Artur Barciś: Zwykle gra wesołków, prywatnie nie było mu lekko. Zachwyca widzów od 45 lat!
Artur Barciś to jeden z tych aktorów, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Choć ma na koncie sporo kreacji filmowych, widzowie pokochali go przede wszystkim za role w serialach. Wiesio Ceglarek ze "Zmienników", Norek z "Miodowych lat", czy Czerepach z "Rancza". To tylko kilka pamiętnych postaci, które przyszło mu zagrać. Dziś od debiutu popularnego aktora mija dokładnie 45 lat. Z tej okazji przypomnimy kilka najważniejszych wydarzeń z jego życia.
Urodzony 12 sierpnia 1956 aktor nie miał łatwego dzieciństwa. Od najmłodszych lat chorował, a przez swoją drobną budowę ciała często był wyśmiewany przez równolatków. Dodatkowo jego rodzice ledwo wiązali koniec z końcem. Gdy Artur Barciś był jeszcze dzieckiem, jego ojciec ciężko zachorował na gruźlicę. "Klęczeliśmy przed wielkim świętym obrazem i modliliśmy się, żeby przeżył" - wspominał w "Dobrym tygodniu". Rodzice dla bezpieczeństwa dzieci postanowili wysłać je do sanatorium zapobiegawczego w Karkonoszach. Ojca zobaczyli dopiero po pół roku. Mężczyzna wyszedł bezpiecznie z choroby, co aktor uważa dzisiaj za cud.
Barciś, tuż po liceum, zdecydował, że swoją przyszłość chce związać z aktorstwem. By zrealizować swój cel udał się do Łodzi, gdzie w 1979 roku skończył Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera.
Aktor nigdy nie święcił wielkich tryumfów na dużym ekranie, ale i tak należy do grona najpopularniejszych gwiazd w Polsce. Chociaż serca widzów podbił swoimi telewizyjnymi wcieleniami, to zagrał w wielu ważnych dla polskiej kinematografii filmach. Można go było zobaczyć m.in. w "Człowieku z żelaza", "Znachorze" czy filmach Krzysztofa Kieślowskiego. Barciś pojawił się w każdym z odcinków telewizyjnego cyklu reżysera "Dekalog", kreując tajemnicze postaci pojawiające się na chwilę w kluczowych momentach.
Początki kariery cenionego aktora nie były jednak łatwe. To w latach 70. i 80. gwiazdor przeżywał swój największy kryzys.
Najczarniejsze myśli przyszły zaraz po tym, gdy Barciś został wybrany do zagrania głównej roli w serialu "Odlot". Produkcja została wstrzymana z powodu wprowadzenia stanu wojennego. Dla Barcisia oznaczało to utratę mieszkania i pieniędzy.
"Zainwestowałem w ten serial wszystko, ponieważ dyrektor mojego teatru na Targówku nie zgodził się, abym wziął w tym udział. Zwolniłem się z teatru i nie miałem etatu, a to było wtedy bardzo ważne w Warszawie. Więc straciłem też mieszkanie służbowe, bo płaciłem grosze i straciłem pieniądze. Dwa tygodnie przed końcem zdjęć wszystko się skończyło. Nagle świat się zawalił" - wspominał jakiś czas temu w rozmowie z Moniką Jaruzelską.
"Zostałem bez pracy, bez mieszkania i pieniędzy też nie miałem, bo celowo nie wypłaciłem rat, które mi przysługiwały po ukończeniu iluś tam dni zdjęć, bo nie chciałem tego roztrwonić. Chciałem na koniec pobrać te pieniądze i być może kupić za nie kawalerkę w Warszawie. Wszystko się skończyło. Ja musiałem wrócić do Warszawy do mieszkania cioci i wujka, którzy mnie fikcyjnie zameldowali. To było maleńkie mieszkanie na Wawrzyszewie. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie mam nic, a miałem bardzo dużo. Jak teraz o tym myślę, to nie popełniłbym tego samobójstwa, bo ja jestem zbyt przywiązany do życia" - wyznał.
Artur Barciś pełnoprawnym gwiazdorem stał się w latach 90. dzięki występowi w "Miodowych latach". W polskiej wersji kultowego amerykańskiego serialu "The Honeymooners" - wcielił się w postać kanalarza Tadzia Norka, którego najlepszym przyjacielem jest mieszkający po sąsiedzku motorniczy tramwaju Karol Krawczyk. Początkowo Barciś nie był zainteresowany udziałem w produkcji, ponieważ nie podobał mu się oryginał.
"To było okropne. Tam aktorzy nie grali, tylko się wygłupiali. Ja wychowany na komedii, która jest serio i poważna, powiedziałem, że nie chcę" - mówił po latach.
Na szczęście zmienił zdanie. To właśnie od tego serialu zaczęła się jego długoletnia współpraca z Cezarym Żakiem. Wydawało się jednak, że ekranowego duetu Norek-Krawczyk nic nie przebije. Stało się jednak inaczej. Kilka lat po zakończeniu "Miodowych lat" aktorzy zagrali razem z "Ranczu", które stało się prawdziwym hitem.
Ostatnio aktor rzadziej pojawia się na ekranach. Ostatnią produkcją, w której wystąpił był film Marii Sadowskiej - "Miłość na pierwszą stronę". Jeszcze w tym roku pojawi się natomiast w nowej wersji kultowego "Znachora", nad którą pracuje obecnie Netflix.