Ranczo
Ocena
serialu
9,9
Super
Ocen: 76615
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Ranczo": Pożegnanie z Pietrkiem

Coś się kończy, coś zaczyna. Piotr Pręgowski pożegnał się już z rolą Pietrka w serialu „Ranczo”, ale rozpoczął pracę nad spektaklem „Operacja Ibisz”. Bo ten artysta nie zna słowa bezczynność.


Jesienią po raz ostatni zobaczymy Cię w serialu "Ranczo". Czujesz, że pewien etap masz już za sobą?

- Taka jest naturalna kolej rzeczy, że piękne chwile kiedyś się kończą. Moja chwila trwała aż dziesięć lat, co uważam za wielkie, niewiarygodne wręcz szczęście. Praca na planie z najlepszymi aktorami w kraju, świetnie rozumiejącą się ekipą oraz wybitnym reżyserem Wojtkiem Adamczykiem to przecież niesamowity zaszczyt i ogromne wyróżnienie! Teraz trzeba iść dalej, nie oglądać się za tym, co było.

"Ranczo" sprawiło, że z dnia na dzień stałeś się bardzo popularny.

Reklama

- Nie robię tragedii, że rola Pietrka przechodzi powoli do historii, choć zdaję sobie sprawę, że jeszcze przez długi czas będę z nią utożsamiany. Nie narzekam z tego powodu, bo grając tę sympatyczną postać, uczestniczyłem w czymś naprawdę wyjątkowym. Życie toczy się jednak dalej, skupianie się na przeszłości nie ma najmniejszego sensu, a żeby nie być gołosłownym, powtórzę to, co już kiedyś powiedziałem na uroczystej gali rozdania Telekamer Tele Tygodnia: serial jest jak małżeństwo, najpierw wesele i noc poślubna, a później już tylko same powtórki! (śmiech)

Zdradzisz, jakie perypetie czekają w najnowszej serii Pietrka?

- Wróci do korzeni, czyli większość czasu będzie spędzał w doborowym towarzystwie na słynnej, przysklepowej ławeczce. I słusznie, bo widzowie najbardziej polubili Solejuka, Hadziuka, Stacha i Pietrka podczas ich filozoficznych dysput przed spożywczakiem. To będzie godne i wiarygodne pożegnanie się z telewizyjną publicznością!

Komediowe role to twój chleb powszedni. Nie chciałbyś czasem zagrać kogoś innego?

- Niekoniecznie, ale gdybym dostał jakąś ciekawą, intrygującą propozycję, nie wykluczam, że powiem "nie!". Na razie nie widzę głębszego sensu, by radykalnie zmieniać swoje życie zawodowe, szukać na siłę innych, tak zwanych "poważnych" ról. Skoro publika od wielu lat uwielbia lody orzechowe, zajada się nimi z przyjemnością, to po co nagle zmieniać im smak?

Co planujesz w najbliższym czasie?

- Nie znam słowa bezczynność, nicnierobienie szybko wtrąciłoby mnie do trumny. (śmiech) Dlatego wspólnie z Tadeuszem Rossem i Krzysztofem Ibiszem pracuję nad ciekawym, teatralnym projektem. Spektakl "Operacja Ibisz" to zabawna opowieść o znanym prezenterze, który za wszelką cenę chce nie tylko mieć nieskazitelnie krystaliczny wizerunek, ale też zdominować rodzimy show-biznes.

Naśmiewacie się z celebrytów?

- Raczej ironiczne pokazujemy od kulis świat, o którym krążą mityczne wręcz legendy. Zapewniam, że nie jest on tak bajecznie kolorowy, jak się większości ludziom wydaje! Z przymrużeniem oka obnażamy cukierkowy obraz znanych twarzy, pokazujemy, z jakimi problemami zmagają się na co dzień. Cieszę się, że Krzysztof od razu załapał ideę tego ambitnego przedsięwzięcia, ale zawsze wiedziałem, że ma olbrzymie poczucie humoru i dystans do siebie samego.

Rozm. Artur Krasicki

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy