Palce lizać!
Twórcy serialu "Przepis na życie" chwalą się, że podczas kręcenia zdjęć aktorzy naprawdę gotują. Wszystkie potrawy ukazujące się na ekranie wyglądają apetycznie. Ktoś za tym musi stać. I stoi: Anna Chwilczyńska, konsultantka kulinarna.
Anna Chwilczyńska przyznaje, że gotowanie jest jej pasją, ale nigdy nie kształciła się w tym kierunku.
- Mam to w genach po dziadkach i po babci - mówi. - Wszyscy, włącznie z moimi córkami, gotujemy z zamiłowania.
Gdy córki Chwilczyńskiej uczyły się w szkole podstawowej, założyła własną firmę. Na początku przygotowywała dania na bale i festyny szkolne.
- Dyrektor szkoły wiedząc, że organizuję luksusowe cateringi, zapytał, czy nie podjęłabym się gotowania dla uczniów na co dzień. I w ten sposób zaczęłam prowadzić swoją działalność - wyjaśnia.
Potrawy przygotowywane przez Annę Chwilczyńską zaczęły cieszyć się dobrą opinią w coraz szerszych kręgach. Aż w końcu ich smak poznał również producent serialu z firmy Akson Studio.
- Wiedząc, jak wygląda i smakuje moja kuchnia, zadzwonił do mnie i zaproponował współpracę na planie - Chwilczyńska wyjaśnia, skąd wziął się pomysł, by została konsultantką kulinarną "Przepisu na życie".
Rola konsultantki polega na przygotowywaniu dań i półproduktów, dbaniu o odpowiedni wygląd potraw i ich dosmaczanie. Wszystko powinno być zjadliwe.
- Po zakończeniu zdjęć ekipa ustawia się w kolejce i wszystko "wymiata". Nic nie ma szansy się zmarnować, niczego nie wyrzucamy - te słowa Anny Chwilczyńskiej są bodaj najlepszą rekomendacją jej talentu kulinarnego.
Anna Chwilczyńska zdradza, że największym wyzwaniem jest wykonanie wielu rzeczy na raz w krótkim czasie. Dlatego też zatrudniła pomocników.
- Mam dwóch wspaniałych kucharzy, którzy uwijają się razem ze mną przy krojeniu, mieszaniu, dosmaczaniu i układaniu potraw. Każda czynność wymaga precyzji.
A zachwycający efekt widzowie podziwiają na ekranach telewizorów i z pewnością niejednemu ślinka cieknie.