Prywatna praktyka Private Practice
Ocena
serialu
7,3
Dobry
Ocen: 79
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Twarda pani doktor pokazuje ludzką twarz

Zawód aktora bywa nieprzewidywalny. Jednego dnia możesz wygłaszać kilka kwestii w filmie M. Nighta Shyamalana. Kilka lat później uciekać przed wężem-olbrzymem w kiepskim horrorze klasy B. A potem, dość nieoczekiwanie, znaleźć się w obsadzie telewizyjnego hitu i w skórze nieustępliwej, wybuchowej bohaterki, dzięki której ludzie z branży szepczą, że masz szansę na nominację do nagrody Emmy.

Zawód: aktorka

Zapytajcie o to KaDee Strickland, aktorkę, której przypadła w udziale kariera z rodzaju tych opisanych powyżej. Filmem indyjskiego reżysera Shyamalana, w którym wystąpiła, był słynny "Szósty zmysł" (1999), gdzie została obsadzona w roli "Gościa nr 5" - a horrorem klasy B całkiem śmieszne "Anakondy: Polowanie na Krwawą Orchideę" (2004). Przełomowym dla aktorki serialem telewizyjnym okazała się natomiast emitowana na antenie ABC "Prywatna praktyka". Strickland wciela się tutaj w rolę dr Charlotte King, twardej i niezależnej pani doktor, walczącej o to, by wrócić do równowagi po brutalnym zgwałceniu i pobiciu.

Reklama

Dla porządku, przypomnijmy inne dokonania Strickland, wśród których jest współpraca z Woodym Allenem ("Życie i cała reszta", 2003), a także role w "The Grudge - Klątwie" (2004) i "American Gangster" Ridleya Scotta (2007). Aktorka wystąpiła również w serialu "The Wedding Bells" (2007), którego telewizyjny żywot okazał się jednak krótkotrwały.

Kierunek Los Angeles

- To niezwykłe! - mówi 35-letnia Strickland, która urodziła się w Georgii i w której głosie wciąż słychać silny południowy akcent. - Naprawdę, żadne inne słowo nie przychodzi mi do głowy. Indywidualnych przypadków, na których można się wzorować, jest mnóstwo, ale moja własna historia w tym biznesie okazała się naprawdę niepospolita.

- Kolejne zrealizowane cele są jak słupki milowe przy autostradzie - ciągnie.

- Na samym początku było moje "pięć minut" w roli "Gościa nr 5" w "Szóstym zmyśle". Mój mąż, który nigdy wcześniej tego nie widział, przysłał mi wczoraj zdjęcie, na którym odgrywam moją wielką scenę. Tak się akurat złożyło, że trafił na ten film w telewizji. Spontanicznie zrobił dokładne ujęcie mojej twarzy, kiedy wygłaszałam swoją kwestię - i wysłał mi je do pracy. O mało się nie posikałam - tak się uśmiałam!

- Niemniej jednak dzięki tej roli dostałam kartę członkowską Stowarzyszenia Aktorów Filmowych - dodaje aktorka. - Potem przyjechałam do Los Angeles - i proszę, robię coś, co pomaga tak wielu ludziom! To prawdziwe szczęście. Móc robić to, co się kocha - to coś, czego wielu ludzi praktycznie nie doświadcza w swoim życiu. A już czymś zupełnie niewiarygodnym jest to, że oprócz tego, że robię to, co kocham, pomagam jeszcze innym poprzez słowa, które ktoś inny wkłada mi w usta.

Serial - sukces gwarantowany

Strickland występuje w "Prywatnej praktyce" - serialu, który powstał jako spin-off "Chirurgów" - od czasu jego antenowej premiery w 2007 r. Początkowo jej postać była solą w oku innych lekarzy, ale z upływem czasu Charlotte stała się nieco mniej marudna - a jej wątek zaczął być rozbudowywany.

Strickland, która na co dzień mieszka w LA razem ze swoim mężem, aktorem Jasonem Behrem, cieszy się, że producentka i scenarzystka serialu, Shonda Rhimes, wygładziła "ostre krawędzie" charakteru Charlotte, nie zamieniając jej jednocześnie w sympatyczną postać.

- Charlotte nigdy nie pasowała do wizerunku słodziutkiej panny, to nie ulega wątpliwości - mówi Strickland, śmiejąc się do słuchawki. - (...) Prawda jest taka, że Shonda lubi bawić się tą postacią. Przez te wszystkie lata czytaliśmy wspólnie z nią scenariusze, a ja zawsze ekscytowałam się, kiedy u mojej bohaterki pojawiał się ten nowy odcień albo jakiś łagodzący rys. Wtedy jednak Shonda mówiła "nie" - ponieważ instynktownie czuła, że było jeszcze na to za wcześnie.

- W przypadku Charlotte piękno tej przemiany, na której urzeczywistnienie potrzeba było czterech lat, polega na tym, że nagle widzimy tę osobę - która ma bardzo specyficzny sposób bycia i której nie można rozstawiać po kątach, bo sobie na to nie pozwala - całkowicie odartą z tych wszystkich cech. W tym kluczowym momencie nie może ona w żaden sposób oprzeć się na tym, na czym całymi latami budowała swoją tożsamość. W jednej chwili staje się zupełnie innym człowiekiem.

- Zresztą, widz był trochę przygotowywany na tę przemianę - dodaje. - Nawet taką twardą sztukę , jak ona, mogliśmy obserwować w sytuacjach, w których nieco "miękła". Jej "łóżkowe" maniery nieco się poprawiły. Widać było, że jej związek z Cooperem (Paul Anderson) wkracza w bardziej intymną fazę. Wydaje mi się, że szczęście w życiu i udana relacja z partnerem sprawiają, że stajesz się po prostu lepszą osobą. Nie chcę przez to powiedzieć, że Charlotte stała się kimś na wzór Polyanny (słynącej z pogodnego usposobienia bohaterki klasycznej powieści dla dziewcząt z 1913 r. pióra amerykańskiej pisarki Eleanor H. Porter - przyp. tłum.). Chodzi po prostu o to, że - jeszcze przed gwałtem - widz poznaje inną stronę jej osobowości. Jest to możliwe dzięki Cooperowi i innym życzliwym duszom, które ją otaczają.

- Jednak nawet teraz nie wydaje mi się, żeby pod piórem Shondy Charlotte stała się postacią przewidywalną - mówi Strickland. - Charlotte dokładnie wie, jaki jest jej punkt widzenia. Choćby się waliło i paliło, inni też go poznają. Rzadko kiedy brakuje jej zdecydowania, i jest to cecha, którą w niej uwielbiam. Sama staję się konkretna i bezpośrednia, co jest dla mnie przezabawne, ponieważ ta kobieta jest zupełnie inna, niż ja. Każda postać o tak skrajnych cechach jest dla grającego ją aktora świetną zabawą - a przynajmniej tak jest w moim przypadku.

Rola życia?

Strickland bardzo przejęła się historią Charlotte. Przed rozpoczęciem zdjęć do obecnego sezonu, rozmawiała z ofiarami gwałtów, odwiedziła ośrodek terapeutyczny dla zgwałconych kobiet i dokładnie poznała skład osobistego pakietu kryminalistycznego do zabezpieczania śladów gwałtu. Od dnia emisji odcinka, w którym Charlotte pada ofiarą gwałciciela, KaDee otrzymuje i odpowiada na listy kobiet, które nigdy wcześniej nie mówiły nikomu o swoich podobnych, dramatycznych przeżyciach. Zaczęła również aktywnie działać w organizacji Rape, Abuse & Incest National Network (RAINN), niosącej pomoc ofiarom gwałtu, molestowania seksualnego i kazirodztwa.

Ku wielkiej satysfakcji Strickland, historia Charlotte nie znajduje póki co szczęśliwego zakończenia. W wyemitowanym 10 lutego (w USA - przyp. tłum.) odcinku "Blind Love" dramat znów powrócił na plan pierwszy: napastnik, który zaatakował Charlotte, Lee Henry (Nicholas Brendan), trafił do szpitala z bardzo poważnymi obrażeniami. To właśnie Charlotte, wspólnie z Samem (Taye Diggs), musiała podjąć decyzję, czy uratować życie swojego gwałciciela.

- Pokazujemy tutaj, jakich emocji doświadcza osoba, która musi dokonać wyboru i zdecydować, czy chce już na zawsze pozostać więźniem traumatycznych wspomnień, czy też zostawić je za sobą i żyć dalej - mówi aktorka. - Wydaje mi się, że widzowie poznali Charlotte już na tyle, by wiedzieć, że w odcinku, w którym ponownie zobaczy swojego oprawcę, będzie ciekawie...

- Nie widziałam tego odcinka po zmontowaniu - dodaje - ale wiem, że poczucie wyzwolenia i ulgi, które było skutkiem nakręcenia pewnych ujęć, było czymś wspaniałym. Musieliśmy powrócić do pewnych emocji. Byłam po prostu zdumiona swoją reakcją. Przeszliśmy już do etapu, w którym Charlotte zaczęła wychodzić z traumy, i przez pewien czas nie mieliśmy z tym człowiekiem do czynienia - aż tu pewnego dnia musiałam wejść na plan, żeby nakręcić scenę, w której mówię o swoim gwałcicielu. Nie przesadzam - przez kilka minut nie mogłam pracować. Byłam jakby sparaliżowana i owładnęły mną bardzo silne emocje. Całkowicie mnie to zablokowało.

- Wydaje mi się, że kiedy aktor wchodzi w taki temat tak głęboko, jak ja sama sobie na to pozwoliłam - a szczerze mówiąc, wydaje mi się, że nie ma innego sposobu, żeby wczuć się w położenie bohaterki, która została zgwałcona - takie uczucia mogą pojawić się w sposób naturalny. Na szczęście mam przy sobie najlepszą ekipę na świecie, wspaniałych aktorów i cudownego reżysera. Dali mi kilka minut, bym mogła dojść do siebie, na nowo wczuć się w rolę - i zagrać tę scenę. (...)

Pytana o to, co będzie działo się z Charlotte w kolejnych odcinkach, KaDee Strickland kilkakrotnie zaczyna i urywa swoją odpowiedź. Wreszcie udaje jej się znaleźć słowa odpowiednie, by uchylić rąbka tajemnicy, nie zdradzając jednocześnie zbyt wiele.

- Charlotte i Cooper będą zachowywać się zupełnie inaczej, niż kiedykolwiek. Będzie to miało związek z pewnymi wydarzeniami, które nastąpią - mówi. - Jedną z najbardziej ekscytujących rzeczy jest chyba to, że Shonda coś nam obiecała. O ile dobrze rozumiem, na tym etapie obecnego sezonu, kiedy zostało nam do nakręcenia jeszcze tylko kilka odcinków, zamierza dotrzymać obietnicy. Jak sądzę, prawdziwi fani "Prywatnej praktyki" wiedzą, co to oznacza. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć.

Ian Spelling

New York Times

Tłum. Katarzyna Kasińska

The New York Times Syndicate
Dowiedz się więcej na temat: Prywatna praktyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy