Nigdy nie żałowała, że zrezygnowała z kariery w Ameryce

Małgorzata Zajączkowska wyjechała z Polski na cztery dni przed wprowadzeniem stanu wojennego. Pojechała na kilkudniową wycieczkę do Paryża...

- Z kilku dni zrobiło się 16 lat - mówi aktorka, która po krótkim pobycie w stolicy Francji zdecydowała się rozpocząć nowe życie za oceanem.

W Ameryce Małgorzacie Zajączkowskiej udało się dość szybko znaleźć agenta, który pomógł jej zaistnieć na tamtejszym rynku. Zagrała m.in. w serialu "All My Children" i filmach "Bullets Over Broadway" Woody Allena, "Skylark" u boku Glenn Close i Christophera Walkena oraz "Simply Irresistible", w którym partnerowała Sarah Michelle Gellar i Dylanowi Bakerowi. Nic nie wskazywało na to, że aktorka kiedykolwiek wróci do Polski.

- Decyzję o powrocie podjęłam bardzo świadomie - mówiła w wywiadzie tuż po przyjeździe do kraju.

- Nigdy nawet przez chwilę nie żałowałam, że porzuciłam życie w Ameryce, by od nowa budować je w Warszawie - twierdzi dzisiaj, dodając, że wcale nie okazało się to trudne.

Małgorzata Zajączkowska miała wiele szczęścia, że po powrocie zainteresowali się nią producenci "Miasteczka", "Na dobre i na złe", "Złotopolskich". Mogła nie tylko przypomnieć o sobie telewidzom, ale też udowodnić, że jest po prostu dobrą aktorką. Kolejne propozycje posypały się jak z rękawa - "Magda M.", "Ekipa", "Teraz albo nigdy!", "Chichot losu" to zaledwie kilka z seriali, w których mogliśmy ją oglądać... Od powrotu do Polski Małgorzata praktycznie nie schodzi z planu.

- Czuję się tu u siebie, na własnych śmieciach. Tu się wychowałam, chodziłam do szkoły podstawowej i teatralnej. To jest moje miejsce. Choć pobyt w Ameryce wiele mnie nauczył, wiem, że nigdy już nie zdecyduję się, by tam wrócić na stałe  - mówi.