"Przyjaciółki": Anita Sokołowska często płacze w domu
Czy związek aktorki przechodzi właśnie kryzys? Nie - gwiazda płacze z powodu pracy!
Dzięki roli Zuzy w serialu "Przyjaciółki" Anita wydaje się jednocześnie kobietą silną, przebojową. Nic bardziej mylnego! Okazuje się bowiem, że w sprawach zawodowych aktorka jest bardzo pogubioną, potulną osobą...
- Mam wielkie szczęście, bo mam pracę, nawet za dużo, i z tego się cieszę. Ale na role zawsze czekam. Nie umiem "zaoferować siebie". No bo jak? Zadzwonić? Podejść na bankiecie? Dla mnie to narzucanie się. Tej cechy nie odnajduję w sobie. Kilka razy musiałam się tak zachować, a potem odchorowywałam długo. Wstydziłam się - mówi Anita Sokołowska w wywiadzie dla "Claudii".
Niestety, zdarza się potem, że inna, bardziej przebojowa aktorka wygrywa casting... Co wtedy robi Aneta?
- Wtedy zamykam się w sobie. Zarzucam sobie, że jestem niezdolna, nie nadaję się do aktorstwa, i ładuję do głowy same niedobre rzeczy. Wiem, że muszę je wyrzucić. Ale płaczę tylko w domu. Łzy przynoszą mi spokój i oczyszczenie. Jak wypłaczę niemoc, zniecierpliwienie, mogę podejść do zadania. Pokazuję słabość, gdy czuję się bezpieczna - mówi.
Podobne skrajne emocje towarzysza Anicie również podczas pracy nad rolą... Takie publiczne przyznanie się do słabości może nie być dobrym posunięciem. No bo kto zatrudni aktorkę, która ledwo panuje nad własnymi emocjami? Na szczęście Anita zdaje sobie sprawę z tego, że aktorka musi być silną osobowością!
- Ten zawód wymusza grubą skórę. Bo totalne podporządkowanie, brak własnego zdania, na dłuższą metę nie wychodzi aktorowi na dobre. Trzeba być czujnym i silnym, przygotowanym na trudne momenty np. "milczącego telefonu" - zdradza Anita Sokołowska.