Dość czekania na propozycje!
Agnieszka Pilaszewska spełniała się dotąd jako aktorka. Niedawno zaczęła wyciągać z szuflady swoje scenariusze. Jeden z nich, do "Przepisu na życie", staje się przebojem.
"Przepis na życie" to Pani debiut jako scenarzystki?
- Tylko o tyle, że jest to mój autorski pomysł. Już wcześniej pisałam dialogi do "Samego życia" pod tzw. drabiny przygotowane przez innych scenarzystów. Oprócz historii Anki z "Przepisu na życie" mam dużo nowych pomysłów. Jest nadzieja, że chociaż część z nich zostanie zrealizowana.
Skąd pomysł na historię Anki?
- W części z niedosytu, który pozostawił we mnie projekt autorskiego programu kulinarnego. Nie powstał on, ale za to ewoluował w stronę serialu telewizyjnego. Najpierw więc mnie się zdarzyło to, co mojej bohaterce, a potem nastąpił zwrot akcji, zgodnie z powiedzeniem "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Napisałam jeden odcinek, który szczęśliwie spodobał się producentom: Michałowi Kwiecińskiemu, właścicielowi Akson Studio i Dariuszowi Gąsiorowskiemu z TVN.
Nie kusiła Pani rola w serialu własnego pomysłu?
- Pojawiłam się w czwartym odcinku, ale tylko na chwilę, bo zagrałam maleńki epizod.
Pani mąż Maciej Maciejewski jest cenionym scenarzystą. To od niego uczyła się Pani nowego dla aktorki fachu?
- A i owszem. Żyję od prawie dwudziestu lat pod jednym dachem z wybitnym scenarzystą i z silną osobowością. Trudno było nie śledzić jego działalności zawodowej. Tym bardziej że jako aktorka jestem wyczulona na dobry scenariusz, na rytmy i tempa zawarte w nim oraz na historię, którą opowiada. W związku z tym uwielbiałam momenty, kiedy mąż dawał mi do przeczytania swój kolejny scenariusz filmowy. Był to zawsze powód do dyskusji o jego formie. I właśnie z tej lektury i z tych dyskusji nauczyłam się najwięcej. A teraz mąż pisze powieści (premiera powieści Macieja Maciejewskiego 20 kwietnia - przyp. red.), mogę więc czytać duże formy i mam nadzieję, że nasza historia z pisaniem nigdy się nie skończy.
Czy to, że zajęła się Pani zawodowo pisaniem scenariuszy, oznacza rezygnację z aktorstwa?
- Czasami chciałabym z tego zawodu zrezygnować, ale z wiekiem nabieram przekonania, że urodziłam się aktorką. Chęć życia cudzym życiem tkwi we mnie od zawsze. Nigdy więc się nie rozstanę z tym zawodem. Ale ponieważ jako starzejącej się aktorce obrzydło mi czekanie nie tyle na interesujące propozycje, co na jakiekolwiek propozycje, to w wyniku tej frustracji naszedł mnie pomysł na nowy zawód, czyli pisanie scenariuszy.
Rozmawiała: Anna Mieczkowska.