"Przystań": Jak było na planie?
– Filip Waśko to nieco fajtłapowaty, ale w sumie bardzo pozytywny osobnik. Bardzo żałuję, że nie powstała kolejna część serialu – przyznaje Mateusz Banasiuk. A my możemy przypomnieć sobie przygody grupy młodych ratowników.
Jak wspominasz pracę na planie "Przystani"?
- Było naprawdę cudownie! Na Mazurach spędziłem ponad trzy miesiące i to w towarzystwie przyjaciół - Kamila Przystała i nowo poznanego Bartka Gelnera. Często wieczorami leżeliśmy na pomoście i gapiąc się w gwiazdy rozmawialiśmy o wszystkim, czasami do białego rana (śmiech).
"Przystań" spotkała się z sympatią widzów. Nie żałujesz, że nie zrealizowano kolejnych części serialu?
- Szczerze mówiąc liczyłem na kolejną serię. W tym serialu ciągle coś się działo, jak na przykład spektakularne akcje ratunkowe z udziałem motorówek. Poza tym nie dość, że znów spotkałbym się ze zgraną, świetnie rozumiejącą się ekipą, miałbym jeszcze pracę i mógłbym przez chwilę znowu poczuć się jak na wakacjach (śmiech).
Co najbardziej podobało Ci się w tej produkcji?
- Atutem "Przystani" jest przede wszystkim szybka, dynamiczna akcja oraz humor w jednym. Nie było mowy o żadnej nudzie! To, co wyróżniało tę produkcję to również urok miejsca, w którym kręciliśmy zdjęcia oraz wspaniały letni klimat. To była praca z przyjemnością.
Nie przeszkadzało Ci, że kilkanaście tygodni byłeś poza rodzinnym domem?
- Pytanie jest podchwytliwe (śmiech). Ale szczerze mówiąc, kto z nas nie lubi urwać się z domu na jakiś czas, oderwać od codzienności, szczególnie w okresie wakacyjnym? Świetnie się czułem w Giżycku, gdzie Filip Zylber kręcił ten serial. Praca z nim to czysta przyjemność i ciekawe zawodowe doświadczenie! Zresztą każdy kolejny plan, każde nowe aktorskie wyzwanie oznacza rozwój i tutaj również bardzo dużo się nauczyłem.
Rola jednego z braci Waśko była dla Ciebie interesująca?
- Jak najbardziej! To trochę głupkowaty, lecz pozytywny osobnik. Nieustannie próbował podrywać dziewczyny - z marnym niestety skutkiem. Postać Filipa Waśko była dla mnie ciekawa, bardzo lubiłem ją grać.
Teraz oglądamy Cię w "Pierwszej miłości". Zdradzisz, jakie perypetie czekają Twojego bohatera, Radka, w kolejnym sezonie tej produkcji?
- Rozmawiamy akurat w momencie, kiedy mam przerwę w zdjęciach do serialu. Od reżysera jednak wiem, że sporo będzie się u niego działo, czyli życie mojego bohatera znowu mocno się skomplikuje.
Ujawnisz widzom jakieś szczegóły tych komplikacji?
- Nie, na razie zachowam je dla siebie. W mojej skrzynce mailowej czekają już na mnie scenariusze nowych odcinków. Sam jestem ciekaw, co się wydarzy.
Przed Tobą krótki urlop. Już wiesz, jak go spędzisz?
- Spotykamy się na Helu, bo właśnie teraz odwołano mi kilka prób w teatrze i wyjechałem na parę dni nad morze. To doskonałe miejsce na wypoczynek, z niepowtarzalnym mikroklimatem!
Czyli wypoczynek organizujesz sobie bardzo spontanicznie?
- Tak. Nigdy nie planuję wakacji z wyprzedzeniem. Pomysł na nie pojawia się zazwyczaj w ostatniej chwili, kiedy nagle okazuje się, że będę miał moment wolnego. Często jestem także zapraszany na festiwale filmowe, dzięki którym miałem okazję zwiedzić wiele nowych, niepowtarzalnych miejsc, jak na przykład Moskwę, Toronto czy Zurich. Więc z niecierpliwością czekam na takie propozycje.
Rozmawiał Artur Krasicki