Czy aktorka musi mieć "plecy"?
Agnieszka Pilaszewska, scenarzystka "Przepisu na życie" i aktorka znana m.in. z ról w "Barwach szczęścia" i "Miodowych latach", uważa, że szansę na prawdziwą karierę mają tylko te aktorki, które są bardzo utalentowane i potrafią walczyć o siebie!
Agnieszka Pilaszewska, pytana o to, czy to prawda, że aktorka musi mieć mocne "plecy", żeby zaistnieć w zawodzie, z oburzeniem mówi:
- Jakie "plecy"? Jeśli nawet jakaś aktorka decyduje się użyć własnego - przepraszam za wyrażenie - tyłka, by wypłynąć, to owszem - ujedzie na tym rok, może dwa. Ale co dalej?
Agnieszka twierdzi, że podstawowymi wartościami w zawodzie aktora są wrażliwość i umiejętność współodczuwania dające możliwość wcielania się w ciało i mentalność zupełnie innej osoby.
- Można to nazwać talentem czy predyspozycjami... Trzeba się stale rozwijać, bo aktor stojący w miejscu, zużywa się i przychodzi w końcu moment, że publiczność nie chce go już oglądać. Nie wystarczy gdzieś komuś "posmarować", bo talent nie pojawi się przecież nagle - twierdzi.
Agnieszka Pilaszewska przyznaje, że kiedy była młodą dziewczyną, świat wydawał się jej inny niż jest w rzeczywistości. Chciała być gwiazdą filmową, myślała, że będzie grać wyłącznie w filmach - jak jej ulubione gwiazdy Raquel Welch czy Gina Lollobrigida.
- Zaczęłam chodzić do teatru, przyglądać się, na czym ten teatr polega, aż w końcu go pokochałam. Odnalazłam się w teatrze i związałam z nim na długie lata. Kiedy przyszedł w moim życiu moment, gdy miałam już dość czekania na kolejne propozycje z filmu i telewizji, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i zajęłam się pisaniem scenariuszy - wspomina Agnieszka.
- Rzeczywistość jest taka, że mamy na rynku dziki tłum aktorów i jeśli się samemu o siebie nie walczy, nie odnajdzie się w tym świecie - dodaje.