Przepis na życie
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 1127
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Przepis na życie": Edyta Olszówka 20 lat na scenie!

Dokładnie 20 lat temu - 17 grudnia 1993 roku - Edyta Olszówka, czyli Pola Madejska z "Przepisu na życie", zadebiutowała na profesjonalnej scenie. Jako Jeanny w spektaklu "Love Story" Ericha Segala, który w warszawskim Teatrze Ochoty wyreżyserował Michał Pawlicki, zachwyciła widzów i krytyków.

- Teatr był kiedyś świątynią, miejscem, do którego ludzie przychodzili po wzruszenia, po emocje, jakich nie mogli przeżyć nigdzie indziej! - mówi Edyta Olszówka, dodając, że wiele się w tym względzie zmieniło od chwili jej debiutu.

- Teraz czasami ludziom siedzącym na widowni wydaje się, że mają przed sobą... ekran telewizora. Podczas spektaklu dzwonią komórki, widzowie rozmawiają między sobą, komentują to, co dzieje się na scenie - żaliła się w wywiadzie.

O tym, by być aktorką, Edyta marzyła od dzieciństwa.

- Wyobrażałam sobie, że będę występować w teatrze i w telewizji, grać w filmach... To było moim największym marzeniem. Spełniło się! Nie czekałam jednak z założonymi rękami na propozycje od reżyserów czy dyrektorów teatrów. Nie wierzę w żadne układy, nikt mi w życiu nigdy nie pomógł, nikomu nic nie zawdzięczam. Sama kieruję swoim życiem i póki co - pracuję - opowiada serialowa Pola z "Przepisu na życie".

Reklama

Edyta Olszówka twierdzi, że wielu młodych ludzi kończących szkoły teatralne po prostu... przepada. 

- Ja miałam naprawdę dużo szczęścia. Na moim roku było 20 osób i ilu z nich udało się wybić? Radek Pazura i ja. W Warszawie nikt nie zna studentów z Łodzi, nikt ich tu nie zaprasza, nikt na nich nie czeka. Przyjeżdżają tutaj z białą kartą, nie ma dla nich pracy... Mnie się udało, ale co się dzieje z pozostałymi ludźmi z mojego roku? Oni też mieli wspaniałe marzenia - twierdzi.

Teatr zawsze był miejscem, w którym Edyta czuła się najlepiej. Bardzo żałuje, że teatralne gaże w Polsce są bardzo niskie, a aktorzy muszą podejmować się różnych zajęć, by po prostu przeżyć. Zdaje sobie jednak sprawę, że wielu widzów przychodzi do teatru tylko dlatego, by zobaczyć na żywo tych, których zna z seriali i filmów.

- Wielu z tych przypadkowych widzów połyka bakcyla! Bo teatr to naprawdę miejsce magiczne - mówi.

Agencja W. Impact
Dowiedz się więcej na temat: Przepis na życie | Edyta Olszówka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy