczej konsumuję, co uprzyjemnia pracę.
Rozm. Bożena Chodyniecka