Polski serial zachwyci fanów kryminałów. Szpiegowski thriller, jakiego nie było
W nowym serialu w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego zobaczymy plejadę polskich aktorów. W role główne wcielają się Lena Góra i Karol Pocheć, a u ich boku grają Andrzej Konopka, Bartłomieja Topa, Tomasz Ziętek i Leszek Lichota. Świetna obsada to niejedyny atut tego szpiegowskiego thrillera.
W tym materiale nie będzie żadnych spoilerów, bo nie chcę nikomu psuć wielkiej radości z oglądania dobrego serialu. Nie pamiętam kiedy i czy w ogóle polska produkcja zaskoczyła mnie tak dobrze rozegraną historią. Jest w "Przesmyku" kilka, jeśli nie kilkanaście zwrotów akcji, których jako doświadczona fanka kryminałów zupełnie się nie spodziewałam.
To zaskoczenie jest szczególnie ważne w gatunku, gdzie osią fabuły jest tajemnica, spisek. Tutaj to się naprawdę udało - dynamika historii znacznie przyśpiesza w drugiej połowie sezonu, dlatego koniecznie trzeba zostać z serialem do końca. Pierwsze dwa odcinki rozkręcają się powoli, ale płynnie wprowadzają widza w kontekst przedstawianej historii.
Główną bohaterką jest Ewa (Lena Góra) - agentka polskiego wywiadu, świetnie wyszkolona, biegle władająca językiem rosyjskim. Poznajemy ją jako silną i sprawczą bohaterkę, która potrafi poradzić sobie w sytuacji zagrożenia. Lena Góra wydobywa jednak z tej bohaterki drugie dno - jej Ewa to nie tylko agentka, ale wielowymiarowa postać; kobieta pragnąca czegoś więcej niż tylko pracę w wywiadzie.
Ewa w "Przesmyku" przywodzi na myśl bohaterkę "Homeland", Carrie Mathison, w którą wcieliła się rewelacyjna Claire Danes. Rola agentki CIA była dla Danes rolą życia i dla mnie osobiście jedną z najlepszych kobiecych kreacji aktorskich, jakie widziałam w serialu. Góra, podobnie do Danes, gra bardzo intuicyjnie, komunikuje się z widzem spojrzeniem, grymasem, mimiką, a nie koniecznie słowami. W "Przesmyku" mamy dużo półzbliżeń i planów średnich, gdzie Góra gra ciałem, sama staje się rekwizytem w kompozycji ujęcia, swoją obecnością w kadrze buduje napięcie sceny. Trudno mi wyobrazić sobie inną polską aktorkę w tej roli.
"Przesmyk" ma genialny klimat, co jest zasługą reżysera Jana P. Matuszyńskiego, twórcy takich tytułów jak chociażby "Minghun", "Żeby nie było śladów", "Ostatnia rodzina". Wraz z Kacprem Fertaczem odpowiedzialnym za zdjęcia, stworzyli bardzo spójny obraz. Mimo, że historia osadzona jest współcześnie, a dokładnie w okolicy roku 2021, mamy do czynienia z produkcją stylizowaną na klimat zimnej wojny.
Mamy tu zatem wizualne kody typowo kojarzone z socjalistyczną rzeczywistością - meblościanki, bloki z wielkiej płyty, porzucone magazyny, i inne barwne symbole kultury PRL. Scenografia pod wodzą Macieja Fajsta zasługuje na uznanie. Podobnie jak kostiumy przygotowane przez Kasię Baran. Nie wiem, czy było to zamierzone, ale Lena Góra w roli Ewy przypomina mi trochę kultową Danę Scully z pierwszego sezonu "Z archiwum X" - co jest, w moim odczuciu, komplementem najwyższej rangi.
Jest w tym być może odrobina wykalkulowanego koniunkturalizmu, bo obecnie zdecydowanie mamy modę na PRL w kulturze popularnej. Mi to nie przeszkadza - oglądanie filmów i seriali osadzonych w komunistycznej Polsce lub w okresie wczesnej transformacji, takich jak "Napad", "Rojst", czy nawet "Brokat", jest dla mnie wizualną ucztą. Ta postkomunistyczna atmosfera bardzo pasuje też do gatunku szpiegowskiego thrillera, choć "Przesmyk" wymyka się trochę gatunkowemu zaszufladkowaniu.
"Przesmyk" ma w sobie odrobinę dobrego kryminału, a ten, jak wiemy, jest ulubionym gatunkiem polskiego widza. Mamy dobrą intrygę, szpiegów, kontrwywiad, tajemne kryjówki i całkiem dobrze zrealizowane sekwencje akcji. Przede wszystkim mamy jednak świetnie zarysowane postacie, które zaskoczą widza niejednokrotnie. Na przykład, postać grana przez Leszka Lichotę skierowała akcję serialu w zupełnie nieoczekiwanym dla mnie kierunku. To chyba w sumie jest kluczowym atutem tej produkcji - suspens i zwroty akcji.
Od razu przypomina mi się kultowy serial "La Femme Nikita" wielokrotnie powtarzany w polskiej telewizji linearnej w końcówce lat 90-tych, a także "Czarnobyl" czy ostatnio "Dzień Szakala". Jedynym spoilerem na jaki sobie pozwolę, to informacja, że pierwszy sezon otwiera nam furtkę do realizacji kolejnych, za co trzymam mocno kciuki. Chciałabym zobaczyć jak Lena Góra brnie dalej w obłęd jak Claire Danes w "Homeland".
Zobacz też: Uwielbiany serial Polsatu wraca na antenę. Wiosną nowe odcinki