"Ranczo": Piotr Pręgowski gra w zielone
Uwielbiany przez widzów za rolę Pietrka, najlepiej czuje się na Kujawach, w swojej wiejskiej chacie. Podziwia uroki natury i pielęgnuje ogródek. Rozpoczął też działalność polityczną!
W Wilkowyjach zmiany - nowy proboszcz, nowy wójt. Co się zmieniło w życiu Pietrka?
- Pietrek wraca do korzeni. Okazało się, że widzowie tego oczekują. Dlatego w 9. serii "Rancza" będzie dużo więcej ławeczki. Nie ma co przeszczepiać Pietrka w inne miejsca, skoro najlepiej spełnia się razem z kolegami.
Zmienił się także styl ubierania Pietrka. Nosi się teraz "na bogato", można powiedzieć.
- Bo teraz Pietrek ma pieniądze! Zwariował! Obwiesza się złotem, ubiera elegancko. Za co dziękuję naszym stylistom. Jak widzisz, pojawił się i zarost. Podoba mi się, bo za każdym razem wyglądam inaczej.
W serialu trwa gorączka przedwyborcza. Kadencja Lucy na stanowisku wójta dobiega końca. Chętnych na jej miejsce nie brakuje. Prywatnie też zaangażowałeś się politycznie.
- Owszem. Nie jest tajemnicą, że od pewnego czasu popieram pewną partię. Jest mi bardzo bliski kolor zielony. Postanowiłem nawet rozpocząć działalność polityczną w województwie kujawsko-pomorskim. Zostałem radnym z listy PSL do sejmiku wojewódzkiego.
Wieś, natura - po drodze Ci z ludowcami.
- Nawet bardzo. Prawdę powiedziawszy, wieś jest mi bliższa niż Warszawa. Choć oczywiście ze stolicą łączą mnie piękne wspomnienia i kawał przeżytego tam życia. Nie ukrywam jednak, że lepiej mi na wsi. Warszawa nie dała mi tego, czego - słusznie czy nie - oczekiwałem. Najlepiej czujemy się z Ewą na wsi, w lesie, wśród ludzi stamtąd.
Sami swoi?
- Pewnie! W końcu mieszkamy na tej naszej wsi już 20 lat. Zapuściliśmy korzenie i pączkujemy. Mówi się co prawda, że starych drzew się nie przesadza, ale myśmy się tam dość wcześnie sami przesadzili. Teraz liczę na pozytywne owoce naszych działań.
Urlopy też spędzacie na wsi?
- Tak. Kiedyś nabierałem kolegów z twojej branży, że spędziłem urlop na tajemniczej wyspie. Bardzo lubili słuchać tych opowieści. Wcześniej podsłuchiwałem, jak pytali innych o wakacje. Jeśli w odpowiedzi pojawiała się na przykład Łeba, to dziennikarz odwracał się z obrzydzeniem. Kiedy zorientowałem się, jak to działa, opowiadałem, że lecę na wyspę do znajomych, ale nie mogę powiedzieć, gdzie to jest. Teraz mogę to zdementować: nie byłem nigdy na żadnej wyspie u bogatego kolegi! Choć mam takich, których byłoby na nią stać. My z Ewą wolimy jednak naszą "zieloną wyspę" w powiecie lipnowskim.
Co oprócz spacerów i obserwowania przyrody można robić w domu na wsi?
- Wszystko, tam się normalnie żyje. A na pewno więcej niż w mieszkaniu w Warszawie. W mieście otwierasz drzwi i co widzisz? Korytarz, windę, ulicę. A na wsi masz podwórko, las, jezioro, ogród. To są inne możliwości.
Rozmawiała EWA JAŚKIEWICZ