Paulina Gałązka: Kocham pracę, a praca lubi mnie [wywiad]
Można było ją oglądać w śmiałych scenach w "Warszawiance" i "Dziewczynach z Dubaju", zagrała w "Emigracji XD". Jej zawodowy grafik pęka w szwach. Jeden z nowych projektów Paulini Gałązki to "magiczny" serial "Rafi", który od niedawna można oglądać w serwisie Polsat Box Go. Jak aktorka poradziła sobie ze światem metafizycznym? Czy miała obawy przed wystąpieniem w takiej produkcji? Czy prywatnie wierzy w siły nadprzyrodzone?
Kim jest Lilly?
Paulina Gałązka: - Lilly jest bardzo tajemniczą postacią, która nieźle namiesza w życiu Rafiego, czyli głównego bohatera. To dziewczyna, która ma zamiłowanie do ostrej jazdy na motorze. Na potrzeby tej roli musiałam przezwyciężyć swój lęk do tych pojazdów. Poddałam się nawet hipnoterapii medycznej, żeby nie bać się, że umrę! I podziałało. Opanowałam jazdę. Lilly kocha żyć chwilą i czerpie przyjemność garściami z życia. Pomimo swojej szalonej natury, jest dobrym człowiekiem.
Poszłaby z nią pani na kawę?
- Patrząc na temperament Lilly, musiałabym umówić się z nią na whisky. Chyba mam na to za słabą głowę [śmiech - przyp. red.].
W każdej roli stara się pani przemycić choć cząstkę siebie czy twardo trzyma się pani scenariusza?
- Wariacji i interpretacji danej postaci tak. Generalnie jednak nie mam okazji wcielać się w bohaterki, które są podobne do mojej prywatnej wersji. Wszystkie są daleko ode mnie, przez co wręcz muszę posiłkować się pewną kreacją. W przypadku Lilly, robiłam to z wielką przyjemnością. To mocno nieoczywista postać.
Żadna podobna, a jednak któraś mogłaby być pani koleżanką?
- Na pewno nie byłaby to Emi z "Dziewczyn z Dubaju", bo prawdopodobnie sprzedałaby mnie za 5 zł [uśmiech - przyp. red.]. Myślę, że Kasia z "Na twoim miejscu" jest dobrą kandydatką na przyjaciółkę. Ciepła, miła. Z Lilly mogłabym się zakolegować, ale nie dotrzymałabym jej tempa imprezowego. Bardzo ciekawa z mojego dorobku artystycznego jest również postać, której widzowie jeszcze nie widzieli. Z filmu "Fuks 2", który do kin wejdzie prawdopodobnie w 2024 roku. To miła, pozytywna dziewczyna.
Powróćmy jednak do serialu "Rafi". To komediodramat z elementami metafizyki. Blisko pani do tego świata?
- Marzyłam, aby zagrać w serialu z elementami magii i tajemniczości. Uwielbiam się faszerować takimi rzeczami! Kiedy dostałam zaproszenie na casting do "Rafiego", od razu poczułam, że muszę go wygrać. To była wspaniała przygoda. Fascynuje mnie świat metafizyczny. Jednocześnie oczywiście mam wrażenie, że jest jeszcze niezbadany, a podawane teorie nie są w pełni potwierdzone. W sumie fizyka kwantowa również zawiera w sobie pewne cechy, które przyprawiają człowieka o ciarki na ciele. Osobiście uważam, że warto iść za Blaisem Pascalem i wierzyć w to, że poza ziemią coś jest. Zakład logiczny udowadnia, że człowiek zawsze na takiej wierze skorzysta.
"Gdzie diabeł nie może, tam baby pośle 2", "Horror story", "Sami swoi. Początek", "Emigracja XD" czy wreszcie "Rafi" to tylko niektóre najnowsze produkcje z pani udziałem. To dla pani dobry aktorsko czas?
- Faktycznie czuję, że jest intensywnie. Jakiś temat się wysycił, chcę, by przychodziły nowe tematy. Na szczęście powoli się pojawiają. Teraz troszeczkę odpoczywam, ale jednocześnie czekam na różne premiery. Kocham pracę, a praca lubi mnie. To transakcja z wzajemnością. Dla mnie jednak ważne jest dbać o pewien balans pomiędzy pracą, a życiem prywatnym. Łatwo jest się spalić, będąc artystą.
Jedno aktorskie marzenie się spełniło, idąc za ciosem- co jest następne na liście?
- Jeszcze wiele przede mną. Mogłabym zagrać postać, która rzuca zaklęcia na smoki, a one latają wokół niej. Na razie pozostaje mi tylko mówić "Dracarys" do mojego psa, który podczas spaceru gania gołębie. Mam namiastkę bycia smoczą księżniczką [uśmiech - przyp. red.]. Moje marzenia to między innymi mocne fantasty, praca na takim planie jest zupełnie inna, pełna tajemnic, ale też techniki. Uwielbiam tę magię kina, kiedy technika pozwala stwarzać efekty specjalne. Dlatego też zawsze cieszą mnie zdjęcia z użyciem greenscreen'a albo światła led. Wszystko jest w naszej wyobraźni, to my uwiarygodniamy obraz. Nie będę narzekać, jak na taką dróżkę skręci mój los.
Skąd to zamiłowanie do metafizyki? Jako mała dziewczynka wierzyła pani w duchy?
- Do tej pory niestety boję się duchów! Na wsi u moich dziadków wszyscy wierzyli w nadprzyrodzone moce i całą tę magiczną otoczkę. Słyszałam nawet teorię o pokutujących duszach chuliganów, które przychodziły w postaci owiec [uśmiech - przyp. red.]. Pamiętam takie gminne opowieści.
Odchodząc od sił nadprzyrodzonych, na ziemi świetnie radzi sobie pani nie tylko z aktorstwem, ale również z modą! To druga pasja?
- Rzeczywiście kiedyś chciałam być projektantką i swoją pierwszą bluzkę uszyłam w wieku 5 lat. Kupiłam sobie maszynę do szycia. Teraz posiłkuję się jednak pomocą zaufanych specjalistów. To dzięki nim ubieram się dobrze, w trendach. Sesje zdjęciowe to jeden z elementów mojej pracy.
Czego mogłabym pani życzyć?
- Nieskłóconej Polski.
Aleksandra Szymczak / AKPA