"Przyjaciółki": Z dystansem do kariery
Szczęśliwa mama półrocznej Zosi już od sierpnia pracuje na planie nowych odcinków serialu "Przyjaciółki". Aktorka zdradza, kogo tym razem jej bohaterka Dorota postawi do pionu oraz kto powinien się jej bać.
W nowych odcinkach "Przyjaciółek" grana przez panią Dorota najwyraźniej na stałe dołączy do paczki tytułowych bohaterek? Czy mam rację?
- Coś jest na rzeczy. (śmiech) Żartujemy z dziewczynami, że niepostrzeżenie stała się piątą przyjaciółką. Weszła z butami w życie każdej z bohaterek, wcale nie pytana o zaproszenie!
Trzeba dodać, że w jej życiu pojawiła się ostatnio mała istotka...
- Jest teraz mamą 5-miesięcznej córeczki o pięknym imieniu Miranda. Uwielbia swoje dziecko i uważa, że jest ono najcudowniejszym i najwybitniejszym niemowlakiem na świecie.
Ależ to pasuje do Doroty!
- Jej Miranda chodzi już na basen, na zajęcia z jogi, a nawet uczy się angielskiego. (śmiech) Wszystkie mamy, które nie zapisują swoich maleńkich dzieci na takie zajęcia, budzą wielkie oburzenie Doroty.
Czy jej zaborcza osobowość da się we znaki też głównym bohaterkom?
- Trochę porozstawia je po kątach. Ale jednocześnie przez to wtrącanie się w ich życie kilka razy im pomoże, zwłaszcza w chwilach, kiedy zabraknie dziewczynom odwagi oraz w momentach słabości.
Z Ingą (Małgorzata Socha, red.) ma wspólnego wroga - Andrzeja (Adam Adamonis, red.), z którym kiedyś Dorota była też związana...
- Oj, tak! Dorota zacznie wspierać Ingę w walce z byłym mężem, który będzie chciał przejąć opiekę nad ich córką. Wspólny wróg bardzo je zbliży do siebie. Zadziała "solidarność jajników" i Andrzej oraz jego nowa partnerka będą mieli twardy orzech do zgryzienia.
Komu jeszcze pomoże Dorota?
- Zaingeruje też w uczuciowe zawirowania Patrycji (Joanna Liszowska, red.), która jest na rozstaju życiowym. Dorota da jej kilka cennych życiowych rad i postawi do pionu.
Rzeczywiście dziewczyny przyjęły ją do swojej paczki!
- Na początku patrzyły na nią z lekkim pobłażaniem. Teraz, mam wrażenie, w pewien sposób ona im imponuje. Myślę, że już ją w pełni zaakceptowały. Oczywiście, Dorota wciąż przychodzi na imprezy nieproszona, ale dziewczyny już jej nie wyganiają.
Chyba ciekawie gra się taką barwną osobę, jaką jest Dorota?
- Uwielbiam grać tę postać, dla mnie to ogromna frajda. Mam przy tym mnóstwo zabawy. Staram się podkreślać jej śmiesznostki, a jednocześnie dbać o to, żeby nie straciła na swojej wiarygodności. Na początku była bardzo negatywną postacią, ale teraz mam sygnały, że kobiety ją uwielbiają.
A to ciekawe. Jak pani myśli, dlaczego?
- Może znajdują w niej cechy, których same nie mają. Bo ona ma tupet. Powiedziałabym nawet, że ma jaja! (śmiech) Sięga po wszystko, czego chce. Nie użala się nad sobą, idzie przez życie jak czołg. Sama czasami jej zazdroszczę tej przebojowości. My, kobiety, jesteśmy wychowane na grzeczne, spolegliwe, dające rządzić mężczyznom. Tymczasem Dorota bierze pod pantofel wszystkich swoich partnerów.
W jednym z wywiadów powiedziała pani na temat swojej kariery: "Im mniej mi zależy, tym lepiej mi idzie". To ciekawa postawa w dzisiejszym show-biznesie, bo na ogół wszyscy się raczej spinają.
- Zawsze miałam ogromny dystans do swojego zawodu. Przytrafił mi się on trochę przy okazji. Często wymyślałam alternatywne zajęcia na wypadek, gdybym nie miała nowych propozycji. Nigdy nie miałam poczucia, że ja muszę. Wszystko, co przytrafiło mi się w aktorstwie, traktuję jako bonus, bo nigdy na to nie liczyłam ani do tego nie dążyłam. To się po prostu przytrafiało. Może miałam trochę szczęścia? A teraz, kiedy w moim życiu pojawiła się córka, tym bardziej mam większy dystans do tego, co się dzieje dookoła.
Powiedziała też pani: "Nieważne w czym grasz, ale jak grasz".
- Każde zadanie aktorskie staram się wykonać jak najlepiej z szacunku do widza i do ludzi, z którymi pracuję. Zawsze przychodzę na plan przygotowana. To sprawia, że cała ekipa, zarówno oświetleniowiec czy też pan charakteryzatorka, nie są przeze mnie dłużej w pracy. Najważniejsze to wzajemnie się szanować.
Rozm. Marzena Juraczko