Ranczo
Ocena
serialu
9,9
Super
Ocen: 76615
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Nigdy nie zagra amanta

​W przebraniu sierżanta zatrzymywał rozpędzone samochody. Jako strażnik więzienny dostarczał grypsy przestępcom. Zdarzyło mu się nawet chodzić w sukni ślubnej. - Gdyby nie aktorstwo, nigdy nie przeżyłbym takich sytuacji - mówi Bogdan Kalus.



Zawsze chciał Pan być aktorem?

- Na pewno chciałem robić coś innego niż większość rówieśników, miałem dużo pomysłów na życie. W szkole muzycznej założyłem zespół rockowy, grałem w nim na perkusji. Byłem spikerem na stadionie swojego ukochanego Ruchu Chorzów, a z przyjaciółmi założyłem w Katowicach prywatny teatr Kortez. Pod koniec lat osiemdziesiątych występowałem również z Kabaretem Długi i Marcinem Dańcem.

Wyjazd do stolicy był dla Pana zaskoczeniem?

Reklama

- Nie sądziłem, że zamieszkam na stałe w Warszawie, w której żyję już prawie dziesięć lat. Kiedy człowiek dobiega do pewnego wieku, staje się bardziej umiarkowany i ostrożny. Przez długi czas pracowałem na Śląsku w serialu "Święta wojna", ale dopiero propozycja zagrania w "Dziupli Cezara" sprawiła, że wynająłem mieszkanie w stolicy. Niemożliwością byłoby dojeżdżać codziennie z Chorzowa do Warszawy.

Często wraca Pan w rodzinne strony?

- Chciałbym częściej, niestety brak czasu nie pozwala. Mam tam ulubiony pub, cichy i przytulny. Czuję się dobrze mogąc pozostać anonimowym, zwykłym facetem. Kiedy będę kupował auto lub wyjeżdżał na zagraniczną wycieczkę media z pewnością się o tym nie dowiedzą. Uprzedzając pytanie: mam wygodny i ekonomiczny samochód, gdyż ciągle jestem w trasie. Jeżdżę po całym kraju ze spektaklem "Smak Mamrota".

Przypuśćmy, że nie opuszcza Pan Śląska, a rolę Hadziuka dostaje ktoś inny...

- To prawda, praca w tym serialu sprawiła, że stałem się bardziej rozpoznawalny. Wielu widzów może się z Hadziukiem utożsamiać, to bardzo sympatyczna postać. Taki "swój chłop". Zresztą większość bohaterów, których przyszło mi grać, to pozytywni goście. 

Nie chciałby Pan zagrać kogoś innego?

- Czasami marzy mi się, aby zostać czarnym charakterem, bo wesoły pijak, jakim byłem choćby w "Halo Hans!", w końcu może się przejeść. Ale raczej na pewno nie pojawię się w roli amanta, bo moja fizjonomia na to nie pozwala.

Nie żałuje Pan, że na głębsze wody wypłynął Pan dopiero w dojrzałym wieku?

- Nie. Uważam, że wszystko ma swój czas.

Znajduje Pan czas choćby na krótki odpoczynek?

- Bardzo rzadko. Czasami w wolnych chwilach ze swoim dobrym sąsiadem Grześkiem Wonsem gram w bilard w osiedlowym klubie. Stosujemy sprawdzoną metodę Winstona Churchilla, który najbardziej lubił ten rodzaj sportu, przy którym można było skosztować szklaneczki pierwszorzędnego alkoholu...


Rozmawiał Artur Krasicki

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Ranczo | seriale | Bogdan Kalus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy