"Ranczo": Klucz do sukcesu
- Nasz wójt to wypisz, wymaluj jak ten z "Rancza". - Tak, tylko, że ten wasz jest głupszy - taką rozmowę przypadkowo usłyszał kiedyś Jerzy Niemczuk. Dla scenarzysty serialu nie ma chyba większej pochwały niż porównanie jego pracy do rzeczywistości.
Dziesięć sezonów i wciąż ta sama ekipa. Tego nie było w żadnej polskiej produkcji - mówi z podziwem reżyser "Rancza" Wojciech Adamczyk. Udało się to m.in. za sprawą świetnych zdjęć próbnych, które choć trwały i trwały, to w końcu obsada okazała się strzałem w dziesiątkę.
Jak to wyglądało w 2005 roku? Na casting do roli Lucy zaproszono niemal wszystkie polskie aktorki. Ale dopiero gdy pojawiła się Ilona Ostrowska, producenci stwierdzili, że "mają Amerykankę". Z powodu kapeluszy, które wówczas nosiła Wilska, gwiazda zyskała specyficzny przydomek. Reżyser uznał, że wygląda w nich jak... Stefcia z "Trędowatej". Dlatego, gdy pojawiała się na planie, potrafił powitać ją słowami: - O! Moja Trędowata idzie.
Z kolei Artur Barciś nie był zachwycony propozycją zagrania w "Ranczu". Artysta uważał, że po "Miodowych latach" widzowie muszą odpocząć od duetu, który stworzył tam z Cezarym Żakiem. W końcu zgodził się, ale pod warunkiem, że Czerepach będzie się różnił od Norka. Dlatego zaproponował, by jego bohater nosił tupecik i seplenił.
Gdy Grażyna Zielińska usłyszała, że ma się wcielić w postać babki, niemal się obraziła: - Czuję się młodo i atrakcyjnie, a nie jak staruszka! Kiedy dowiedziała się, kto jest reżyserem, zmieniła zdanie: - Dla Wojtka mogę grać nawet Babę Jagę!
Na zdjęcia próbne nie musieli się za to fatygować aktorzy, których oglądamy na ławeczce. - Nie byliśmy na castingach, role dostaliśmy po warunkach - śmieje się Bogdan Kalus, serialowy Hadziuk. - Doszliśmy do takiej wprawy, że tylko pytamy reżysera, ile mamy zagrać? 0,6 czy 1,2 promila? A może już zaganiamy kaczuszki?
- Po czym poznać ekipę filmową? Składa się z ludzi o czerwonych spojówkach - wzdycha Wojciech Adamczyk. Opowieści o balangach na zakończenie dnia zdjęciowego można włożyć między bajki. Praca na planie zaczyna się o piątej rano. Od wizyty u charakteryzatorek. I z tym wiąże się sporo anegdot.
Po emisji pierwszego odcinka Ela Romanowska (sklepowa Jola) podekscytowana zadzwoniła do babci, by się pochwalić rolą. Usłyszała: "Dziecko, co oni ci zrobili? To tam nie ma nikogo, by cię uczesał i umalował?". Podobnie zareagowała mama Katarzyny Żak, która nijak nie mogła poznać swojej córki bez makijażu i w oszpecającym ją kostiumie Solejukowej. Zgranie grafików aktorów to trudna sztuka. Dlatego, by maksymalnie wykorzystać ich obecność na planie, ostatni klaps pada zazwyczaj późno w nocy. Jeśli do tego dodamy zmieniające się warunki pogodowe, duble i niespodziewane wydarzenia, otrzymamy 18-godzinny dzień pracy!
Paweł Królikowski (serialowy Kusy) powiedział kiedyś, że "Ranczo" jest rezonansem aktualnych wydarzeń w kraju. Sprawdziło się to kilka razy. Kiedy emitowano pierwszą serię (w Wilkowyjach rządził wójt i jego bliźniak ksiądz - w obu rolach Cezary Żak), w Polsce władzę objęli dwaj bracia. Z kolei w 2015 roku, w dniu wyborów prezydenckich pokazano odcinek, w którym kampanię wyborczą prowadził... Fabian Duda. W związku z czym na ekranie pojawił się transparent "Głosuj na Dudę". Co ciekawe, wszczęto nawet postępowanie wyjaśniające w sprawie złamania ciszy wyborczej!
Na szczęście serial ma nie tylko "magiczny" wpływ na wydarzenia polityczne w kraju, ale też na zwykłą, szarą rzeczywistość. Cała ekipa stara się jak może wykorzystać popularność "Rancza". Dzięki ich wysiłkom udało się wyremontować zabytkowy kościół w Jeruzalu. Urządzono też kilka aukcji charytatywnych dla różnych fundacji. Ufundowano również stypendia dla dzieci z domu dziecka.
Czy to już naprawdę koniec serialu? Producenci nadal nie powiedzieli w tej sprawie ostatniego słowa...
Monika Ustrzycka