Przyjaciele Friends
Ocena
serialu
9
Super
Ocen: 1464
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

​Dzięki "Przyjaciołom" stali się sławni. Jak dostali swoje role?

Schwimmer odmówił roli napisanej specjalnie dla niego, Perry pozostał bez grosza przy duszy i gorączkowo poszukiwał nowej pracy, Kudrow dwoiła się w telewizji, Cox wiele zawdzięcza Bruce’owi Springsteenowi, LeBlanc przyszedł na przesłuchanie na kacu, a Aniston była niemal dosłownie rozrywana przez producentów. Serial "Przyjaciele" stał się telewizyjnym hitem, który dziś zna praktycznie każdy. W książce "Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie" Kelsey Miller przybliża, jakie były kulisy zatrudnienia odtwórców głównych ról.

Obraził się na telewizję, ale w końcu dał się przekonać

David Schwimmer, czyli serialowy Ross, znał duet Crane-Kaufmann już wcześniej, gdy próbował dostać rolę w pilotażowym odcinku ich pierwszego serialu "Couples" i chociaż współpracę zaproponowano komuś innemu, już wtedy spodobał się scenarzystom. Kaufmann mówiła o nim: "David miał ten niesamowity urok smutnego psa".

Rolę Rossa napisano specjalnie pod niego. Stworzona przez autorów postać ekscentrycznego paleontologa pasowała zresztą do Schwimmera, który nie dość, że otrzymał doskonałe wykształcenie i pochodził z dobrze sytuowanej rodziny, to w młodości był specyficznym typem ucznia. 

Reklama

Miller pisze o nim: "Nosił aparat na zębach i skupiał się głównie na nauce" - czy to nie brzmi jak prawdziwa przeszłość młodego Gellera? Jednak jego prawdziwą miłością nie była nauka, ale teatr, i to właśnie jemu Schwimmer miał zamiar się poświęcić. Wraz z grupą przyjaciół ze studiów założył nawet własną trupę, w której działał non profit.

Dostrzeżono w nim jednak talent i zaproponowano pracę w telewizji. Po kilku pierwszych próbach w serialach, udanych i nie, zraził się do takich produkcji przede wszystkim przez koszmarną "współpracę" z Henrym Winklerem na planie "Monty". Autorka książki "Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie" zaznacza, że "Schwimmer prezentował własne pomysły i chciał je omawiać ze scenarzystami, ale zdanie jakiegoś tam aktora nikogo nie interesowało". "Uciekł od telewizji najdalej, jak się dało" i wtedy zadzwoniła do niego agentka z informacją, że Crane i Kaufmann napisali specjalnie dla niego rolę. 

"On jeden otrzymał rolę w ciemno. I odmówił". Jak dowiadujemy się z książki, do wystąpienia w odcinku pilotażowym namawiał go wtedy sztab ludzi: jego agentka, scenarzyści, aktor i reżyser Robby Benson, a nawet sam Jim Burrows - dopiero jego namowy, jak i fakt, że jest to serial o przyjaciołach, oparty na współpracy, a nie na pracy dla kogoś, przekonały go do powrotu do Los Angeles. I tam już został.

Znajomi dzwonili do Perry’ego: "Tam jest taki jeden koleś. To po prostu ty!"

"Matthew Perry nie miał grosza przy duszy" - tak zaczyna się historia aktora opisana w książce. Perry w desperacji obdzwaniał wtedy swoich agentów, błagając o angaż w jakiejkolwiek produkcji. Chociaż można było się spodziewać, że utalentowany syn znanego Johna Benneta Perry’ego, ówczesnej twarzy Old Space’a, będzie rozchwytywany przez producentów, stał wówczas na skraju bankructwa.

Matthew poznał Kauffman i Crane’a na planie ich serialu "Życie jak sen", w którym występował w jednym odcinku, jednak o castingu do "Przyjaciół" dowiedział się nieco za późno. W wyniku gorączkowych poszukiwań zarobku dostał angaż w pracy nad "LAX 2194". Jak komentuje Miller: "Przeciwko temu serialowi przemawiało naprawdę wiele", i dodaje, że perspektywa wypuszczenia go "wydawała się jednak mało prawdopodobna wszystkim zainteresowanym". To właśnie ta rola zamknęła mu drzwi przed wystartowaniem do roli Chandlera Binga.

O samym castingu i zbudowanej przez Kauffman i Crane’a postaci Perry dowiadywał się od swoich kolegów. "Co chwila któryś z jego znajomych wracał z przesłuchania i dzwonił do niego z wiadomością: »Tam jest taki jeden koleś. To po prostu ty!«", i przychodzili do niego po pomoc, żeby pokazał im, jak być nim. Perry pasowałby idealnie, również przez wzgląd na swój życiorys: został wychowany przez matkę, ojca oglądał tylko w telewizji i zawsze musiał liczyć się z jego popularnością, przez co zrezygnował też z kariery sportowej na rzecz aktorstwa i stale, czasem nawet rozpaczliwie, zabiegał o uwagę. Ostatecznie to właśnie jeden ze znajomych Perry’ego, Craig Bierko, dostał rolę. Miller pisze o nim, że "przyjaźnił się z Perrym i został przez niego dobrze przygotowany".

I wtedy Bierko zrezygnował. Perry już wcześniej wydzwaniał do swoich agentów, żeby dostać się na przesłuchanie do "Przyjaciół", nawet jeśli miałaby to być jego druga rola w tym sezonie. W książce czytamy: "Agenci zadzwonili poinformować go o przesłuchaniu, a on poczuł coś bardzo dziwnego. »Od razu wiedziałem, że moje życie wkrótce się zmieni. Nigdy wcześniej ani nigdy później niczego takiego nie doświadczyłem«". Cały proces przesłuchania przeszedł bardzo szybko i gdy tylko Matthew Perry pojawił się na planie, nie było wątpliwości, że to "Chandler Bing wcielony".

Roli Phoebe producenci obawiali się najbardziej

Wszyscy fani "Przyjaciół" wiedzą, że Phoebe Buffay miała siostrę bliźniaczkę, czy jednak ktokolwiek zastanawiał się kiedyś, skąd taki pomysł? Jak czytamy w książce Kelsey Miller, kariera Lisy Kudrow wiła się krętymi ścieżkami, zanim trafiła do telewizji. Niewiele brakowało, żeby została lekarką. Chociaż wychowała się w Los Angeles, jej rodzina była całkowicie odcięta od życia Hollywood - jej matka była pośredniczką organizacji podróży, natomiast ojciec lekarzem i naukowcem. 

Dziecięce marzenia o zostaniu aktorką zostały wkrótce wyparte przez niezwykle dojrzałą naturę Kudrow, która już na progu liceum zastanawiała się, jak będzie zarabiać na życie, jak sprawi, żeby jej dzieci były z niej dumne. "Ukończyła studia licencjackie w zakresie biologii na Vessar, a następnie pomagała ojcu w badaniach", żeby jak najszybciej dostać się na studia wyższe - pisze Miller.

Decyzję o pozostaniu aktorką Lisa Kudrow podjęła z czystego przypadku - usłyszała w radiu reklamę serialu i od razu pomyślała, żeby nigdy nie robić tak, jak aktor w przytaczanym dialogu. To była jedna myśl, ale utkwiła jej w głowie na tyle, że wkrótce zapisała się do szkoły aktorskiej, a wszystkie problemy dorosłego życia, którymi do tej pory się martwiła, zniknęły. Przecież miała dopiero dwadzieścia kilka lat i była wolnym człowiekiem!

Książka opisuje jej karierę w szkole teatralnej The Groundlings, najpierw jako uczennicy, a następnie nauczycielki. Początkowo wcielała się w postaci do niej podobne - dojrzałe i inteligentne, aż pewnego dnia rzucono jej wyzwanie zagrania głupkowatej postaci, prostego trzpiota. Wyszło jej to znakomicie!

Wkrótce postawiła przed sobą nowy cel - chciała wystąpić w telewizji. Udało się jej to niemal natychmiast. "Projekt miał być spin-offem niesamowicie popularnego serialu, ze znaną postacią telewizyjną w roli głównej i w reżyserii Jima Burrowsa", pisze Miller, ale po kilku dniach Kudrow po prostu zwolniono. Ta porażka podcięła jej skrzydła, ale uświadomiła sobie, że utrata roli w serialu to przecież nie koniec świata! Przefarbowała włosy na blond i ewoluowała psychicznie, a po jakimś czasie dostała nowy angaż. To miała być rola na jeden raz, "sprawa »na zaraz«, postać nawet nie miała imienia i wypowiadała zaledwie kilka słów", ale jak pisze Miller, na jednym odcinku się nie skończyło - bezimienna kelnerka pojawiła się w kilku odcinkach, aż w końcu dostała imię Ursula - brzmi znajomo?

Gdy wystąpiła przed Crane’em i Kauffman do roli Phoebe, od razu wiedzieli, że nadaje się do tej roli idealnie, a zdanie to podzielił też Burrows, który przecież jakiś czas wcześniej zwolnił ją ze swojego serialu. Tej roli tak naprawdę wszyscy się obawiali - znalezienie aktorki, która odzwierciedlałaby postać tak niepasującą do całej reszty bohaterów, graniczyło z cudem! Wtedy na castingu pojawiła się Kudrow i nikt nie miał wątpliwości, że to właśnie jej szukali. Pojawił się natomiast inny problem: "Przyjaciele" mieli być puszczani w telewizji o 20:30, ale Kudrow pojawiała się też na tym samym kanale o 20:00 w roli Ursuli. "Tym oto sposobem Phoebe zyskała siostrę bliźniaczkę", pisze Miller.

Trzydzieści sekund w teledysku otworzyło jej drogę na salony

Courtney Cox wybiła się dzięki piosence Bruce’a Springsteena. Pochodziła z Alabamy, ale przeprowadziła się do Nowego Jorku po pierwszym roku studiów i tam początkowo dorabiała jako modelka. Miller pisze o niej, że "bez problemu znajdowała kolejne zlecenia (...), a jej nieoczekiwana kariera zaczęła nabierać tempa". Będąc osobą pragmatyczną, Cox stwierdziła ostatecznie, że to najbardziej praktyczne rozwiązanie w jej obecnej sytuacji. 

Chodziła na lekcje aktorstwa i starała się pozbyć akcentu z Alabamy, wystąpiła w operze mydlanej i w reklamie. Podczas jednego z przesłuchań okazało się, że ma zagrać w teledysku Bruce’a Springsteena! I chociaż pojawiła się tylko przez 30 sekund, wystąpienie to wywindowało jej karierę.

I jeszcze jedna rzecz sprawiła, że Cox stała się bardziej rozpoznawalna. Miller pisze o niej, że "zasłynęła jako pierwszy człowiek, który wypowiedział słowo »okres« na antenie ogólnokrajowej" i zrobiło się o niej głośno, a ona sama dostawała mnóstwo pochlebnych wiadomości od działaczek walczących o prawach kobiet.

Później jej kariera stopniowa się rozwijała. Wystąpiła też w niezwykle popularnym wówczas serialu "Kroniki Seinfelda", gdzie mogła obserwować grono współpracujących ze sobą aktorów i nauczyć się od nich czegoś ważnego - tę lekcję wykorzystała później na planie "Przyjaciół" i jak czytamy w książce, nie wiadomo, co by się stało z serialem, gdyby rolę dostał ktoś inny.

Kiedy dostała zaproszenie na casting do nowo powstającego serialu, Cox miała grać postać Rachel, ale Miller pisze, że "Ona po prostu rozumiała Monicę - tę dobrze zorganizowaną i samodzielną kobietę, która trzyma w ryzach siebie i wszystkich innych", bo sama po prostu taka była. i kiedy przyszła na przesłuchanie, stało się to jasne dla wszystkich. I chociaż była pewna, że dostanie tę rolę, bo nikt tak jak ona nie potrafił dopełnić postaci zbudowanej przez Kauffman i Crane’a, miała mocną konkurencję w postaci Nancy McKeon. A jednak scenarzyści zdecydowali się na nią i to była dobra decyzja.

"Trzeciego dnia na planie pilota zwołała pozostałych członków obsady i przedstawiła im to swoje odkrycie", którego dokonała przy pracy nad "Kronikami Seinfelda". "Proponowała coś zupełnie niewyobrażalnego (...) wykorzystała swoją siłę przebicia, żeby wzmocnić zespół", pisze Miller. Bez niej naprawdę ten serial nie byłby taki sam.

Recepta na udany casting: kac i zakrwawiony nos

Matt LeBlanc też nie pojawiłby się na planie "Przyjaciół", gdyby nie szczęśliwy zbieg okoliczności. Wychował się w Newton, gdzie później pracował jako stolarz na budowie. Przyjaciel zasugerował mu, żeby wyjechał do Nowego Jorku i został modelem - był wtedy jeszcze bardzo młody. Jak wspomina Miller: "Wyasygnował 500 dolarów na zdjęcia do port folio. Fotograf pieniądze chętnie przyjął i ani słowem się nie zająknął, że nikt nie zechce zatrudnić w charakterze modela mężczyzny, który ma zaledwie metr siedemdziesiąt osiem".

I wtedy uśmiechnęło się do niego szczęście. Gdy wychodził od fotografa, minęła go pewna dziewczyna. On obejrzał się za nią, ona za nim i zaczęli się śmiać. To właśnie ona wciągnęła go w świat aktorstwa, przedstawiając go swojemu menadżerowi. LeBlanc zaczął występować w reklamach i świetnie sobie radził, a dzięki zdobytemu doświadczeniu było go stać na zapisanie się do szkoły aktorskiej. 

Zainteresowanie jego osobą rosło, a on w końcu zdecydował się na wyjazd do Los Angeles, chociaż, jak pisze Miller, "miał poczucie, że ciągle jeszcze brakuje mu umiejętności. Ciągle jeszcze lepiej znał się na stolarce niż na aktorstwie".

Występował w kilku serialach w rolach drugoplanowych, przez które niestety dał się mocno zaszufladkować jako typ spod ciemnej gwiazdy o nagannym stosunku wobec kobiet. Pieniądze się powoli kończyły, a on czuł coraz większą presję, aby wystąpić gdziekolwiek i zarobić na życie. Właśnie wtedy dostał telefon, że poszukują kogoś takiego jak on: "miał wystąpić w roli Włocha szowinisty w skórzanej kurtce".

I chociaż wieczór przed przesłuchaniem, za radą swojego znajomego i w ramach przygotowań do roli właśnie jednego z przyjaciół, wziął udział w zabawie z dużą ilością alkoholu, a przed Kauffman i Crane’em stanął na kacu i z zakrwawionym nosem, dodał do roli Joeya coś od siebie. Wykreował postać mało błyskotliwą, ale za to niewinną i urokliwą, dzięki czemu widzowie z łatwością wybaczali mu jego przewinienia. I chociaż on też, podobnie jak Cox, miał silnego konkurenta, ostatecznie to on dostał tę rolę.

Królowa nieudanych seriali, którą pokochały miliony

Gdy Jennifer Aniston pojawiła się na przesłuchaniu, mogła się pochwalić niechlubnym tytułem królowej nieudanych seriali. Była aktorką od zawsze, jej rodzice byli aktorami, a ona sama od małego zafascynowana była grą w telewizji i na deskach teatru. Już w szkole średniej nie wyobrażała sobie, że mogłaby robić w życiu cokolwiek innego, jednak mimo sukcesów jej ojca ciągle brakowało jej pieniędzy. 

Miller pisze o niej, że "Codziennie widywała dziewczęta z Upper East Side i zawsze zazdrościła im rewelacyjnych strojów i nienagannych fryzur. Wyobrażała sobie ich życie jako idealne" i to o nich myślała, gdy starała się o rolę Rachel. Ona sama była zupełnie inną osobą.

Łapała się różnego rodzaju prac, aż w końcu postanowiła wyprowadzić się do Nowego Jorku, gdzie łatwiej było o angaż w jakimkolwiek zajęciu aktorskim. Tam dostała swoją pierwszą rolę w serialu "Molloy". Ale serial zamknięto po czterech odcinkach, a nad nią zawisło fatum nieudanych produkcji. Jak czytamy w książce, co jakiś czas dostawała jakąś rolę, odniosła nawet kilka niewielkich sukcesów, ale ostatecznie wszystko kończyło się fiaskiem.

Aż w końcu los się do niej uśmiechnął, choć na nieszczęście, aż dwa razy. Podczas gdy rozpoczęto już poszukiwania do roli Rachel, ona dostała jedną z głównych ról w serialu "Muddling Through". W tym samym czasie Crane i Kauffman przesłuchiwali setki kobiet do roli panny Green, ale nie mogli znaleźć nikogo, kto by choć w niewielkim stopniu spełniał ich wymagania. I chociaż byli przeciwni zatrudnianiu aktora, który miałby u nich grać drugą rolę, sieć NBC mocno wierzyła w Aniston i nie przejmowała się jej porażkami, zaproponowali jej więc rolę... Moniki.

Ale aktorka się sprzeciwiła, przeczytała scenariusz i wiedziała, że będzie idealną Rachel. "»Ona była moim dokładnym przeciwieństwem (...). Rozpieszczona księżniczka z bogatej rodziny, która ma wszystko«", czytamy w książce. Takie właśnie były dziewczyny z Upper East Side, którym zazdrościła i które pragnęła naśladować. Teraz, pod postacią Rachel, mogła stać się jedną z nich.

Aniston pojawiała się zatem na dwóch planach serialowych. Gdy tutaj grała już Rachel, a Przyjaciele rozwijali się niesamowicie szybko dzięki zgranej drużynie, telewizja CBS poinformowała, że zamierzają dokręcić kilka odcinków Muddling Through. Chcieli w ten sposób zatrzymać aktorkę przy sobie i pokrzyżować plany NBC. Kiedy ona starała się grać jednocześnie w dwóch serialach, Crane i Kauffman musieli zacząć rozglądać się za nową kandydatką do jej roli, ale nikogo nie znaleźli. 

Miller pisze, że nikt nie wyobrażał sobie w tej roli kogoś innego. To przekonanie sprawiło, że Warren Littlefield, producent serialu, opowiedział się za zatrzymaniem Aniston na planie Przyjaciół, chociaż wiązało się to z wielkimi kosztami. Gdyby wtedy CBS podniosło jej stawkę, nigdy nie zobaczylibyśmy jej w roli Rachel, jednak stacja wycofała się i zamknęła prace nad "Muddling Through". Dwa tygodnie po wyemitowaniu ostatniego odcinka odbyła się premiera "Przyjaciół".

A niebawem w naszym serwisie konkurs-niespodzianka z "Przyjaciółmi". Do wygrania będą książki i FriendsBox ufundowane przez wydawnictwo SQN.

materiały promocyjne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy