Przepis na życie
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 1128
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Będzie się z czego pośmiać

Piotr Adamczyk zdradza, co czeka Andrzeja w nowych odcinkach "Przepisu na życie".

Ostatni sezon serialu kończył się ślubem...

- Ceremonia zaślubin Beatki i Andrzeja będzie dokończona, ale większość gości pobiegnie do szpitala, do którego trafi Jerzy po wypadku.

Czy po ślubie coś się zmieni w życiu Andrzeja?

- Niewiele. Wciąż będzie bardzo kochał Beatkę, ale ich związek to ciągła amplituda odchodzenia i powracania. Tym razem emocje będą ekstremalne. Andrzej, zwany Żabcią, chcąc zaimponować swojej żonie, zapisze się m.in. na boks i będzie śpiewał w chórze.

Radzi pan sobie wokalnie?

- Będzie się z czego pośmiać.

Ze scenami bokserskimi nie było chyba problemu, kiedyś pan przecież trenował boks.

- Tak, ale musiałem przerwać treningi, bo zaczynałem zdjęcia do filmu 'Chopin. Pragnienie miłości'. Musiałem oszczędzać dłonie i nos. To ciekawy sport, wymagający niezwykłej kondycji: skakanka, walka z cieniem, znowu skakanka, walka z manekinem. Można płuca wypluć.

Pan te płuca wypluł w zeszłym roku na triathlonie.

- To, że nie dobiegłem do mety, bardziej buduje mnie jako triathlonistę, niż poprzedni start, gdy z dobrym czasem przekroczyłem metę. Uczymy się wtedy, gdy jest ciężko. Poprzednio byłem pod opieką trenerów, zaś w zeszłym roku nie. I widać było skutki. Wniosek: trzeba mieć wokół profesjonalistów.

Co daje panu triathlon?

- Dyscyplinę i kondycję. To sport, który zobowiązuje do tego, by codziennie ćwiczyć. Wciąż próbuję różnych sportów. Od niedawna uczę się także jeździć na nartach, grać w tenisa, golfa. Nadrabiam stracony czas i to, że kiedy byłem dzieckiem, dostęp do profesjonalnego sportu miałem ograniczony. Cieszę się, że wraz z innymi aktorami, m.in. Tomkiem Karolakiem, Bartkiem Topą, Borysem Szycem, propagujemy triathlon. Ludzie uwierzyli, że to nie jest sport dla herosów z żelaza, ale dla ludzi z krwi i kości. Każdy może zostać Iron-Manem.

Wkrótce ruszą zdjęcia do nowego sezonu "Czasu honoru".

- Z wielką przyjemnością łączę tak różne role: nieporadnego, naiwnego Andrzeja z 'Przepisu na życie' i esesmana Larsa Reinera, który kiedyś był panem życia i śmierci, a teraz jest uciekinierem. Ciekawe, jaki los zgotują mu scenarzyści...

Rozmawiała Ewa Modrzejewska.

Reklama
Kurier TV
Dowiedz się więcej na temat: Piotr Adamczyk | Przepis na życie | Czas honoru | seriale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy