Będzie się z czego pośmiać
Piotr Adamczyk zdradza, co czeka Andrzeja w nowych odcinkach "Przepisu na życie".
Ostatni sezon serialu kończył się ślubem...
- Ceremonia zaślubin Beatki i Andrzeja będzie dokończona, ale większość gości pobiegnie do szpitala, do którego trafi Jerzy po wypadku.
Czy po ślubie coś się zmieni w życiu Andrzeja?
- Niewiele. Wciąż będzie bardzo kochał Beatkę, ale ich związek to ciągła amplituda odchodzenia i powracania. Tym razem emocje będą ekstremalne. Andrzej, zwany Żabcią, chcąc zaimponować swojej żonie, zapisze się m.in. na boks i będzie śpiewał w chórze.
Radzi pan sobie wokalnie?
- Będzie się z czego pośmiać.
Ze scenami bokserskimi nie było chyba problemu, kiedyś pan przecież trenował boks.
- Tak, ale musiałem przerwać treningi, bo zaczynałem zdjęcia do filmu 'Chopin. Pragnienie miłości'. Musiałem oszczędzać dłonie i nos. To ciekawy sport, wymagający niezwykłej kondycji: skakanka, walka z cieniem, znowu skakanka, walka z manekinem. Można płuca wypluć.
Pan te płuca wypluł w zeszłym roku na triathlonie.
- To, że nie dobiegłem do mety, bardziej buduje mnie jako triathlonistę, niż poprzedni start, gdy z dobrym czasem przekroczyłem metę. Uczymy się wtedy, gdy jest ciężko. Poprzednio byłem pod opieką trenerów, zaś w zeszłym roku nie. I widać było skutki. Wniosek: trzeba mieć wokół profesjonalistów.
Co daje panu triathlon?
- Dyscyplinę i kondycję. To sport, który zobowiązuje do tego, by codziennie ćwiczyć. Wciąż próbuję różnych sportów. Od niedawna uczę się także jeździć na nartach, grać w tenisa, golfa. Nadrabiam stracony czas i to, że kiedy byłem dzieckiem, dostęp do profesjonalnego sportu miałem ograniczony. Cieszę się, że wraz z innymi aktorami, m.in. Tomkiem Karolakiem, Bartkiem Topą, Borysem Szycem, propagujemy triathlon. Ludzie uwierzyli, że to nie jest sport dla herosów z żelaza, ale dla ludzi z krwi i kości. Każdy może zostać Iron-Manem.
Wkrótce ruszą zdjęcia do nowego sezonu "Czasu honoru".
- Z wielką przyjemnością łączę tak różne role: nieporadnego, naiwnego Andrzeja z 'Przepisu na życie' i esesmana Larsa Reinera, który kiedyś był panem życia i śmierci, a teraz jest uciekinierem. Ciekawe, jaki los zgotują mu scenarzyści...
Rozmawiała Ewa Modrzejewska.